Dla mnie najbardziej się podobał akt pierwszy i... ten w którym wracamy na Shadow Mosses. Reszcie brakowało klimatu , a ten w europejskim mieście to w ogóle żart jakiś...
A w starszych MGSach. Owszem , lokacje się zmieniały , ale każda była inna i każda była bezpośrednio związana z wydarzeniami w grze , byliśmy na bieżąco w wydarzeniach i wszystko prowadziło nas prosto do ostatecznego wątku. W MGS4 latamy to tu to tam , akcja się rozkręca , stopuje ,briefing.. i tak w kółko , chyba każdy akt polegał na tym , że mamy znaleźć Liquid'a , którego to widziano tu , albo tam...