Tak Sylvan przypomniał, więc i ja dodam cegiełkę, że Weapony w FFX były sporym zaskoczeniem, za pierwszym razem podchodziłem do walki ze spoconymi łapami, a jak się okazało niektórzy bossowie fabularni zdecydowanie napsuli mi więcej krwi, w tym najbardziej pamiętam tę dziwkę na szczycie ruin w Zanarkand siejącą negatywnymi statusami na prawo i lewo. Nie pisząc już o tym, że Malboro był śmieszny w porównaniu do innych odsłon, najbardziej dopakowana wersja weapona była na Calm Arenie, nazwy nie pamiętam. To było chyba pośrednim powodem wprowadzenia Dark Aeonów, taki laik tematu jrpg jak ja przeszedł przez większość FFX jak rozgrzany nóż przez masło