Mam podobny problem co Mr. Zombie. Mnogość tych "hardcorowych", "prawdziwych" graczy mnie wykańcza. I czym oni się takim różnią od tych co grają na Wii czy jakiejkolwiek konsoli.
Może należy ustawić normy które będą obowiązywać na całą Unnię Europejską która precyzyjnie oddzielą graczy prawdziwych od tych nie istniejących. Bo jeżeli ktoś nie jest prawdziwy a gra to czy jeszcze w ogóle istnieje? Niech będzie jasno powiedziane że nie wolno grać na Wii, należy grać przynajmiej 5 godzin dziennie, wtedy gracze istniejący (prawdziwi) będą mogli naprawdę powiedzieć że istnieją, że grają. Ci zaś co istnieć nie mogą (bo nie są prawdziwi) będą obiektem wyzwisk, co z tego jak nie istnieją?
Chciałbym spotkać gracza nie prawdziwego, myślę jednak że on istnieje ale jedynie w wyobraźni tych właśnie prawdziwków, którzy zatopieni we własnej prawdziwości krzyczą na tych co w ogóle nie istnieją...
"Gram więc jestem" - Prawdziwy Gracz
"..." - Nie Prawdziwy Gracz (potencjalny użytkownik Wii)
Chciałem już skończyć, ale nie mogę. Czy gry na Wii są mniej grywalne niż te z np. Ps2? (przez resztę posta służyć mi będzie za przykład prawdziwej konsoli). Odpowiedź jest jasna, oczywiście że nie, niektóre mniej, niektóre bardziej różnie, jeżeli chodzi o grywalność są w pełni normalne.
Nie będę roztrząsał się ("spuszczał" jak to rozbrajająco skomentował, jakiś komentarz, Tokar_Sama) nad oprawą gier bo to nie jest najważniejsze, gracz prawdziwy gra i to jest najważniejsze samo granie, grywalność i pochodne, a nie pozory jakimi są oprawa oraz fabuła, bo prawdziwy gracz wie że w gry się zwykle gra a nie czyta. Są gry które oczekują czegoś więcej ale większość głównie polega na graniu, sednem sprawy zawsze jest granie. Trochę się poogląda, trochę posłucha ale jak sama nazwa wskazuje w grę się gra a gracz, gra!
Problemem być może długość rozgrywki, większość gier na Wii jest krótka jeżeli chodzi o stricte czas od zaczęcia rozgrywki do jej skończenia (teoretycznego, napisu The End), na Ps2 możemy zaś uświadczyć tytuły długie, jednak często monotonne i po jednym przejściu komu się chce grać? W tytuły z Wii można grać dłużej mimo ich teoretycznego przejścia, czy gracz prawdziwy więc nie przechodzi gier 2 razy? Nie wraca do nich aby zasmakować miłych momentów? Taki gracz staje się przechodniem, który już nie gra a przechodzi gry.
Bo granie samo w sobie i ogólnie u podstaw miało nieść frajdę i zabawę, czy Pong był mega skomplikowaną grą z super fabułą dźwiękiem i aparycją? Nie ale Ci co w niego grali w czasach Atari mieli ubaw po pachy i byli graczami, napewno prawdziwymi (znam kilku co do dzisiaj grają na A2600, ja też na nim gram bo lubię grać w gry które są grywalne). Więc czy tak wiele się zmieniło? Czy teraz standardem egzystencji gracza jest jakiś wyimaginowany świat gier bardziej poważnych? Czy to nie jest już przerost formy nad treścią?
Gdy GRAcz kupuje GRE chce w nią poGRAć i w nią GRA. Gra by grać, i fajnie jak jest świetna oprawa i fabuła ale kiedy sama przyjemność jaką niesie gra jest mierna?
Wracając znów do przeszłości bo w niej kryją się nauki nieśmiertelne, Pong nie mógł mieć świetnej oprawy, była to pierwsza z gier i właśnie na niej można świetnie zaobserbować właśnie granie, nie ma na co patrzeć (brak nowoczesnej grafiki) ani co posłuchać (dwa dźwięki na całą grę) ale można było pograć, można grać do dziś. I czy będziemy uważać osobę grającą w Ponga za gracza nie prawdziwego? Moim zdaniem jest on jeszcze bardziej prawdziwy od tego wpatrzonego w miliony pikseli i setki świetnych tekstur "prawdziwego" gracza, bo on tylko GRA.
Ważne aby o tym pamiętać, nikogo nie chciałem urazić czy też krytyokwać jakąś konsolę (Ps2, konsole nowej generacji) wszystkie dla mnie są świetne i uważam że żadnej nie wolno ignorować, odrzucać. Bo zakładać z góry to należy bluzę, należy próbować i pamiętać aby cieszyć się rozgrywką, grą, graniem. Więc po co się kłócić? Robić jakiś chory System Wars? Jak słyszę tę nazwę to wyobrażam sobię taką ustawkę fanów Sony, Nintendo i Microsoftu. Wszyscy się leją nie wiadomo do końca po co, i dlaczego, tak jak kibice piłki nożnej kochają swoje kluby (konsole) i sedno czyli piłka nożna (gry) jest pomijane. Po co użytkownik, teoretycznie, siedzi 4 godziny na forum i broni konsoli aby potem 2 godziny pograć? Jaki w tym jest sens, może to jest jakaś dzika przyjemność? Miec konsole pod telewizorem i bronić ją w interneci przed atakami takich samych tylko z inną konsolą? Ludzie, przestańcie.