Wczoraj, a w zasadzie dziś (ta sekcja końcowa była baaardzo długa
) skończyłem i ja. Odczucia bardzo mieszane, od zachwytów po rozczarowania, choć nie jakieś duże. Wiele rzeczy ma sens, choć mogą nam się nie podobać. W sumie jest bardzo dużo do napisania na temat tej gry, może później to zrobię, bo z jednej strony korci, z drugiej szkoda trochę czasu. Tutaj kilka luźnych myśli.
Na pewno ku mojemu zaskoczeniu jest to gra przede wszystkim dla fanów oryginału. Tak wiele jest tu zrobione właśnie dla nich, w tym to co nadejdzie dalej. Owszem, Square próbuje powiększyć fanbase, ale bez znajomości pierwowzoru Remake traci tak wiele, że odbiór gry jest znacznie słabszy, a fabuła bardzo miałka (gdyby nie zmiany w scenariuszu byłoby jeszcze gorzej).
To co fajnie wyszło to zabawa z losem.
Przez sporą część gry myślałem, że jest to zbędny zabieg, który porównałbym do natrętnej muchy latającej przy uchu. Zakończenie jednak wszytko ładnie wytłumaczyło i poprzednie wydarzenia nabrały sensu, w wydaniu jakie serwuje Remake. Jest to też sprytny zabieg, aby odciąć się od wielkiego bagażu jakim jest pierwowzór. Po każdej niemal sesji z nowym FFVII, zastanawiałem się, jak oni chcą to wszystko zrobić. Przecież przerobienie całej "siódemki" w taki sposób jak tutaj, to zadanie na kilka - kilkanaście gier. W związku z tym zakładałem, że cięcia będą potrzebne i to grube. Ba, brałem nawet pod uwagę, że nigdy nie zobaczymy finału tej serii, bo przez tyle lat może się wydarzyć wszystko. I w sumie cięcia są, choć wykonane w inny sposób i gracz został już o tym poinformowany. W sumie zabawne jest, jak wiele przekazu od developera do fanów, zostało włożone w wypowiedzi bohaterów. To było genialne.
Czy jest to dobre rozwiązanie w kontekście oryginału? Śmiem wątpić, bo sporo pozmieniali i będą to robić dalej (fajnie byłoby zobaczyć wersję bliską pierwowzorowi). Czy jest to zabieg konieczny? Na milion procent tak, jestem tego pewny. Pytanie jak długo zajęło im obranie takiej drogi, bo pewnie dlatego czekaliśmy tak długo na ten remake.
Niemniej szkoda zmiany tonu gry, zwłaszcza pod koniec jak i kilku postaci.
Końcówka daje tyle nadziei, jest w sumie dość radosna. Postacie, które zginęły tak naprawdę żyją (o ile Wedge był jeszcze do przyjęcia, tak Biggs i najprawdopodobniej Jessie już mniej). Ba, bardzo możliwe, że nawet Aerith przeżyje (choć wciąż nie musi tak być, tego możliwe, że nie odkręcą, choć wielu będzie chciało). Do tego Sephiroth - w oryginale był bardziej tajemniczy, owiany legendą, potężny. Tutaj bardzo dużo z tego stracił, co jest wielkim minusem dla mnie, bo przez lata był moim ulubionym czarnym charakterem. Poza tym dla ludzi, którzy nie znają oryginału, jest postacią wyciągniętą z dupy.
Generalnie mam wrażenie, że Square weszło w Disney Mode.
Co czeka nas dalej? Pewnie sporo znajomych rzeczy i wydarzeń. Część z tego co było na pewno wydarzy się na nowo. Tutaj zaczną się też duże rozbieżności i wycinanie wątków z oryginału. Czy dostaniemy open world? Słowa Aerith można odczytać jako taką sugestię. Pytanie, jak długo Square będzie chciało ciągnąć tę odnogę serii? Ma to jednak spory potencjał, w tym na kolejne gry, których akcja rozgrywa się poza głównym wątkiem. To sprytny sposób - SE stworzyło serię w serii, na fali której może długo jechać.
Mam jedno wielkie pytanie:
O co do cholery chodzi z Zackiem?! Pojawia się on chronologicznie w złym czasie. Z drugiej strony w scenie końcowej jakby go nie było. Czy pokonanie "losu" przez naszych bohaterów ma wpływ na przeszłość? Jeszcze nie miałem czasu dłużej się nad tym zastanowić. Z jednej strony jest to krzepiące, po tym jak zakończenie Crisis Core mnie poskładało. Z drugiej za bardzo mieszają w oryginale.
Summony, choć zostały rozwiązane dużo lepiej niż w FFXV, są wciąż ograniczane, czego nie kupuje i nie rozumiem. Przez to ich przydatność spada.
Za mało walk. Myślałem, że przeciwnicy się zawsze respawnują, co pokrywałoby się nijako z oryginałem, jednak tak nie jest (a przynajmniej nie zawsze). Z drugiej strony to już nie jRPG, a na pewno nie klasyczne.
Jak już kiedyś pisałem - artystycznie trochę za dużo jest naleciałości z naszego życia, przez co gra traci trochę na magii starszej wizji Midgar.
Fajnie jest to, że oryginał z 1997 roku i Remake mogą spokojnie istnieć obok siebie.
Tak czy inaczej mnie kupili. Świetna gra, choć wymaga czasem przyjęcia pewnych rzeczy bez zadawania pytań i zaakceptowania dziwactw. Definitywnie wymaga znajomości oryginału, bez tego sporo traci i na pewno trudniej jest kupić liczne archaizmy. Mimo wszystko jest magia i iskra, które cechowały kiedyś każde FF. Czekam na więcej.