mam dziwne wrażenie, że Sylvan jak i kun po tygodni ostrego ciorania napiszą, że ta gra jest genialna w swojej prostocie. ;] (tak miałem i mam z Pro Evo 10) Wypijmy za te obydwie serie.
Okaże się mateo za .... kilka tygodni.
Październik okazał się miesiącem ssącym $ z konta gracza, co najmniej jak techno laski, na techno party, po techno tabletkach - z tym, że one niekoniecznie $
Ja bynajmniej nieco rozrzutny byłem zasilając swoją półkę kilkoma tytułami (T6 był dziewiątą pozycją). Oczywiście gracz , jako taki przejdzie, jedną, dwie gry w ten czas. Ale można to potraktować jako zimowe zapasy. (Jeszcze Dragon Age, MW2, GoW:C, GT na PSP i komplet w tym roku).
Stąd nierozsądnym było by dać 196zł za
Tekken 6 i go w kąt rzucić po pierwszych niespecjalnych 16 min.
Grze dałem kolejną szansę, niczym nastolatek wybłagany przez swą luba o ten jeszcze jeden raz "będę grzeczna". A to dla tego, iż na prawdę, przez ostatnie kilkanaście miesięcy (nie licząc jednego wyjątku), nie cieszyłem się tak mając jeszcze zafoliowane pudełko z grą (i instrukcja).
Pograłem wczoraj bite 4 godziny. Jak na Tekken , to i tak ocena baaaardzo wstępna, jednak już mam znacznie więcej informacji.
No to jugglujemy :
Oprawa graficzna.Jest zupełnie jak przeciętnej urody dziewczyna. Ani ziębi, ani nie grzeje. Nie zauważyłem nic co by mnie zachwyciło. Ale tez nie ma specjalnie brzydkich elementów. O pardom. Animacja nowych nokautów.
Jest tragiczna. Taka klockowa i rwana. Podobnie jak nowy but Kazka. Dośc powiedzieć, że w DoA 2 na PS2 wyglądało to lepiej. Jednak przyznaję , że nie podziwiałem (a jest co?) szczegółów. Skupiłem się na walce. Jedno jest pewne, Tekken nas do innego poziomu przyzwyczaił.
Przypomnę :
Tekken - absolutnie zachwycił, szczególnie animacją. Właściwie przegrał tylko z BAT.
Tekken 2 - typowy sequel, jednak grafika nieco bardziej dopieszczona.
T3 - do czasu VF3 mistrz w swej kategorii. Najwyżej oceniana gra na PSX była piękną produkcją.
TTT (automaty) - ulepszony T3.
TTT (PS2) - nr jeden graficzny w swym czasie (ci od gloryfikowania SC, mają prawo żyć w błędzie).
T4 - jeszcze ładniejsza, ale już konkurencja mocarna - VF4, DoA 2. Stąd aż tak ogromnego wrażenia nie zrobiła.
T5 - do czasu SC III najładniejsze mordobicie poprzedniej generacji.
T DR (na PSP coś niebywałego, szok. Na PS3 już niekoniecznie).
Jednym się oprawa T6 bardziej podoba, innym mniej, jedno jest pewne. Grafika nie nokautuje gracza, tak jak powinna to robić.
Audio .
Jedna plansza swą muzyką (taka świątynia z płomieniami) mnie zachwyciła. Reszty nie kojarzę na chwilę obecną, a dobrze to nie świadczy o grze - większość utworów z
Soul Blade pamiętam do dziś dzień. Ale jeszcze przysłucham się. Mam na to czas wszakże.
On line.Zabrałem się z tym trybem nieco za bary. Kilkanaście walk w sumie. Niczym walce Korvan rozjechałem przeciwników, ale gdyby hulało wszytko, jak Robbo Boys w Dani podczas finału tamtejszego programu
(polecam :
=) nie było by problemu i mój czas w tym trybie wydłużył by się znacznie, a tak było to raczej podrygiwanie młodej dziewoi po kilku drinkach na szkolnym półmetku.
Kilka razy (a kilka razy kilkanaście walk, to nie w kij dmuchał), postaci były równie czerwone, niczym Enzo perkusisty Pink Floyd. Co oznaczało, iż reagują z ogromnym , rzędu jednej sek. opóźnieniem.
Dramat. W pozostałych walkach równie fatalnie nie było, ale nawet 4.0 studenckiego nie ma co wystawić. O ile jeszcze takim Fengiem, można przykapić, z racji schematu poszczególnych zagrań.
Jednak postaci typu Beak, Mishimy, Hwo i kilku innych wymagają on line jak brzytwy. Ale nie tylko oni.
Wyobraź sobie, że dany cios (w formie kary jakiś juggle starter), trwa 14 fps. Na jego wykonanie potrzebujemy niespełna 4k/s. Akurat opóźnienie przeciwnika wynosi te dziewiętnaście klatek . I co ....
I my nie ukarzemy go, bo nie mamy w zapasie jednej klatki, tylko jesteśmy w plecy tak z osiem , plus dwa piętra następne.
Jak biłem kogoś Hwo, mechanicznie kombinacje na sticku wykonywałem, a buferowały się nieco później. No dobrze, ale juggles to już co innego niż customy.
Stevensonem, można jeszcze w Klitschko się pobawić, ale jak grać kimś bardziej rozbudowanym ....
Przecież nie dawniej jak kilka dni temu grałem kilkanaście walk z A-n. Później po kilka z innymi w SF IV. Grało się wybornie. W T6 bezczelnie zaawansowany technicznie gracz jest karany. Bowiem zamiast dwiema, trzema akcjami skończyć rundę, potrzebuje ich więcej. A niby dlaczego? Bo on line jest jaki jest.
Grywalność. Gra jest dziwna. Zupełnie pozmieniano jej szkielet, a na cóż skoro był znakomity? Arcade , to jakieś nieporozumienie. Raz, dwa, przechodzimy, zdobywamy postać, oglądamy film, a tutaj ....
Azazaela mogli sobie darować. Tak jak Nancy. T.O. był dziwakiem, ale dało się nim i z nim grać. W T DR dostaliśmy śmiesznego Jinpachiego, teraz to. Az strach pomyśleć, co też Tekken kolejny przyniesie.
Nie chodzi, o to że oszukuje i jest wymagający. taki być powinien ostatni boss, ale niekoniecznie powinien zasłaniać cały ekran, puszczać muchy i rzucać koparkami, tak by gracz nie wiedział, co , jak, kiedy go huknęło, no i kiedy. To ie jRPG.
A Nancy. Mój Hwo miał ponad pół kreski. Ona (on) jakieś 4 %. Nagle laser po podłodze, spadam i "dziękuję". Ha. No rewelacja.
Oczywiście siedem Tekkeńców on line nie miało i grało się świetnie. Tu też tak jest (mowa o graniu off line). Do dalej wspaniała gra, ale jak już aplikują coś, to niech to dobrze zrobią. bardzo dobrze. Świetnie, a nie kiepsko, ku stronę co najwyżej bycia poprawnym. To troszkę tak jakby chodzić do szkoły i mieć średnią w okolicach "trzy i pół", lub kupić bilet do kina i w połowie drogi się wrócić.
Z kumplami, którzy siedzą obok nas, nie ma sprawy. Zbierze się dwóch, więcej pasjonatów, godziny zabawy zapewnione. Ale co ze znajomymi z listy?
Ma się to skończyć na "ch** przegrałem przez te lagi".