Rozumiem, Kresku, że wiesz jakie są podstawy tej "sekty", tak samo jak - skąd się wywodzi. To najbardziej nieinwazyjna i bezpieczna "sekta" jaka mogła się z hinduizmu wykształcić
Wiesz, teoretycznie to kawa, herbata, kakao, fajki i alko też są narkotykiem, więc nie czepiaj się, że użyłem słowa sekta.
I bez gaf Kresqu. Nie ma czegoś takiego jak "ludki z Hare Krishna". W/w maha mantra, to właśnie wymawianie hare krishna. Znam kilku krisznowców, zajebiści ludzie, w tym kilku mocno po 30stce, z żonami i takie tam.
Powiem ci szczerze, że gdzieś mam podstawy i ideały krisznowców - zlewam ich tak samo jak katolików czy świadków jehowy. Wiadomo, że wśród nich są zajebiści ludzie. Tak samo zajebiści ludzie są wśród katolików i świadków jehowy.
Widzę, że masz ten sam problem co poprzednio gdy mówiłem o wegetarianach. Powiedz mi czy Ty myślisz, że kiedy mówię np. wegetarianach, krisznowcach, albo śmieciarzach to wypowiadam się wszystkich i z góry ich osądzam? Bo takie odnoszę wrażenie. Mówię o pewnych przypadkach i wyraźnie to zaznaczam. Na takim np. woodstocku też było dużo spoko krisznowców. Ale ogólnie takie inicjatywy i komuny to mnie grzeją.
Sratatatatatata, że tak niewymownie podsumuję. Manifa może być organizowana? Może. Legalna kontrmanifestacja środowisk prawicowych, może? Może. Parada homoseksualistów, może? Może. I wiesz co? Wege-manifestacja też. Broni Ci ktoś zrobić jakąś "mięsofestację"? Zbierz ludzi i już.
Wiadomo, że może, wszystko może. Być może nawet ktoś może przyjść ci pod drzwi i nasrać na wycieraczkę. Mam ogólnie w dupie, że ktoś sobie robi jakąś manifę. Tylko wiesz - jacyś geje na przykład nie chcą mnie za wszelką cenę zmusić do tego żebym też był gejem. A jeśli ktoś najeżdża na mnie, jako na człowieka jedzącego mięso, że jestem mordercą i takich oprawców jak ja powinno się już tylko do gazu wrzucać to mnie to wkur**a. Tzn. wkurzę się, ale summa summarum oleję to, bo co się będę oszołomami przejmował.
I tak samo nie będę zbierał ludzi i urządzał żadnej kontrmanifestacji, bo mam w dupie coś takiego i nie mam aż tak nasrane w kasku jak tamci fanatycy warzyw.
Jedząc parówkę nie zastanawiam się jak ona zastała zrobiona, bo mam to w dupie, mimo że wiem jak została zrobiona.
Tak samo jedząc brokuły czy inne truskawki nie zastanawiam się jak zostały zrobione, iloma chemikaliami zostały spryskane etc. Bo i tak tego nie zmienię, a przecież nie jebnę sobie za domem szklarni i nie będę sam uprawiał zieleniny byleby tylko mieć pewność, że to w 100% naturalna żywność.
Do KFC i McD nie chodzę. Nie dlatego, że wiem co tam się robi i jak tam się robi. Po prostu zauważyłem, że ich żarcie robi spustoszenie w moim żołądku. Po zjedzeniu czegoś tam mam taki helikopter w brzuchu, że mógłbym im puścić spawa na ladę.
Było multum publikacji o tym, że niejedzenie mięsa, powoduje same problemy itd. itd. Cóż, jest też masa o tym, jak wielkie bzdury są Ci wciskane. Jedno i drugie, przez wysokiej rangi lekarzy. Tadam i gdzie tu prawda?
No właśnie. Ale ja żadnemu entuzjaście wegetarianizmu nie wciskam na siłę żadnych naukowych raportów z dupy sugerujących, że żarcie samych warzyw, owoców oraz nieżarcie mięsa jest złe. Teraz poruszyłem ten wątek, że mięso jest potrzebne, ale tylko w odpowiedzi na to, że - no właśnie - większość wegetarian zawsze i wszędzie przekonuje wszystkich, że żarcie mięsa jest niezdrowe i szkodliwe, a zdrowa dieta = wegetariańska dieta.
Misiu, zważ na to, że nie żyjesz i nie masz zamiaru żyć w amazońskiej puszczy. Pewnie gdybym nie miał innego wyjścia, byłbym na bezludnej wyspie i głodowałbym od tygodnia, bez zastanowienia zjadł bym cokolwiek by się napatoczyło. Wówczas byłbym w "zwierzęcych warunkach" i walczyłbym o przetrwanie. Ale teraz siedzę przy komputerze, przy otwartym oknie, na zewnątrz plac zabaw, 3 sklepy, bank. Nic nie zwiastuje nadchodzącej konieczności walki o przetrwanie.
Kotku, ja wiem, że nie żyję w jakiejś dżungli. Śmieszą mnie tylko właśnie ci ludzie, którzy mając pod nosem supermarkety i wszelkie inne wygody walczą o to żeby nikt nie żarł mięsa. Gdyby żyli jakieś 5 wieków wstecz to mieliby pewnie zupełnie inne poglądy. Teraz pewnie powiesz mi "ale nie żyją". No i rzeczywiście, może takie gdybanie nie ma sensu.
Ale Mad Max dowodzi, że nie znasz dnia, ani godziny

Wow, super podczas wojny ludzie łamią zasady itd. itd. Gadanie, gadanie.
A nie łamią? Nie mówię oczywiście o wszystkich. I na pewno nie chciałem się posunąć aż tak daleko żeby zacząć wątek jakiejś wojny O_o
Tak patrzę teraz na to i zeszliśmy na mnóstwo jakichś chorych wątków. A więc teraz w telgraficznym skrócie: generalnie wkur**a mnie jeśli ktoś chce mi narzucić jakąś swoją ideologię twierdząc przy tym, że ta moja jest do dupy. I obojętnie czy są to geje, ludzie z PiS, krisznowcy, czy wegeterianie. Ja nikomu nie wmawiam, że powinien pić alkohol, palić fajki i trawę, jeść mnięso bo to jest ok, a jak nie robisz tego wszystkiego to jesteś bucem. Niech każdy robi co chce, o ile nie wpływa to bezpośrednio na mnie. To tak jak z gejami - mógłbym mieć kumpli homoseksualistów, nic do nich nie mam - o ile żaden nie zacznie się do mnie dobierać (no i nie będzie zachowywać się jak stereotypowa zmanierowana ciota).
I tak samo nie życzę sobie sobie żeby jakiś radykalny wegetarianin pieprzył mi, że jestem zły, bo jem mięso. I wiem, że NIE WSZYSCY wegetarianie tacy są, ale mam wrażenie, że gdyby niektórzy dorwali się do władzy to konstytucyjnie zakazaliby żarcia mięsa, tak samo jak już były propozycje żeby zakazać pornografii, a za samo posiadanie świerszczyka dopierdalać kary pieniężne rzędu xxx PLN, tak samo jak mają niby być zakazy palena właściwie wszędzie - w jakichś barach czy na przystankach to jeszcze rozumiem, ale normalnie na ulicy, w swoim aucie etc. (tyle się mówi o dyskryminacji, a to jest zwykła dyskryminacja palaczy, jeszcze te złodziejskie stawki za paczkę fajek)??. To już w ogóle byłoby państwo policyjne.