Ładne lustro.
ale gamonie na parkingach z każdej strony zdążyły już ją porysować i powgniatać...
Kwestią dygresji. Sprzedawałem jakiś czas temu miastowe autko koleżanki, przy braku znajomych chętnych do kupna to była katorga. Wystawienie auta, kilkunastoletni samochód w cenie nowego roweru (tańszy od Wooykowego o prawie połowę), a ludzie oczekują cudów na kiju i wybrzydzanie na poziomie kupna fury za minimum 30 koła. Po kolejnej, chyba siódmej ustawce z potencjalnym klientem miałem już całkowicie wyje
bane i stawiałem temat na styl: bierzesz, albo nie, ze 3 lata pojeździ, cudów nie ma, albo nie marnuj mojego czasu
Zdecydowanie więcej się natrudziłem, niż warta ta zabawa. Aha, ludzie jednak są głupi i uwielbiają, jak się ich okłamuje (nie no, może za duże słowo). Gdy stawiałem sprawę uczciwie i na zadane pytanie mówiłem, co ewentualnie trzeba zrobić, gdzie blachę pieści ruda, etc. od razu rezygnacja. Wystarczyło, że nie dopowiedziałem wszystkiego, albo stwierdziłem, że jest tip-top, to oczy się świeciły. Stąd te kuriozalne sytuacje z 15-letnimi samochodami nie przekraczającymi magicznej bariery 200 tys. km i zdjęcia na aukcjach, jakby stare auta co dopiero wyszły z fabryki oraz były maksymalnie wychuchane. Uważam, że wolę obejrzeć ujebany silnik i starą, wytartą kierownicę, bo mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś leci wchuja, niż wnętrze starego rzęcha odwalone, jak w katalogu.