Biorąc pod uwagę, że przez 5 gier uśmiercania przeciwników setkami, konfrontacji z nadnaturalnymi przeciwnikami, ustawicznego wbijania noża w plecy przez dotychczasowych współpracowników i twistów fabularnych związanych z zagrożeniem wobec bliskich mu osób można by się spodziewać, że psychę powinien mieć co najmniej uodpornioną, więc na końcówkę odejścia Drake'a związaną ze śmiercią kogoś z przestrzeni serii ogarnąłby mnie pusty śmiech na miałkie, wymyślone na siłę zakończenie.
*Nie dotyczy Sully'ego, to by było czyste kurewstwo ze strony ND.
Imo powinien odejść tak jak żył, z Sullym za rękę zjeżdżając dupą w przepaść górskiego wyłomu z oddechem odłamków stali na plecach jednocześnie strzelając do pilota heli i kończąc w blasku wybuchów.
Końcówka przed napisami:
Widzimy, że Nathan w czeluściach górskiej rozpadliny rozłupał czaszkę o różowy kryształ. Krew spływająca po kamieniu uaktywnia jego blask, po paru sekundach da się usłyszeć w tle cichy efekt dźwiękowy:
Po napisach:
Widzimy Elenę w domu trzymającą na rękach dziecko, nagle zauważa na ganku przed schodami małą, kwadratową skrzynię wypełnioną jabłkami. Przez chwilę skonsternowana zabiera skrzynkę i wraca do domu.
Końcowy kadr na krzaki w ogródku, zza petunii wystaje kawałek czerwonej tenisówki.
WE HAVE GONE FULL CIRCLE.