Ale kamiiru ma rację - amerykanie naprawdę ubierają się jak żule. Trzeba tam pojechać aby zrozumieć skale zjawiska. U nas jakby laska wyszła z domu na osiedle tak jak spała, bez makijażu, z rozwalaną fryzurą, w crocsach, gaciach i rozciągniętym tshircie to by wszyscy patrzyli jak na jebniętą, a u nich to standard. Nie kumam jak można mieć tyle hajsu i kompletnie nie dbać o siebie.
Po powrocie ze stanów doceniłem to co wcześniej mnie śmieszyło w polskich kobietach - czyli to że przed pokazaniem się publicznie spędzają minimum 20-30 minut w łazience robiąc makijaż i układając włosy. O ubiorze albo tym ze przeciętna amerykanka waży tyle co przeciętne trzy polki nie wspominając.