No właśnie Panowie. Zadanie w tym topicu brzmi: podaj przykład jakiejś Waszej konkretnej akcji (nagły atak złości i furii), którą spowodowała sromotna porażka w grze.
Aby nie być gołosłownym podaję mój przykład:
Pierwsza połowa lat 90'tych, niezapomniana Amiga 600 (niech Ci ziemia lekką będzie) oraz gra Cannon Fodder. Przypomę, że cudo to znajdowało się na 3 dyskietkach, a 4 trzymało się w rezerwie jak zapis kopii bezpieczeństwa. Niestety takie rozwiązanie sprawiło, że jako niedoświadczony gracz nie byłem w stanie ówcześnie sformatować dyskietki i utworzyć rzeczony "save disc". Grałem więc za każdym razem od początku, czerpiąc z tej gry niesłychanie dużo szczęścia. Do czasu...
Około 9 lub 10 misji (a każda z misji składała się od 1 do 5 faz) otrzymałem zadanie zniszczenia wielkich bunkrów z działka osadzonego na środku mapy (musiałem się dostać tam wpław - wyspa). Cała zabawa polegała na tym, iż trzeba było obejśc do okoła wszystkie bunkry, wyeliminować żołnierzy z bazookami, a dopiero na końcu zasiąść w działku i dokonać ostatecznych zniszczeń. Programiści przydzielili do tej fazy misji 5 wojaków. W zapasie miałem ich ponad 100 (bo wcześniejsze misje znałem już na pamięć). Niestety w naderszybkim czasie straciłem większść swych sił desantowych... - na placu boju pozostał jeden jedyny szeregowiec. Ruszyłem nim do ataku i szło mi całkiem nieżle. Po uporaniu się z bazookami zdobyłem wysepkę i juz PRAWIE rozwaliłem bukry...
Prawie bo jakiś cieć rzucił mi pod nogi granat niszcząc działo, zabijając mojego szeregowca i wprawaijąc mnie w furię...
Spokojnie wstałem, odłączyłem myszkę od Amigi, chwyciłem gryzonia za końcówkę kabla i zacząłem wywijać myszką w powietrzu nad swą głową. W ataku agresji uderzałem w kolejne ściany, blat stołu, podłogę etc. Ulżyło mi totalnie...
PS: Oczywiście kiedy tylko poznałem tajniki formatwania "save discu" z radością wróciłem do gry i wycisnąłem z niej ostatnie soki.