Ok, skończone w ok. 17h, więc devilowski standard.
Aktualnie poprawiam oceny za misje (by przynajmniej A mieć wszędzie), poluję na purpurowe i niebieskie orby i dokańczam sekretne misje- jeszcze 4 zostały.
Backtracking nie męczy, bo miejscówki są wykonane genialnie i aż chce się postać i popatrzeć po prostu. Całość jest zgrabna, świetna i gra się uber przyjemnie- fabularnie miło, graficznie pięknie, muzycznie big plus.
Co do bossów- sa faktycznie łatwiejsi, nie ma porównania do Agni i Rudry, Nevan, czy tego niebieskiego gluta z pierwszej części (ci to dla mnie osobista apokalipsa serii DMC), nie ma też takiej satysfakcji, no ale cos za coś. Niewielkie problemy sprawił jedynie Bael (uważany za łatwego niby- te rusałki są zdradliwe) i Dante (całkowicie nieprzywidywalny czasami, a ma z czego wybierać), cała reszta padała szybko i sprawnie.
Ostatni boss rozczarowywał- nie tego się spodziewałem. Klimatem i stopniem trudności nie dorównywał Mundusowi czy Vergilowi. Najgorsze jest to, że główny boss przed nami non stop ucieka! No litości, tak nie robią przeciwnicy w DMC, a w szczególności bossowie...
Polecam, polecam, z przyjemnością wymasteruję jeszcze SoS, zobaczę jak sobie dam radę na DMD, exceed powoli łapię i świetny patent, a bloody palace stwierdzam że jest niemożliwy do ukończenia- trzeba być naprawdę japończykiem z nerwicą palców by to przeżyć.