Tak więc przynajmniej patrzcie na to, czy macie szanse na normalną umowę, inaczej doprowadzamy do coraz większego "zchinolenia" naszego kraju, a game devu to już w ogóle
Rozumiem, że przez normalną umowę rozumiesz na czas nieokreślony? Jak można tego wymagać w branży opartej na projektach? Zostajesz zatrudniony do odpowiedniego projektu, jak jesteś dobry to po zakończeniu znajdziesz kolejny.
Ty żyjesz w tym samym świecie co my wszyscy?
Swoją drogą Morfi powinien tutaj wspomnieć (jak już otwartą rekrutację prowadzi) jak tam mu płacą (też jak często ), jak z umowami śmieciowymi i jak z kranczem, bo potem będziecie żałować
A prawda jest taka, że polski game dev poza nielicznymi wyjątkami (chyba - zakładam że w praca w cdp to bajka) to dla świata drugie chiny - robi się w nim obecnie w 85% na śmieciówkach, za pensje najczęściej poniżej średniej krajowej, a jedynym sposobem awansu jest zmiana firmy. Każda polska game devowa firma od śmieciówek prawie zawsze robi dla zagranicy, dla której koszt zespołu programistów z polski jest mniejszy od kosztu jednej sprzątaczki w ich kraju. Tak więc przynajmniej patrzcie na to, czy macie szanse na normalną umowę, inaczej doprowadzamy do coraz większego "zchinolenia" naszego kraju, a game devu to już w ogóle
Xellos ma poniekąd rację, choć nie posuwałbym się osobiście do tak hardkorowych stwierdzeń, bo ta praca ma swoje uroki (pomijając oczywiście aspekty wynagrodzenia i umów).
Na początku ta pierwsza część może:
Każda firma ma swoje podejście do pracowników i tego jak im płacić. Ja chyba farta miałem, bo generalnie jak przychodziłem do mojej firmy to gdy mnie pytali ile chcę to powiedziałem kwotę, którą uważałem w tamtym momencie że tyle warte są moje umiejętności (dość sporo jak dla niektórych
). Oczywiście zgodzili się praktycznie od razu zaraz po skończeniu rozmowy rekrutacyjnej podsuwajac mi umowe. Oczywiście na początku mniej bo 2/3 jako okres próbny, a potem tak jak sie umawialiśmy, no i oczywiście na umowe śmieciową. Po 3 miesiącach obietnicy dotrzymali i dostałem podwyżkę do kwoty na jaką się umawialiśmy, co jest jak najbardziej fair. Do tego mieszana umowa o prace na czas niekoreślony (dla składek) z dopłacaniem reszty na umowie śmieciowej.
Co dalej?
Jak się okazało nie bez powodu byli tak chętni by mnie przyjąć od razu. Projekt do którego zostałem przyjęty okazał się bombą na którą się nadziali wyliczając go na max 6 miesięcy, a który ciągnie się już 10 miesiąc bodajże. Do tego moim zdaniem błędy podejmowane na samym początku projektu przyczyniły się do powstania masy problemów z którymi się borykamy do dzisiaj. Począwszy od wyboru silnika po same estymacje projektu. Projekt miał zostać oddany w lutym, a do dzisiaj go wykańczamy, bo zleceniodawca nie chce zapłacić. Co prowadzi dalej do tego, że pojawiły się problemy z wypłacaniem pełnego wynagrodzenia, gdyż kasa się skończyła na projekt i trzeba go domknąć jak najszybciej bo firma w tym momencie do niego dopłaca. Stąd też od lutego zwłaszcza częste crunche by oddać kolejny milestone jak najszybciej i dostać za niego kase.
Wniosek?
Oczywiście wszędzie znajdą się crunche. W głównej mierze zależy to od tego jak firma podchodzi do zlecanych jej projektów. Jeśli jest to podejście "zaoferujemy najmniej byle dostać, a potem się bedziemy martwić czy sie wyrobimy" (w przypadku zleceń) to wówczas powstaje sytuacja taka jaką opisałem wyżej. To nie oznacza jednak, że tak musi być lub będzie zawsze. Jest ciężko czasami, ale daję mojemu pracodawcy kredyt zaufania na słowa, że więcej tego typu pomyłki się nie zdarzą i praca przy następnych projektach będzie wyglądać normalnie. Do tego rzeczywiste możliwości dostępu do technologii są atrakcyjne, więc czemu by nie, zaufam ten jeden raz, a nóż rzeczywiście to był wypadek przy pracy. Wiele osób z moich znajomych mówiło mi żebym sobie darował i poszukał lepszej pracy gdziekolwiek. Ale pomimo faktu, że przynajmniej raz w tygodniu dostaję oferty pracy z różnych corpo to wolę zostać tutaj. Powody ku temu zostawię dla siebie, ale powiem że pomimo faktu, że marudzę na stan rzeczy, to wolę sobie pomarudzić, ale być na koniec dnia zadowolonym z robienia tego co lubię niż pracować za niezłą kasę w stabilnej firmie (corpo i pisanie aplikacji dla banków - gruba kasa, praca pod krawatem i full social z dopłatami) i nie czuć do niej żadnego powołania.
W polskim game devie jest więc tak po części jak to opisuje Xell. Ale to nie znaczy że tak musi być. Główny problem to młodzi studenci programiści i wanna-be designerzy, którzy by móc pracować w game-devie (jakież to wspaniałe móc robić gry!) zgadzają się na robienie za przysłowiową miskę ryżu. Nie będę podawał tutaj kwot, ale rozstrzał stawek w moim zespole jest spory. Dlaczego? Bo chyba tylko ja przychodząc postawiłem na swoim i powiedziałem ile chcę i za ile będę tu pracował. Reszta z nas będąc studentami z myślą, że złapali Boga za nogi pracuje za wiele mniejszą stawkę niż mogli by normalnie brać. Doprowadziło to do dziwnych absurdów, że w pewnym momencie dostawałem więcej niż moi bezpośredni przełożeni w zespole. Xellos nazywa to psuciem rynku i ja sie z tym poniekąd zgadzam. Chińczykami nazwałbym właśnie tych studentów, którzy byle by się wbić do tego przemysłu zgodzą na się dowolne stawki z nadzieją, że kiedyś jak nabiorą doświadczenia to pójdą gdzie indziej i dostaną więcej.
Niestety taka to jest branża, bardziej przypomina to hollywood niż cokolwiek innego - są studia większe i mniejsze, niektórym małym czasami uda się zrobić super film, ale i tak większość pójdzie na nową część Batmana robionego przez Warner Bros.
http://www.gamesindustry.biz/articles/2013-05-15-jason-rubin-metro-last-light-is-the-triumph-of-an-underdogTen artykuł świetnie pokazuje jak to nieraz wygląda w tych mniejszych studiach. Chłopaki z ukrainy zasługują na szacunek za zrobienie gry która zbiera niezłe recenzje, ale którą robili w warunkach wręcz polowych.
Ucieczka za granicę na zachód lub do corpo robiącego gry jest szansą, ale trzeba mieć fart lub znajomości.
No ale zawsze przecież zostaje pójście do stabilnej pracy pod krawatem gdziekolwiek gdzie dadzą dobrą kase i robienie Indie gier wieczorami. Ale tą opcje sobie zostawiam na koniec gdy już będę miał pewnosć, że za robienie gier nie wyżyję i chcę się ustatkować