Obejrzałem sobie walki Pudziana i Mameda i tak: Pudzian wygrał zasłużenie - miał obalenia, dominował w parterze (chociaż nic nie pokazał), g'n'p, udawało mu się punktować w stójce. Techniki zero, baaardzo słaba wytrzymałość, ale ja daję Mariuszowi kredyt zaufania na przyszłość, przecież to kalafior jest jeszcze nie obity. Dużo treningów kardio, polepszyć walkę w parterze (z jego masą i siłą grzechem jest nie próbować jakichkolwiek dźwigni).
Mamed - ha, od razu widać było, że Khalidow nieco zlekceważył przeciwnika. Pierwsza runda dla Japończyka zdecydowanie (prawie "skończył" Mameda, co to było?kimura??). Druga runda dla Khalidowa - mimo górnej pozycji, Sakurai dostawał po buzi, jakoś wybronił się z gilotyny, a na dodatek Mamed umiejętnie kontrował i omijał techniki Japończyka (po jednej z takich akcji znalazł się nieomal na plecach Sakuraia!). Ostatnia runda jednak bardziej dla japońca (aktywniejszy, g'n'p). Bardzo dziwie się taktyce polskiego czeczena obmyślonej ma tą walkę. Zero stójki, półdystansu, kopnieć. Coś dziwnego dzieje się z "naszym" chłopakiem! Mam nadzieję na rewanż we wrześniu!
Ps. Dla wszystkich tak zatwardziale krytykujących Pudziana, zrozumcie, to początkujący fajter (ile on robi te mma, rok??). Nie ma się co dziwić brakowi techniki, obicia, itp. Przed nim długi czas treningów. Ja szanuję ten wysiłek, bo wierzcie mi to wcale nie jest takie łatwe na jakie wygląda.
Jakiś czas temu miałem okazję powalczyć z chłopakiem o ośmioletnim doświadczeniu w mma. Powiem krótko - zero szans! Nie ważne czy stojąc czy w parterze, gość dominował nade mną całkowicie. Czy wy wiecie jak bolą lowkicki takiego gościa?? Polecam iść na trening i przekonać się na własnej skórze. MMA, to nie zniewieściała piłka nożna, tam na prawdę są tylko pot, krew, ból i masa satysfakcji! Szanujcie tych fajterów!