Szkoda mi potencjału. Gra ma fajny klimat nielegalnych wyścigów, cała otoczka jest w miarę dobrze przemyślana, ale niestety model jazdy jest totalne do dupy, a miasto zrobione tak, że zamiast ciekawych dróg do wyścigów mamy szerokie, nudne ulice. Kiedy zobaczyłem przerywniki filmowe to nie ukrywam, że zostałem pozytywnie zaskoczony. Nieco zapachniało mi najlepszą fabularną samochodówką (o ile można to tak nazwać) czyli Driverem. Niestety, ale na tym skończyły się plusy The Crew. Owszem mapa jest duża, ale co z tego skoro nudna jak cholera. Też nie jestem zwolennikiem wyścigów z otwartym światem, ale właśnie Driver pokazuje, że można zrobić grę w takich klimatach, która przykuwa do konsoli na wiele godzin. W ogóle jak to jest, że staruśki Driver ma model jazdy, który do tej pory jest godny naśladowania (pływające, masywne muscle cars, które zarzucały dupą jak dzikie byki to było coś), a nowe gierki o takiej tematyce rzadko posiadają grywalną fizykę prowadzenia fur. W The Crew mamy przedziwny model jazdy. Czy jedziemy 20km/h czy 150km/h, to gwałtowne ruchy gałką nie robią na furze większego wrażenia. Jedzie wężykiem i trzyma się drogi jakby nic nie ważyła. Nigdy nie będzie dobrej gry wyścigowej jeśli jej najważniejszy aspekt czyli sterowanie zostanie pokpiony. Nie mówię żeby każda gierka naśladowała symulację, bo można zrobić świetnego arcade'a jak się chce. Driveclub jest najlepszym przykładem jak ważny jest model jazdy. Mimo, że gra ma mnóstwo mankamentów, to fizyka jest tak dobra, że ludzie i tak grają w to godzinami. Żałuję, że The Crew zostało tak popsute bo mogło być naprawdę ciekawie.