Pieprzony Windows znowu się rozwalił. Działał, działał, i nagle utknąć w niekończącej się pętli restartów: dochodzi do ekranu ładowania (logo WinXP i pasek na dole) po czym zium i restart; i tak cały czas, niezależnie od tego, czy daję na zwykły start, na awaryjny... dysk jest w porządku (chkdsk nic nie wykrył), ze sprzętem również nic nie jest (Linux, działający na innej partycji, chodzi pięknie i czyta wszystko z dysku z WinXP), więc walnęła się Winzołza*

. I to oczywiście ze wspaniałym wyczuciem czasu, czyli w samym środku tygodnia, gdy mam akurat sporo na głowie.
*tak, wiem, że system jest tu tak naprawdę Bogu ducha winien, bo on sam z siebie nie jest wredny i nie przestaje działać ot tak sobie, tylko to użytkownik musiał coś schrzanić; ale mimo wszystko, jestem wściekły.