Po spierdoleniu drugiej części Castelvani to niech giną.
No tak, bo Konami w swojej historii zrobiło tylko Lords of Shadow 2.
Warto zapłakać, bo to ikona gamingowej branży, jak niegdyś Sega i odpowiedzialna za jedne z najlepszych konsolowych wspomnień końca lat 80-tych, a na pewno w ogólnym przekroju 90-tych. Serce się kraje, że teraz prawie 40 lat historii zostanie rozwodnione przez krojenie znanych serii na mobilne szpile, w których Snake razem z Belmontem będą trzymać się za rączki w oszałamiających 30 teksturkach i biegać na szynach (goń króliczka) za kredyciki uszczuplające realne konto na ciuszki z Piramidogłowym i z dziennym limitem używania węża. Te słowa CEO naprawdę brzmią jak przykry żart dla staroszkolnej społeczności graczy, ale pewnie hajsy się nie zgadzają, wizje Kojimy i innych devów dużo kosztowały więc trzeba siać oświadczenia i strategie pozwalające na klaskanie akcjonariuszy i słupkowych decydentów.