(Bardzo) dobry, polski Dark Souls.
Według licznika gry, zaliczyłem ją w 16 godzin. Bawiłem się przy tym przednio. Za taką cenę (kupiłem ją w empiku dzień po premierze za niecałe sto osiemdziesiąt zł) każdy miłośnik serii Souls powinien się skusić. Gra ma od groma zapożyczeń od tych słynnych pozycji z niezwykle częstym "You Died" na czele. Zasadniczo to momentami grający czuje się jakby przeżywał przygodę w Demon's/Dark Souls nowej generacji, a to ze względu na szkielet danych rozwiązań, design, sterowanie, et cetera.
Z drugiej strony ta nowa jakość na konsolach nieco kuleje. Wszelakie zbroje, oręż, efekty wizualne robią piorunujące wrażenie, jednak animacji, która jest niestabilna i nie trzyma tego wymaganego minimum na poziomie trzydziestu k/s, nie sposób wybaczyć. W przyszłym tygodniu sprawdzę przygody Harkyna na moim master race i jestem ciekaw jak Lordowie będą się prezentować na maksymalnych ustawieniach w najwyższej rozdzielczości i przy ultra płynnych sześćdziesięciu klatkach.
Warstwa audio trzyma wysoki poziom. Ten tytuł jednak zapamiętam dzięki kapitalnemu motywowi przewodniemu, który uderza z siłą jaką sprezentował Kryzys Drugi tudzież TLoU. Kapitalny. Świetnie, że pod koniec gry słyszymy go tak często. W ogóle końcówka LotF niezwykle przypadła mi do gustu, podnosząc ocenę końcową. Rewelacja.
Szkoda tylko, że postaci drugoplanowe są kompletnie bez wyrazu i nie zapadają kompletnie w pamięć. Brakuje tez jakiegoś konkretnego zwrotu fabularnego. Grając w tę produkcje czasami przypominał mi się (szczególnie pod koniec gry) pierwszy Dragon Age. Znakomita to pozycja z ciekawą historią, która zaskakuje jak w Suikoden II, a postacie obdarzone są dawka charyzmy jakiej by się Tywin Lannister nie powstydził. Niestety tego w Lordach brakuje, choć główny bohater jest całkiem w porządku, pomimo irytującej gestykulacji w scenach przerywnikowych (które notabene są jednym z najsłabszych elementów gry - kiepskie dialogi, toporne animacje, nuda jak w odpowiednikach z FF XIII, aż chce się je pominąć).
Przygody wytatuowanego osiłka to niełatwa przeprawa. Podczas potyczek z mięsem armatnim (choć tutaj nawet zwykły oponent potrafi napsuć krwi) niezbyt czeto odwiedzała mnie cyfrowa kostucha, jednak każdy boss, to przynajmniej dwa-trzy podejścia (czasami więcej - no cześć, Czempion). Generalnie na każdego bossa jest pewien sposób (jak wbijanie tarczy w ziemię przy wspomnianym Czempionie), przez co potyczki są o wiele łatwiejsze, jednakże poznanie ataków oraz schematu działań (vide cmentarzysko i obszarowy atak zabijający bohatera na miejscu) wymaga najczęściej kilku prób. NG+ problemów żadnych nie przysporzy zatem.
Osobiście jako osoba mająca 100% w trzech wersjach Demon's Souls i Dark Souls, oceniłbym binarny ciężar LotF na coś w deseń NG+ w DkS właśnie. Pokora, cierpliwość zostanie nagrodzona. Nic wybitnie trudnego to nie jest, ale też nie jest to zabawa, do której gracze przez ostatnie lata zostali przyzwyczajeni. Aczkolwiek wybór poziomu trudności powinien być dostępny, gdyż polska produkcja nie jest przystępna dla każdego, a grający powinien mieć wybór - tylko, że jak już wspomniałem, to taka kalka założeń gier FS.
Jednym słowem - grać, tym bardziej, że im więcej czasu tej grze poświecimy, tym lepiej czas przy niej spędzamy, pomimo kilku błędów.
8/10 - grafika;
9/10 - audio;
8/10 - grywalność;
8/10 - ocena końcowa;