Skończyłem FFXIII po blisko 60h grania.
Poprzednio go zachwalałem w niebogłosy, nawet stawiałem wyżej od X, ale trochę mnie jednak poniosło.
Zawsze trzeba daną grę przejść do końca, aby wygłaszać osądy.
Nadal uważam, że to bardzo dobra gra i bardzo dobry Fajnal, ale końcówka - od 11 rozdziału właśnie - jakoś tak spowolniła tempo, akcję i fabułę. Ostatnie rozdziały to z kolei dziwaczne pomysły, które nie do końca mi się podobały. Walka finałowa to znowu popis SE jak człowieka wkurzyć, długością i ilością tych walk. Chyba już taka tradycja - mam nadzieję, że to nie będzie żaden spojler - 1 boss ziew, drugi z wyniszczającym atakiem zabierającym 90-99% życia, a trzeci to taki, aby był.
Mój pierwszy ukończony FF, gdzie ani razu nie zajrzałem do poradnika. Bossowie sami padali (problemy miałem tylko z ostatnim Roshem - 3 razy walkę powtarzałem), nie było żadnych wielkich otwartych światów, gdzie można się było zgubić i ogólnie to był najłatwiejszy FF, w którego grałem. Może wpływ na to miała zmiana systemu walki - z turowego na h'n's, może dlatego, że nie unikałem walk i nie prułem przed siebie jak wariat, ale sporo expa dzięki temu zdobyłem, a może naprawdę gra jest bardzo łatwa.
Tym, którzy nie grali mocno polecam, bo to - mimo zmiany conceptu walk (tak chyba można śmiało napisać) - bardzo dobry Fajnal, z lekko rozczarowującą końcówką.
W tym roku chcę przejść jeszcze przynajmniej jednego Fajnala. Raczej będzie to FFXIII-2, którego planuję w tym miesiącu kupić, bo z tego co widziałem, to dość krótka przygoda jak na jrpga.