Za moich czasów, a jesteśmy podejrzewam mniej więcej w podobnym wieku, za orta i interpunkcję nie uwalano na maturze. Jak ktoś był noga z ortografii i miałby gruby problem, ujawniał się on wcześniej i na "egzaminie dojrzałości" podchodził z papierem o dysortografii (czy jak to tam się nazywa), a nawet jeśli nie, matura wtedy była sprawdzana głównie wewnętrznie i niejednokrotnie przymykano oko na danego delikwenta. Większe prawdopodobieństwo, że ktoś uwali było z powodu braku choćby jednego cytatu i ogólnej stylistyki. 5x bardziej wolałbym pisać starą maturę z polskiego, niż nową. Można pisać i pisać, trzeba było być grubym głąbem, żeby nie zdać pisemnego polskiego. Wtedy jednak były jeszcze egzaminy wstępne na studia.