Autor Wątek: Książki - jakie lubicie?  (Przeczytany 212653 razy)

0 użytkowników i 4 Gości przegląda ten wątek.

Kert

  • PIERESTROJKA
  • *****
  • Rejestracja: 21-01-2008
  • Wiadomości: 16 546
  • Reputacja: 255
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #920 dnia: Marca 01, 2014, 10:58:09 am »
GODDAMN SON :o

Zasadnicze pytanie. Prowadzisz jakiegoś bloga na necie?

Marins

  • Gość
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #921 dnia: Marca 01, 2014, 11:28:41 am »
POK rewelacyjny tekst. Bardzo mądre przemyślenia. Powinieneś pisać recenzje książek :)

Wojtq

  • Marynarz z Potiomkina
  • *****
  • Rejestracja: 01-09-2006
  • Wiadomości: 4 855
  • Reputacja: 42
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #922 dnia: Marca 01, 2014, 11:54:30 am »
Powinieneś pisać książki.
Fixed.

Nie chcę umniejszać procederowi recenzowania (czegokolwiek), ale będąc tak oczytanym i umiejąc sprawnie posługiwać się słowem pisanym byłoby wskazane wykorzystać to, by stworzyć coś nowego. ;)

Super tekst POK, zachęca do sięgnięcia po Biblię. Planujesz w następnej kolejności zabrać się za Stary Testament?
PSN ID: WojtqGO

Kert

  • PIERESTROJKA
  • *****
  • Rejestracja: 21-01-2008
  • Wiadomości: 16 546
  • Reputacja: 255
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #923 dnia: Marca 01, 2014, 12:00:00 pm »
Powinieneś pisać książki.
Fixed.


Ewidentnie powinieneś POK gdzieś wrzucać te swoje opisy i recki, a nie na niszowe forum o niczym. W ogólnopolskich czasopismach słabsze widziałem.
« Ostatnia zmiana: Marca 01, 2014, 12:03:38 pm wysłana przez Kert »

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #924 dnia: Marca 01, 2014, 12:11:25 pm »
Bloga żadnego nie prowadzę. Nowy Testament jest tekstem, przy którym ciężko przejść obojętnie i tak jakoś wyszło, że zebrało mi się na głębsze przemyślenia.

Super tekst POK, zachęca do sięgnięcia po Biblię. Planujesz w następnej kolejności zabrać się za Stary Testament?
W najbliższym czasie raczej nie, ale kiedyś, możliwe. Tylko to jest już znacznie cięższa przeprawa ;)

Ewidentnie powinieneś POK gdzieś wrzucać te swoje opisy i recki, a nie na niszowe forum o niczym. W ogólnopolskich czasopismach słabsze widziałem.
Wrzucam też na biblionetkę. To dość popularny serwis.


Niedługo zrobię też posumowanie książkowe z lutego (a było tego trochę).

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #925 dnia: Marca 01, 2014, 12:39:28 pm »
Jeszcze małe uzupełnienie do recenzji.

Moim zdaniem pismo natchnione przez Boga, powinno być tak nieskazitelne, uniwersalne i mądre, że nawet osoba niewierząca, bądź wyznająca inną religię, szybko doceniłaby jego wspaniałość, spójność oraz prostotę w ujmowaniu trudnych problemów.

Poniżej podam kilka fragmentów, które w Nowym Testamencie mi się nie spodobały:

"Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien" [Mat. 10, 34-37]

"Ten, kto kocha swoje życie, straci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne" [Jana 12, 25]

"Żony niechaj będą poddane swym mężom jak Panu" [Efez 5, 22]

"Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne, kto jest nieposłuszny Synowi, nie ujrzy życia, lecz pozostaje na nim srogi gniew Boży" [Jana 3, 36]

"Słyszeliście, że powiedziano: „Nie wolno ci cudzołożyć”. Ale ja wam mówię, że każdy, kto się wpatruje w kobietę, aby do niej zapałać namiętnością, już popełnił z nią cudzołóstwo w swym sercu" [Mat. 5, 27-28]

"Każdy, kto się rozwodzi ze swą żoną – jeśli nie na podstawie rozpusty – naraża ją na cudzołóstwo, a ktokolwiek poślubia rozwiedzioną, popełnia cudzołóstwo" [Mat. 5, 32]

"Jeżeli ktoś chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie swój pal męki, i stale mnie naśladuje" [Mat 16, 24]


Znalazłoby się tego więcej. Oczywiście Nowy Testament ma też bardzo dużo cytatów, które z powodzeniem można by oprawić w ramkę i powiesić nad biurkiem. Mimo to pewien niesmak pozostaje.

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #926 dnia: Marca 02, 2014, 13:39:30 pm »
Dzieci Arbatu (Anatolij Rybakow)
Rosja lat trzydziestych XX wieku bynajmniej nie należała do przyjemnych miejsc. Zsyłki, obozy, prześladowania, brak wolności słowa – wszyscy już o tym słyszeliśmy. Dzieci Arbatu mają natomiast jedną zasadniczą zaletę, której nie posiadają książki historyczne. Obraz ZSRR jest przedstawiony z perspektywy zwykłych ludzi, zajętych własnymi sprawami. Każdy bohater ma własną psychikę i na swój sposób poszukuje miejsca w świecie. Wiara w nowy system przeplata się ze strachem i obawami. Powieść jest napisana bardzo dobrze i czytelnik szybko zostaje wciągnięty w wir wydarzeń. Rybakow spróbował także w swym 5-tomowym cyklu (ostatni, 6 tom, niestety nie został napisany i historii brakuje zakończenia) naszkicować portret Stalina, przedstawiając jego machinacje i drogę rozumowania. Niektórzy narzekają na ten element powieści, ale dla mnie stanowi tylko uzupełnienie całości i wzbogaca lekturę.
Polecam!
9+/10

Trzydziesty piąty i później (Anatolij Rybakow)
Trzeci tom cyklu Dzieci Arbatu. Równie dobry, jak poprzednie dwa tomy. Aktualnie zacząłem czytać czwarty – Strach.
9+/10

Patologia normalności: Przyczynek do nauki o człowieku (Erich Fromm)
Fromm widzi w amerykańskim kapitalizmie lat 50-60 źródło postępu i poprawy warunków bytowych, jednak dostrzega również jego wpływ na psychikę wiecznie zapracowanych i zalatanych ludzi, którzy chcą stale więcej i więcej, by zapełnić wewnętrzną pustkę wynikającą z braku twórczego spełniania się w zawodzie. Kiedyś praca była jednostkowa, a więc unikalna, wymagająca własnej inicjatywy, dzisiaj natomiast w wielu sektorach się zmechanizowała, jest traktowana wyłącznie jako źródło dochodów. Powodem tego stanu rzeczy jest wiele zaburzeń psychicznych, zaczynając na niespokojnym śnie, a na ostrej nerwicy kończąc. Fromm zawsze pisze z sensem (nawet jeśli z pewnymi rzeczami można się nie zgadzać), dlatego jego książki mają wymiar ponadczasowy i podstawowe myśli wcale nie zdezaktualizowały się w ciągu ostatniego półwiecza.
7+/10

Najnowsza historia Polski 1980-2002 (Wojciech Roszkowski)
Znakomita książka o najnowszej historii Polski. Spodobało mi się, że Roszkowski nie sili się na polityczną poprawność za wszelką cenę. Stara się być obiektywny, ale jednoczenie próbuje przedstawić faktyczny obraz danej sytuacji. Jeśli jakiś polityk czy rząd spartolił robotę, to mówi otwarcie, że tak było i jakie były tego przyczyny oraz skutki. Na pewno nie każdemu przypadnie do gustu taki sposób opisywania historii. Ja w najbliższych miesiącach zabieram się za Historię Polski 1914-2005 Roszkowskiego i też raczej się nie zawiodę.
8/10

Łowcy kości (Steven Erikson)
Szósty tom tej monumentalnej sagi za mną. Czuć już lekkie zmęczenie materiału, lecz Erikson wciąż trzyma bardzo wysoki poziom.
8/10

Królowa deszczu (Katherine Scholes)
Przejmująca opowieść o losach dwóch kobiet związanych na całe życie z pracą misjonarską i Afryką. Połączonych grubymi więzami przez wspólny los i wielką tragedię. Jest to powieść, a nie beletryzowana autobiografia, ale łatwo można się pomylić. Narracja prowadzona jest w sposób bardzo osobisty. Można odnieść wrażenie, że czytamy świetnie napisany pamiętnik. Pełen drobnych sporów, zmartwień, małych i wielkich radości. Szczególnie pierwsza połowa książki mi się ogromnie podobała. Później autorka niestety przesadziła z dramatyzmem, niwecząc zrównoważony obraz z pierwszych stron. Mimo to, jako całość, Królowa deszczu i tak wypada bardzo dobrze. Na pewno warto przeczytać i poznać Afrykę oraz pracę misyjną, od tej bardziej ludzkiej strony.
8/10

Gra możliwości: Esej o różnorodności życia (Francois Jacob)
Książka krótka, lecz dość wymagająca. Francois Jacob, laureat Nagrody Nobla z medycyny, prowadzi w niej rozważania filozoficzno-naukowe dotyczące życia i ewolucji. Autor zastanawia się czym jest płeć, starzenie się, na czym polega dziedziczność i rozmnażanie. Kogo interesują podobne tematy, ten może bez obaw sięgnąć.
7/10

Krótka historia Stephena Hawkinga (Kitty Ferguson)
Stephena Hawkinga kojarzą chyba wszyscy. Przekrzywiona postura oparta bezwładnie o nowoczesny fotel inwalidzki i dobiegający znikąd odgłos syntezatora mowy, to jego znaki rozpoznawcze. Ale każdy też zdaje sobie sprawę, że pod tym zniszczonym przez stwardnienie zanikowe boczne ciałem, kryje się wielki, wciąż niezwykle aktywny i bystry umysł. Hawking jest nie tylko światowej sławy fizykiem, ale i autorem cenionych książek popularnonaukowych.
Kitty Ferguson napisała dzieło niestandardowe, będące gdzieś pomiędzy zwykłą biografią, a pozycją z gatunku tych, które pisuje sam Hawking. Nie tylko opisuje losy znanego fizyka, lecz objaśnia również prezentowane przez niego teorie. I wychodzi jej to nawet całkiem nieźle! Będzie więc sporo o czarnych dziurach, a także o kwantach, teorii względności, Wielkim Wybuchu, zasadzie antropicznej itd. Noty biograficzne zajmują może 1/3 miejsca, reszta to fizyka. Warto mieć to na uwadze. Trzeba jeszcze podkreślić, że książkę zdobią bardzo ładne ilustracje, ukazujące Hawkinga od młodości, do współczesności.
8/10

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #927 dnia: Marca 12, 2014, 16:49:50 pm »
Zostałem mile zaskoczony po przyjściu z pracy :D

Za recenzję Nowego Testamentu dostałem wyróżnienie i nagrodę od biblionetki:
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=874828&aid=875059&answer#875059

Mała rzecz, a cieszy :)

Recenzja nie została zaliczona do polecanych przez redakcję, więc tym bardziej się zdziwiłem dostając PW o nagrodzie.

Marins

  • Gość
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #928 dnia: Marca 12, 2014, 19:04:41 pm »
Gratuluję Pok  :) 8)

Ryo

  • Global Moderator
  • PIERESTROJKA
  • *****
  • Rejestracja: 25-10-2005
  • Wiadomości: 31 259
  • Reputacja: 535
  • "Using no way as way, having no limitation..."
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #929 dnia: Marca 12, 2014, 20:27:52 pm »
Gratulacje :) Muszę przeczytać reckę,bo jeszcze nie ogarnąłem.

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #930 dnia: Marca 12, 2014, 21:44:17 pm »
Dzięki. Trzeba było się pochwalić przed e-kolegami ;)

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #931 dnia: Marca 19, 2014, 21:30:34 pm »
Przeczytałem sobie dzisiaj napisaną przeze mnie kilka lat temu recenzję książki George'a Friedmana "Następne 100 lat" (wydana w 2008 roku) i może niektórych zainteresuje jeden fragment:
Cytuj
Przejdźmy teraz do treści książki. Autor przewiduje, że mimo pomniejszych kryzysów Stany Zjednoczone utrzymają hegemonię przez kolejne stulecie:

"Ostatecznie, jeśli starałem się przedstawić w tej książce jakąś zasadniczą myśl, to taką, że Stany Zjednoczone nie tylko nie stoją na krawędzi upadku, ale dopiero wchodzą w okres największej świetności"[2].

Ale ta książka dotyczy nie tylko USA. Friedman zwiastuje wielki kryzys w Chinach, spadek znaczenia Rosji po 2020 roku, oraz wiele innych wydarzeń. Szczególne miejsce przypada Polsce, Turcji i Japonii. Wielu zapyta pewnie teraz z niedowierzaniem: Polsce? Tak, Polska jako najmocniejszy punkt dawnego bloku sowieckiego, wspierana przez USA, oprze się niezdecydowanej postawie Rosji, chcącej odzyskać utraconą po upadku ZSRR strefę buforową. Z czasem powstanie potężny "Blok Polski" czyli koalicja krajów wschodniej Europy. Co ciekawe, Friedman przewidział wkroczenie wojsk rosyjskich do Gruzji w okolicach 2010 roku. Polska ma ulec podobnej prowokacji w latach 2015-2020.
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=526804

A tu jest ciekawy wywiad z Friedmanem z listopada 2012 roku:
http://www.forbes.pl/artykuly/sekcje/20-pytan-do-/wojna-bedzie-i-tak,31316,1


Ps. Dla jasności. Książka była pisana przed wydarzeniami w Gruzji i Friedman uważał, że dojdzie tam do konfliktu w okolicach 2010 roku, do zajęcia Osetii Południowej doszło jednak już w roku 2008.
« Ostatnia zmiana: Marca 19, 2014, 21:36:26 pm wysłana przez POK »

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #932 dnia: Marca 24, 2014, 16:42:52 pm »
Krótka historia wszystkiego (Ken Wilber)

Ken Wilber jest jednym z najpopularniejszych współczesnych filozofów. Jego książki zostały przetłumaczone na wiele języków i cieszą się wielkim powodzeniem. Ja swoją przygodę z nim zacząłem od wspaniałych „Śmiertelnych nieśmiertelnych”, ale dopiero „Krótka historia wszystkiego” wprowadziła mnie w podstawy jego teorii. Czy rzeczywiście stworzył filozofię integrującą myśl Wschodu i Zachodu, jak twierdzą jego zwolennicy? Czy może jest to kolejny fałszywy prorok, obiecujący wiele, lecz dający tylko puste frazesy? Trudno jednoznacznie stwierdzić. Prawda zdaje się leżeć gdzieś pośrodku.

Pierwsze strony przywitały mnie niestety dość niemiłym akcentem. Wilber zauważa, że ptasie skrzydła nie mogły powstać od tak, z kończyn, a serię przypadkowych zmian ewolucyjnych również musimy wykluczyć, gdyż częściowe, przekształcające się przez tysiące lat skrzydła byłyby przez te tysiące lat jedynie kulą u nogi, a nie sprzyjającym czynnikiem ewolucji, że zatem do tak gwałtownej przemiany nie mogło dojść tylko na drodze mutacji i selekcji, musiała kierować nią jakaś inna siła. Wilber nie bierze jednak pod uwagę faktu, iż ten pre-ptak wcale nie musiał mieć od razu zdolności lotu. Mógł przecież w pierwszym okresie swego istnienia używać tych nierozwiniętych skrzydeł np. do szybowania (co chroniłoby go przed upadkiem z wysokości czy służyło do szybszego przemieszczania się). Z początku ograniczonego do kilku sekund, a wraz z rozwojem - trwającego coraz dłużej, aż w końcu nabrał możliwość swobodnego lotu.

Wilber akurat teorii ewolucji nie poświęca wiele miejsca w swej książce (i chyba dobrze), ale takie niedopatrzenie źle o nim świadczy. Co gorsza, jest w tym przypadku bardzo pewny siebie i szybko wyciąga nieuprawomocnione wnioski:

„Niezależnie od tego, jak wyjaśniamy sposób zachodzenia tych niezwykłych przemian, niezaprzeczalnym faktem jest, że zachodzą. (…) A więc ewolucja jest częściowo procesem transcendencji, który włącza to, co było wcześniej, a potem dodaje niewiarygodnie nowe składniki. Pęd do samotranscendencji jest zatem immanentnym elementem Kosmosu”*.

Nie mam nic przeciwko teoriom nadającym ewolucji celowość, jeśli robią to rozważnie i z uwzględnieniem własnej omylności. Proces tworzenia mutacji genetycznych w końcu do dzisiaj, o ile wiem, nie został zadowalająco wyjaśniony. Wadami Wilbera są jego stanowczość i niezachwiana pewność. Wyraźniej rysują się te cechy w dalszej części książki, w której bardzo ostro i aż do znudzenia (dosłownie) krytykuje różne filozofie i prądy myślowe (najczęściej używanym przez niego słowem na ich określenie jest „koszmar”), jednocześnie prezentując własną myśl jako niemalże doskonałą, zwieńczającą wszelką wiedzę filozoficzną. Jego twierdzenia są często skrajne i ukazują poszczególne paradygmaty w jaskrawym świetle, dlatego osoby nieobeznane z filozofią mogą łatwo dojść do wniosku, że przeważająca część historii ludzkości była jednym wielkim nieporozumieniem (choć odnosi się to tylko do myśli Zachodu). Wilber krytykuje politeizm, monoteizm, dualizm, materializm, empiryzm, romantyzm, ekofeminizm, ekomaskulinizm...

W każdym razie jest tego trochę i mógłbym długo pisać, dlaczego nie podoba mi się to i tamto, ale nie chcę wywołać wrażenia, że „Krótka historia wszystkiego” to tylko bezwartościowy pseudonaukowy gniot. Niektóre fragmenty są naprawdę interesujące i czytając je można rzeczywiście odnieść wrażenie, że to, o czym autor pisze, ma sens! Nie tak wielki i wszechogarniający, jak może chciałby, ale na pewno znajdzie się tu sporo ciekawych rzeczy.

Głównym celem Wilbera była synteza myśli Wschodu i Zachodu. Proste uszeregowanie tysięcy lat rozwoju, które posłuży do zbudowania bardziej holistycznych systemów, łączących subiektywizm z obiektywizmem, ducha z materią, lub, jak to określa Wilber, Wielką Trójkę (ja, my, to). Podstawowym pojęciem są holony, czyli części-całości. Na przykład atom jest holonem, bo sam składa się z kwarków, a zarazem stanowi część składową komórek organicznych. W teorii Wilbera wszystko składa się z holonów, te z kolei grupują się w holarchie (wymiary/poziomy, które zawierają wszystkie wymiary/poziomy będące niżej w hierarchii). Zgodnie z ideą holarchii Wilber utworzył tzw. cztery ćwiartki. Pierwsza zawiera subiektywne odczucia jednostki/holonu (np. percepcja), druga - subiektywne odczucia grupy (czynniki kulturowe), trzecia - obiektywne wzorce jednostki (np. części mózgu służące do odczuwania emocji), czwarta - obiektywne wzorce grupy (związane z podziałem społecznym). Każdy poziom ma swój odpowiednik w każdej ćwiartce i może się zdarzyć, że nie wszystko będzie grało, np. gdy cywilizacja osiągnie wysoki poziom rozwoju, a my i nasza kultura będziemy wciąż na niskim. Ogólnie warianty czterech ćwiartek zostały zestawione zbyt arbitralnie, ale łatwo da się wyłapać sens, jaki stał za tą segregacją.

Szczególnie w teorii przedstawionej w „Krótkiej teorii wszystkiego” spodobało mi się przedstawienie rozwoju świadomości każdego człowieka. Najpierw, jako dzieci, jesteśmy skrajnie egoistyczni, z czasem coraz bardziej decentralizujemy spojrzenie na świat i zaczynamy utożsamiać się z coraz szerszymi kręgami natury. Z początku jest to rodzina, plemię, później naród, rasa ludzka, zwierzęta itd., aż przekroczymy samych siebie i zjednoczymy się Duchem (do ostatnich poziomów świadomości można dojść za pomocą praktyki medytacyjnej lub podczas bardzo głębokiego wglądu w istotę rzeczy). Nie da się jednak zrozumieć wyższych poziomów świadomości przed ich osiągnięciem, dlatego osoby z niższych poziomów nie zrozumieją osób będących na poziomie wyższym. Dziecko widzi świat inaczej niż dorosły, głupiec ma węższe wyobrażenie o świecie od mędrca. Poza tym każdy poziom ma własne stany patologiczne (które autor też opisuje), a najgroźniejsze są te z poziomów najniższych.

Mógłbym jeszcze wspomnieć o paru innych rzeczach, które objaśnia Wilber w swojej książce, ale i tak już sporo napisałem, więc chyba czas najwyższy na małe podsumowanie. „Krótka historia wszystkiego” jest dziełem budzącym różne emocje i trudno uznać, aby miało ono, wraz z całą myślą wilberowską, doprowadzić do zmiany powszechnych postaw światopoglądowych. Wilber zwraca uwagę na ważne aspekty i niewątpliwie wychodzi z całkiem słusznego założenia, chcąc połączyć różne nurty. Niestety nie zawsze staje na wysokości zadania i zbyt lubuje się w teoretycznej retoryce, zapominając jakby o praktycznej stronie rzeczywistości. Można być szczęśliwym bez wybujałych systemów i to również należy wziąć po uwagę. Omawiana pozycja jest zatem nierówna, często niepotrzebnie zawiła, przegadana, ale zarazem interesująca i pomysłowa. Ostrzegam tylko, że wielu nie-filozofów może nie strawić ¾ książki. Tym osobom polecam bardziej naukowe spojrzenie na ewolucję świadomości i cywilizacji, czyli „Nonzero” Roberta Wrighta. A najlepiej zapoznać się obydwoma dziełami. Tylko czytając różnorodną literaturą można wyrobić sobie prawdziwie zdrowy i pluralistyczny pogląd na świat, który pozwoli spojrzeć poza ramy własnego małego. zaściankowego ego. Myślę, że Wilber byłyby podobnego zdania.

7/10


---
* Ken Wilber, „Krótka historia wszystkiego”, przeł. Henryk Smagacz, wyd. Czarna Owca, 2013, str. 40.

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #933 dnia: Marca 31, 2014, 00:04:14 am »
Już nic nie muszę (Stefania Grodzieńska, Beata Kęczkowska)
Nie jestem wielkim znawcą i fanem satyry, ale przyznaję, że w trakcie czytania zdarzyło mi się kilka razy parsknąć śmiechem. Mimo całej dowcipnej otoczki w książce często spotykanym motywem jest wspominanie śmierci bliskich. Mając tyle lat ile autorka, gdy pisała książkę (86 dokładnie), nie dziwne, że przeszłość zaczyna dominować, a przyszłość staje się jedynie niewymuszoną koniecznością.
7/10

Gwiezdny pył
(Neil Gaiman)
Bardzo łatwo wczułem się w ten baśniowy, czarodziejski klimat i do samego końca zostałem nim urzeczony. Historia nieco banalna, a jednak wciąga i budzi emocje. Ładna i lekka książeczka dla młodzieży i nie tylko.
8/10

Strach: Trzydziesty piąty i później (Anatolij Rybakow)
Kolejny tom cyklu „Dzieci Arbatu”. Miałem wrażenie jakby Rybakow nie pisał już z takim zapałem i trochę na siłę starał się dokończyć dzieło swojego życia. To wciąż niezła powieść, lecz nie angażuje czytelnika tak mocno, jak poprzednie tomy.
7+/10

Cztery lata w Białym Domu: Wspomnienia (Zbigniew Brzeziński)
Brzeziński opowiada szczegółowo o swojej roli w Białym Domu i nie stara się być politycznie poprawny. Mówi otwarcie o swoich relacjach z Carterem i innymi członkami rządu. Podobną otwartość zachowuje także opisując spotkania oraz konferencje na szczeblu międzynarodowym, nie szczędząc też słów krytyki pod adresem niektórych polityków (szczególnie obrywa Helmut Schmidt – ówczesny kanclerz Niemiec). Nie każdego pewnie zainteresuje tak drobiazgowe omawianie problemów sprzed ponad 30 lat. I niekiedy przyznam rzeczywiście czułem się znużony. Można wyciągnąć z lektury jednak wiele wniosków i sporo się dowiedzieć w temacie światowej polityki. Teraz dużo lepiej zdaję sobie sprawę, jak to wszystko wygląda. Polityka jest doprawdy trudną sztuką kompromisu.
7+/10

Żar (Sándor Márai)
Majstersztyk! Autor bawi się z czytelnikiem i powoli odkrywa nowe karty, które zupełnie zmieniają układ sceny. Jest to opowieść o głębokiej przyjaźni, którą naznaczył czas i ludzkie słabostki. Głównym bohaterem jest namiętność, ten typowo ludzki żar, który potrzebuje niekiedy lat, by w pełni się wypalić, a i tak gdzieś tam wciąż się tli i czeka tylko, żeby po raz kolejny rozbłysnąć iskrzącym płomieniem. Márai bada starcie dwóch światów, które wzajemnie się przyciągają i odpychają, zawsze pozostając w pewnej opozycji. Zdecydowanie literatura z wysokiej półki. Polecam!
9/10

Rodzina Borgiów (Mario Puzo)
Rodrigo Borgia, później znany jako papież Aleksander VI, jest postacią wyjątkową w historii Kościoła. Wyjątkową przez swoją rozpustną postawę, bardzo odległą od wszelkich norm nowotestamentowych. Mimo to, nie należy zapominać, że Aleksander VI umocnił i zjednoczył państwo kościelne, które praktycznie chyliło się powoli ku upadkowi. Pomogła mu w osiągnięciu tego celu jego rodzina, której losy zajmują równie dużo miejsca w książce, co losy samego niesławnego papieża.
„Rodzina Borgiów” to poprawnie napisana powieść, opowiadająca o bardzo burzliwym, lecz jednocześnie przez to ciekawym, okresie historycznym. Sporo tu walk o władzę, seksu, miłości oraz innych gorących namiętności. Nie jest to żadne wielkie dzieło. Puzo nie zachwyca nas wyszukanym stylem czy mądrością. Całość jednak czyta się dobrze i szybko. Można przeczytać bez obaw, choć niektórzy mogą niekiedy doznać uczucia zgorszenia. Ale takie przecież były czasy.
7-/10

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #934 dnia: Kwietnia 07, 2014, 15:03:34 pm »
Obszary nieświadomości. Raport z badań nad LSD (Stanislav Grof)

LSD to jedna z najsilniejszych substancji psychodelicznych i psychoaktywnych. Stanislav Grof rozpoczął badania nad wpływem tego specyfiku na ludzki umysł w latach 50. w Czechach, by po dziesięciu wiosnach przenieść się do USA i tam kontynuować swoją pracę. „Obszary nieświadomości” są pierwszą książką Grofa poświęconą badaniom nad LSD, stanowią jednocześnie wprowadzenie do głębszego omówienia kwestii, a zarazem posumowują 17 lat badań i kilka tysięcy sesji przeprowadzonych z użyciem tego silnego związku chemicznego. Warto podkreślić, że autor nie tylko biernie przyglądał się reakcjom swoich pacjentów, ale także testował LSD na sobie i swoich pomocnikach, aby móc dokonać pełniejszej interpretacji otrzymanych efektów.

Uważam, że poważnie zmniejsza wartość wielu pomniejszych wniosków z doświadczeń silne oparcie autora na psychoanalizie (głównie freudowskiej) jako w pełni wiarygodnej metodzie badawczej. Odczytywanie ukrytej symboliki nie jest prostym zadaniem, dlatego wolałbym, gdyby tym tematem zajmował się ktoś równie otwarty, lecz podchodzący do problemu w sposób bliższy ścisłej metodologii naukowej (jak np. Oliver Sacks). Nie ma jednak co za bardzo narzekać, bo temat jest doprawdy interesujący, a mimo to rzadko był poddawany analizie przez rzetelnych badaczy. Stanislav Grof zaś wydaje się do takich właśnie zaliczać.

Zażywanie LSD może prowadzić do najróżniejszych objawów, czasem skrajnych aż do bólu (i to nawet w obrębie jednej sesji). Mogą to być stany uniesienia, błogości, obejmującej wszystko świadomości, bliskie tym opisywanym przez najznamienitszych wschodnich mistyków - np. wizje raju, nieba, wyjścia poza własne skończone ciało, chwile wszechogarniającego zrozumienia, radości i szczęścia. Albo przeciwnie: bardzo głęboka depresja, ogromne cierpienie, wizje piekła, wiecznych mąk, osaczania przez demony itd. Umysł poddany działaniu LSD często postrzega świat z zupełnie innego niż zwykle punktu widzenia. Możemy być przekonani, że jesteśmy jednym ze swoich poprzednich wcieleń, że prowadzimy dialog z Jezusem Chrystusem lub Buddą (czy całym szeregiem innych znanych osobistości i bóstw), że jesteśmy roślinami, zwierzętami, że leżymy skuleni w łonie matki albo właśnie przychodzimy na świat (Grof szeroko zajmuje się wrażeniami okołoporodowymi, gdyż jest to jedna z częściej powtarzających się halucynacji wywołanych LSD). Wydaje się, iż zakres ludzkiego pojmowania po zażyciu LSD zaczyna przekraczać wszelkie granice i bariery.

Bardzo ciekawym jest fakt, że bycie dinozaurem, rybą, różą czy chociażby jednym z naszych przodków budzi w nas nieodparte uczucie przynależności i zrozumienia dla tej właśnie formy istnienia. Wcielając się w daną postać, czujemy dogłębnie jej istotę. Relacje badanych osób stanowią ważny punkt książki. Ot, mały przykład:

„Doświadczając siebie w charakterze plemnika ścigającego się do komórki jajowej, byłem zarazem świadomy wszystkich procesów w to zaangażowanych. To co się działo miało w swym podłożu charakter zjawiska fizjologicznego, tak jak mówi się w akademiach medycznych. Było jednak wiele dodatkowych wymiarów znacznie przekraczających wszystko, co można sobie wyobrazić w normalnym stanie umysłu. Świadomość plemnika stanowiła pełny autonomiczny mikrokosmos, samodzielny wszechświat. Zawierała się w niej czysta świadomość biochemicznych procesów zachodzących w plazmie jądra, w półprzejrzystym środowisku mogłem rozpoznać strukturę chromosomów, pojedynczych genów i molekuł DNA. Mogłem odczuwać pojedynczy układ jako zarazem elementy wspomnień ancestralnych, pierwotnych form filogenetycznych, zalążkowych postaci zdarzeń historycznych, mitów i wyobrażeń archetypowych. Genetyka, biochemia, mitologia i historia zdawały się wzajemnie splatać będąc po prostu odrębnymi aspektami tego samego zjawiska. Ten mikroświat plemnika zarazem podlegał wpływom i był kierowany przez siły modyfikujące i determinujące wynik wyścigu. Zdawały się mieć postać karmicznych, kosmobiologicznych i astrologicznych pól siłowych. Podniecenie narastało z każdą sekundą wyścigu”[1].

Grof zdaje sobie sprawę z trudności, jakie wynikają np. z wcielenia się we własną matkę, gdy ta miała 3 lata, jednak nie przekreśla tego typu zdarzeń, a nawet wielokrotnie skłania się do uznania ich autentyczności, twierdząc, że informacje uzyskane w wyniku sesji LSD często przekraczają wiedzę i kompetencje badanych. Nie umie jednak znaleźć jasnego wytłumaczenia tego stanu rzeczy. Jak pisze w epilogu:

„Mnie samemu trudność sprawiło poważne potraktowanie obserwacji z sesji LSD. Opierałem się natłokowi nowych danych, z którymi zetknąłem się w codziennej klinicznej praktyce, i próbowałem wyjaśnić je w obrębie akceptowanych modeli teoretycznych, póki moja tendencja do bronienia tradycyjnego sposobu myślenia nie została przezwyciężona pod naciskiem niewątpliwych faktów klinicznych. (…) Nie oczekuję, że czytelnikowi łatwo będzie zaakceptować idee zawarte w tej książce, rozsądne byłoby oczekiwać, że sceptycyzm innych w odniesieniu do danych będzie nie mniej przenikliwy niż wykazywany przeze mnie. Decydujące potwierdzenie lub zaprzeczenie przedstawianych materiałów powinno nadejść ze strony badaczy przeprowadzających podobne badania”[2].

Trzeba przyznać, że po lekturze czytelnik ma niezły mętlik w głowie. Autor niewątpliwie nie wziął swoich wniosków z kosmosu (no, chyba że sam był akurat pod wpływem specyfiku), a jego argumentacja bywa całkiem przekonywująca. Z drugiej strony silne oparcie na psychoanalizie niejako podważa naukowość całego wywodu. Zbyt dużo zależy bowiem od subiektywnej interpretacji złożonej symboliki i trudności, jaką sprawia oddzielenie zjawisk będących skutkiem czystej wyobraźni od rzeczywistych przejawów zdarzeń parapsychicznych (jeśli takowe w ogóle istnieją). W każdym razie jest to na pewno nietuzinkowa pozycja, z którą warto się zapoznać. Można mieć wątpliwości co do stawianych przez Grofa hipotez, lecz nie da się odmówić znaczenia jego doniosłym obserwacjom. Ludzki umysł wciąż skrywa wiele tajemnic, a wywoływane przez LSD halucynacje są tego najdobitniejszym przykładem.

7+/10


---
[1] Stanislav Grof, „Obszary nieświadomości. Raport z badań nad LSD”, przeł. Andrzej Szyjewski, Wydawnictwo A, 2012, str. 198.
[2] Tamże, str. 241-242.

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #935 dnia: Kwietnia 10, 2014, 21:00:29 pm »
Co się najlepiej sprzedaje w Polsce? Poznaj nakłady ubiegłorocznych bestsellerów
Cytuj
Oto zestawienie najlepiej sprzedających się książek 2013 roku:

Powieści:

1. E. L. James "Nowe oblicze Greya" – 356 tys. egz.

2. Dan Brown "Inferno" – 320 tys. egz.

3. E. L. James "Pięćdziesiąt twarzy Greya" – 244 tys. egz.

4. Andrzej Sapkowski "Wiedźmin – Sezon burz" – 214 tys. egz.

5. E. L. James "Ciemniejsza strona Greya" – 144 tys. egz.

6. Katarzyna Grochola "Houston, mamy problem" – 135 tys. egz.

7. Anna Ficner-Ogonowska "Zgoda na szczęście" – 85 tys. egz.

8. Zygmunt Miłoszewski "Bezcenny" – 80 tys. egz.

9. Stephen King "Doktor Sen" – 77 tys. egz.

10. Anna Ficner-Ogonowska "Alibi na szczęście" – 70 tys. egz.

Literatura faktu:


1. Eben Alexander "Dowód" – 100 tys. egz

2. Artur Andrus, Maria Czubaszek, Wojciech Karolak "Boks na ptaku" – 79 tys. egz.

3. Witold Gombrowicz "Kronos" – 60 tys. egz.

4. Danuta Stenka, Łukasz Maciejewski "Flirtując z życiem" – 50 tys. egz.

5. Katarzyna Grochola "Trochę większy poniedziałek" – 50 tys. egz.

6. Paulina Młynarska, Dorota Wellman "Kalendarzyk niemałżeński" – prawie 50 tys. egz.

7. Jeremy Clarkson "Moje lata w Top Gear" – 48 tys. egz.

8. Maciej Stuhr "W krzywym zwierciadle" – 35 tys. egz.

9. Mariola Pryzwan "Tańcząca Eurydyka. Anna German we wspomnieniach" – 30 tys. egz.

10. Mark Owen "Niełatwy dzień" – 30 tys. egz.

Literatura dla dzieci i młodzieży:

1. "Pan Pierdziołka spadł ze stołka" – 84 tys. egz.

2. Agnieszka Chylińska "Zezia, Giler i Oczak" – nakład ok. 100 tys, egz., prawie wyczerpany

3. Suzanne Collins "Igrzyska śmierci" – 58 tys. egz.

4. Suzanne Collins "W pierścieniu ognia" – 55 tys. egz.

5. "Nowe fikołki pana Pierdziołki" – 46 tys. egz.

6. Suzanne Collins "Kosogłos" – ponad 45 tys. egz.

7. Andrzej Maleszka "Magiczne Drzewo. Gra" – 42 tys. egz.

8. C. S. Lewis "Lew, czarownica i stara szafa" – 38 tys. egz.

9. Jeff Kinney "Dziennik cwaniaczka 7" – ponad 34 tys. egz.

10. Holy Webb "Łezka, przerażona kotka" – 30 tys. egz.

Lista powstała na podstawie badania GfK Polonia Retail and Technology i danych o sprzedaży pochodzących bezpośrednio od wydawców.
http://ksiazki.onet.pl/wiadomosci/co-sie-najlepiej-sprzedaje-w-polsce-poznaj-naklady-ubieglorocznych-bestsellerow/7m01z

Imo lepiej poświęcać więcej uwagi starszym i sprawdzonym pozycjom, niż sięgać po nowości. Dobra książka się praktycznie nie starzeje.

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #936 dnia: Maja 01, 2014, 01:34:55 am »
Kwiecień okazał się wyjątkowo pomyślny :)

Germinal (Émile Zola)
Podczas czytania wielokrotnie ukazywał mi się przed oczami sugestywny obraz van Gogha „Jedzący kartofle”. Powieść Zoli ma dokładnie ten sam klimat. Duszne uczucie biedy i węglistego półmroku rozjaśnia rodzinna wspólnota będąca razem na dobre i na złe. Pisarz obiektywnie do bólu naszkicował ciężki los francuskich górników z połowy XIX wieku, bez upiększania i bez nadmiernej egzaltacji nad ich cnotą czy prostodusznością. Górnicy są zwykłymi ludźmi postawionymi w bardzo trudnej sytuacji, która wprowadza ich życie w błędne koło nędzy i wielodzietności. Ale Zola nie ograniczył się tylko do ukazania jednej strony konfliktu. Sytuacja bogaczy jest zgoła odwrotna, lecz też daleka do ideału. Radość z dobrobytu zatruwana jest przez dwulicowość i sztywne konwenanse. W ogólnym rozrachunku zatem cały świat wygląda na zepsuty, choć ma również swoje dobre strony, o które warto walczyć.
„Germinal” jest mądrą, ciekawą i pouczającą lekturą, a także solidną lekcją pokory dla osób, które uznają dzisiejszy obraz świata za dziejową katastrofę. Kiedyś było naprawdę dużo, dużo gorzej.
9/10

Katar (Stanisław Lem)
Niezwykle inteligentnie napisana książka, to pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi na myśl po przeczytaniu całości. Lem w znakomitym stylu porusza problem nowoczesnego terroryzmu i nieprzewidzianych konsekwencji globalizacji. I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie dosyć toporna forma, która mi osobiście przeszkodziła w pełni cieszyć się lekturą (momentami wręcz się nudziłem). Ogólnie więc jest dobrze, chociaż mogłoby być nieco lepiej.
7/10

Crimen (Józef Hen)
Fabuła kręci się wokoło niejakiego Tomasza Błudnickiego, który wraca z wojny z Moskalami goły i niewesoły, zaś na miejscu dowiaduje się, że jego ojciec zginął rok temu i prawdopodobnie został zamordowany. Poszukiwanie winowajcy okaże się iście heroicznym zadaniem pełnym fałszywych tropów, przygód miłosnych i innych zdarzeń godnych każdego odważnego bohatera.
Z początku nie byłem zachwycony, ale gdy fabuła wreszcie zaczęła się rozkręcać i przekonałem się do specyficznego staropolskiego języka, to wtedy pojąłem cały geniusz Hena. Jestem pełen podziwu dla umiejętności pisarskich polskiego prozaika. Mało kto potrafi tak zręcznie wpuszczać czytelnika w maliny, a przy tym robić to z taką finezją i gracją. Co tu dużo gadać: Rewelacja!
9/10

Dziennik (Sándor Márai)
„Dziennik” jest skróconą wersją liczącego 6 tomów oryginału, zawiera więc tylko wyselekcjonowane zapiski z życia wybitnego węgierskiego pisarza. Mimo to, nie ma co narzekać, bo rozmiary książki i tak są spore. Sándor Márai prowadził te notatki od czterdziestego trzeciego roku życia, aż do śmierci (czyli przypadają na lata 1943 – 1989) opisując w nich swoje przemyślenia odnośnie zmian cywilizacyjnych, odwiedzanych miejsc, i oczywiście, własnych losów. Robi to z pasją wielkiego inteligenta i dlatego zapiski smakuje się je jak dobre wino – powoli, napawając się każdym zdaniem, a czym późniejsze są wpisy, tym są lepsze. Szczególnie ostatnie lata są bardzo poruszające, gdy autor zmaga się ze starością i wszystkimi tego konsekwencjami.
Polecam.
9-/10

Ciszej proszę: Siła introwersji w świecie, który nie może przestać gadać (Susan Cain)
Trochę nie spodobała mi się „amerykańskość” tej książki i ciągłe porównania do sytuacji biznesowych – jak gdyby była to najważniejsza sfera ludzkiego życia. Trzeba jednak przyznać, że Susan Cain nieźle wywiązała się ze swego zadania, tworząc rzetelny i przekonujący obraz introwersji „w świecie, który nie może przestać gadać”. Na szczęście też Cain nie jest żadną dogmatyczką i w swojej książce przede wszystkim stara się pokazać, że potrzebne są różne typy osobowości, i że mimo stereotypów, najlepsza jest nie hegemonia jednego idealnego charakteru, ale współpraca, dająca wymierne rezultaty każdej ze stron. Introwertycy radzą sobie lepiej w jednych zadaniach i rolach, zaś ekstrawertycy w innych. Warto zawsze mieć to na uwadze.
8/10

Clapton: Autobiografia (Eric Clapton)
Dopiero powyższa autobiografia skłoniła mnie do poważnego zainteresowania się muzyką Claptona (i jestem z tego więcej niż zadowolony: Layla, Cocaine, Circus, I Shot The Sheriff, My Father's Eyes, Change The World i inne, to mistrzowskie kawałki, które teraz codziennie ładują mnie liryczną energią). Wcześniej coś tam słyszałem, ale nigdy nie miałem ochoty wgłębiać się w temat. Dopiero samo życie mnie do tego przekonało. A życie Erica Claptona wcale nie było usłane różami (obecnie wiedzie mu się chyba nieźle). Albo może tych róż było aż nazbyt wiele? Pewne fragmenty autobiografii są tak przesycone ciągłym imprezowaniem, ćpaniem i chlaniem, że aż robi się niedobrze (Clapton najpierw był uzależniony od narkotyków, a później, znacznie poważniej, od alkoholu). Nie dziwne zatem, że droga do szczęścia była wyboista i obfitowała w równie wiele wielkich radości, co przykrości. Jest to także dobry przykład, że nigdy nie należy tracić nadziei i że zawsze jest jakaś szansa na wygrzebanie się nawet z najgłębszego bagna.
7+/10

Tybetańska Księga Umarłych (autor nieznany)
Podobnie jak przy okazji czytania Apokalipsy św. Jana miałem wrażenie, że tekst był pisany pod wpływem jakiegoś bagiennego ziela. Szanuję i cenię buddyzm, ale tego typu wizje jakoś nie potrafią przejść przez mój ograniczony, analityczny mózg. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że nie jest to książka, którą należy brać dosłownie, skoro nawet autor wielokrotnie podkreśla, że wszystko jest jedynie emanacją umysłu. Rozumiem także, że lektura ma dawać ukojenie i spokój ludziom na łożu śmierci wyzwalając ich z okowów życia. Ale dla mnie jest to i tak zbyt ogromny natłok urojeń i fantasmagorii, bym mógł dać wyższą ocenę.
3/10

jay jay

  • Marynarz z Potiomkina
  • *****
  • Rejestracja: 25-03-2005
  • Wiadomości: 4 740
  • Reputacja: 18
  • Terror of unexpleainable
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #937 dnia: Maja 11, 2014, 10:16:21 am »
''Don't take advice from anyone'' - Robert Altman.


mowafilmowa.wordpress.com
magivanga.wordpress.com
booklips.pl

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #938 dnia: Maja 20, 2014, 22:12:32 pm »
Ostatnio skończyłem czytać "Atlas zbuntowany" Ayn Rand i postanowiłem przelać część swoich przemyśleń na słowo pisane. Tekst zamieściłem już na biblionetce, więc nie będę kopiować, tylko dam linka. Jest dość długi, ale może komuś będzie się chciało go przeczytać (nie spoileruje fabuły powieści)
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=886972

W każdym razie książka nie spodobała mi się tak bardzo, jak "Źródło", ale oczywiście też daje do myślenia. Jeśli ktoś nie wie, to twórcy Bioshocka mocno inspirowali się właśnie "Atlasem zbuntowanym" przy tworzeniu Rapture (utopijną wizją świata ludzi perfekcyjnych).

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #939 dnia: Maja 31, 2014, 13:33:12 pm »
Czytałem ostatnio esej Frédérica Bastiata "Co widać i czego nie widać". Przez 50 stron autor stara się wyjaśnić czytelnikowi, dlaczego nakładanie wysokich podatków jest złe oraz dlaczego rynek powinien być wolny, a ingerencja państwa ograniczona do minimum. Bastiat prezentuje bardzo racjonalne i rozsądne podejście, chciałbym jednak zwrócić uwagę na kilka kwestii.

Po pierwsze, wyobraźmy sobie, że wszystkie linie kolejowe zostają sprywatyzowane. Nowy właściciel przede wszystkim będzie chciał zwiększyć zyski a zmniejszyć straty, więc na pewno pokusi się o dokładną analizę, w której wyszczególnione będzie wszystko czarno na białym. Kolej musi dobrze prosperować, przynosić wymierny dochód, dlatego trzeba się pozbyć nierentownych odcinków. Cel po pewnym czasie zostaje wykonany i przedsiębiorstwo kolejowe kwietnie w najlepsze. To widać. Czego natomiast nie widać? Nie widać osób, które straciły możliwość taniego i szybkiego dojazdu do pracy, nie widać firm, które straciły pracowników i przez to zostały skazane na zagładę. Państwo działa na wyższym poziomie skali. W pewnych warunkach może sobie nawet pozwolić, żeby kolej państwowa nie przynosiła zysku, skoro zysk jest generowany pośrednio, przez rozwój krajowego rynku. Warto o takich rzeczach pamiętać, a mam wrażenie, że piewcy gospodarki skrajnie wolnorynkowej, tacy jak Bastiat czy chociażby nasz rodzimy Korwin-Mikke, często zapominają właśnie o szerszej skali problemu.

Druga sprawa. Bastiat kieruje się czystą logiką. Jeśli państwo nakłada na nas podatek, to tym samym zabiera nam pieniądze, które moglibyśmy przeznaczyć na co innego pobudzając rynek, tworząc nowe miejsca pracy (zamiast tych sztucznie wygenerowanych przez państwo) itd. Ok, tu się zgadzam. Kłopot w tym, że pieniądz pieniądzu nierówny. Wszystko zależy od tego, jak, i na co został zainwestowany. Hipotetyczna sytuacja: 1000 osób zarabia po 1000zł. Ich pracodawca zarabia 1000000 złotych. Firma jednak dobrze prosperuje i pracodawca ma do dyspozycji kolejny milion do przeznaczenia na wypłaty. Co jest lepsze dla państwa? Żeby podniósł pracownikom wypłatę do 2000zł, czy sobie do 2000000zł? Jeśli pracodawca dobrze zainwestuje nadwyżkę kapitału (np. w rozbudowę firmy), to może to państwu przynieść większy zysk, niż gdyby dodał tę nadwyżkę pracownikom do wypłaty. Ale jeśli przeznaczy te pieniądze na drogą biżuterię albo antyki?
Inaczej: co jest lepsze dla rynku, gdy 1000 osób kupuje 1000 par spodni, koszul i butów, czy jedna ekskluzywny apartament w ciepłym kraju?

Firmy ekskluzywne, sprzedające mało, ale bardzo drogo, nie zapewniają tylu miejsc pracy, co firmy produkujące rzeczy dla mas. W gospodarce wolnorynkowej może się zdarzyć sytuacja, w której wymiana dóbr będzie krążyć pomiędzy najbogatszymi. Pieniędzy w obiegu niby będzie dużo, ale co z tego, skoro większość ludzi będzie żyć za grosze. Takie czasy już przecież były, a rynek był znacznie bardziej wolny, niż jest obecnie. Państwo, mimo swych wad, wyrównuje szanse i dzięki temu może próbować ograniczać hegemonię pieniądza (np. poprzez obniżenie dziennego czasu pracy cz wprowadzenie płacy minimalnej). Zabrania się kraść, gwałcić i zabijać, ale te przestępstwa nadal się zdarzają. Podobnie jest z rynkiem pracy. Nie każdy pracodawca przestrzega prawa, ale lepiej że te prawa są.

Tym którzy robią więcej, należy się więcej. To pewne i sprawiedliwe. Uczciwa praca i chęci muszą być uczciwie wynagradzane. Marksistowskie ideały równości okazały się zupełną bujdą prowadzącą tylko do stagnacji (najlepiej wychodził ten, który robił najmniej). Jednak sprawiedliwe jest także, aby ten kto ma więcej, dawał i od siebie trochę więcej (bo może sobie na to pozwolić).

Wolny rynek jest wydajny. To fakt. Dąży samoistnie, jak ewolucja, do maksymalnej efektywności. Ale czyim kosztem? Psychologia XX wieku uświadomiła wiele problemów, na które wcześniej nie zwracano uwagi. I trzeba czerpać korzyść z tej nauki. Jeśli chcemy żyć w dobrze prosperującym, ale i szczęśliwym społeczeństwie, to musimy zawsze pamiętać o specyfice ludzkiej psychiki. Życie to nie szachy czy brydż, w których prawidłowy ruch podlega niezachwianym prawom logiki i prawdopodobieństwa. Logika jest jasna i wyraźna, psychika ludzka zaś mętna i nieścisła, lecz to właśnie ta druga decyduje o sprawach ziemskich, o szczęściu i nieszczęściu człowieka.

Człowiek potrzebuje mieć możliwość sprawiedliwego dążenia do własnego rozwoju i szczęścia. Do planowania życia podług własnej myśli. Potrzebuje też opieki, bezpieczeństwa i spokoju ducha. Państwo często źle zarządza naszymi pieniędzmi z podatków. To rzeczywiście smutna prawda. Czy jednak sami zawsze możemy określić, co dla nas najlepsze? Przecież większy zarobek nie równa się większemu szczęściu. Potrzebne jest poszukiwanie złotego środka. Skrajności nigdy nie rozwiązują problemów - usuwając jedne, tworzą nowe. Wolnorynkowcy uważają, że złoty środek sam wyabstrahuje się z chaosu. Ja uważam, że to założenie jest błędne. W procesie ewolucyjnym wygrywa wydajność, nie szczęście czy równość.

Zakres prawidłowej roli państwa nie jest łatwy do określenia, bo to co widzimy jest tylko ułamkiem większej całości, której nie widać (tu Bastiat ma zupełną rację). Nie potrafię określić, gdzie miałby znajdować się złoty środek stopnia ingerencji państwa w wydatki obywateli. Wiem tylko tyle, że ja zamiast większej ilości dóbr, wolę wybrać nieco więcej wolnego czasu, który będę mógł przeznaczyć na zaspokajanie własnych potrzeb, takich jak np. napisanie tej oto czytatki.

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #940 dnia: Czerwca 01, 2014, 17:22:03 pm »
Bardzo wyrównany, solidny miesiąc. Oprócz poniższych przeczytałem w nim jeszcze "Atlas zbuntowany" oraz "Co widać i czego nie widać", o których szerzej rozpisałem się wcześniej.

Józef Piłsudski - legendy i fakty (Daria i Tomasz Nałęcz)
Próba odmitologizowania wizerunku Marszałka. Nałęczowie kreślą biografię Piłsudskiego wzbogaconą o liczne wypowiedzi osób żyjących w tamtych latach i to zarówno tych z kręgów Marszałka, jak i tych, którzy bynajmniej nie darzyli go sympatią. Dzięki temu powstaje całkiem realistyczny obraz znanego polskiego patrioty. Nie umniejszający mu zasług, ale i niepozbawiony ciemnych plam. Z początku uważałem podejście autorów za zbyt stronnicze, zbyt nastawione właśnie na te ciemne plamy rozlewające się po wizerunku wielkiego męża stanu. Później jednak zmieniłem zdanie. Nałęczowie dobrze wywiązali się z zadania.
7+/10

Pachnidło (Patrick Süskind)
Za ciekawą, nietuzinkową fabułę i zmysłowy język zapachów książka już od pierwszych stron dostała ode mnie solidnego plusa. Prawda, mogłaby być nieco mroczniejsza, a mniej cyniczna. Zakończenie również mogłoby być lepsze (jest może i niestandardowe, lecz zarazem dość dziwne). Ale trzeba się cieszyć z tego, co jest. A jest czym. „Pachnidło” jest książką jedyną w swoim rodzaju, którą w dodatku bardzo dobrze się czyta.
8-/10

Wędrówki w krainę filozofów (Józef Tischner)
Mądra książeczka w prosty sposób wyjaśniająca, dlaczego filozofia wciąż, mimo postępu techniki, jest ważna i nie straciła na znaczeniu. Każdego z nas, czy tego chcemy czy nie, otacza mnóstwo przesądów, kształtujących nasz światopogląd i tylko próba wyjrzenia poza tę ułudę może sprawić, że dostrzeżemy prawdę. Oczywiście należy się liczyć z tym, że jest to książka pisana przez księdza i przedstawia filozofię z katolickiego punktu widzenia (co jednym może się spodobać, innym natomiast już niespecjalnie).
7+/10

Koniec Świata i Hard-Boiled Wonderland (Haruki Murakami)
Interesująca powieść, jak to zresztą zwykle bywa u Marukamiego. Znów mamy motyw everyman'a, introwertyzmu i, choć akcja rozgrywa się w Japonii, pełno tu odniesień do amerykańskiej i europejskiej kultury. Panujący powolny klimacik zwykłości, codzienności i nieuchwytnej tajemnicy zaliczam jak najbardziej na plus. Natomiast wymyślanie coraz to nowych osobliwości (takich jak Czarnomroki) już nieszczególnie mi się podobało. Takie jakieś na siłę.
7/10

Kroniki raka (George Johnson)
Bardzo rzeczowo napisana książka, przy tym niezbyt optymistyczna w wymowie. Autor przede wszystkim stara się nam uświadomić, jak skomplikowanym procesem jest powstawanie nowotworów. Ile złożonych procesów zachodzących w ciele człowieka w czasie jednej sekundy jest wprost niewyobrażalna. Dziesiątki lat badań, tysiące naukowców i miliony dolarów przeznaczone na odkrycie zagadki raka, wciąż nie udzieliły dokładnych odpowiedzi. Nowo opracowane leki wydłużają życie jedynie o dni czy miesiące (i to często kosztem wyniszczającej cały organizm chemii), daleko tu mówić o latach, a już w ogóle o pełnym wyzdrowieniu. George Johnson obdziera ze złudzeń twierdzenia o cudownej diecie warzywnej, która chroni przed rakiem (zazwyczaj bardzo entuzjastyczne pierwsze badania, okazują się mieć bardzo marginalny wpływ po bliższym sprawdzeniu). Tak naprawdę większość warzyw i roślin zawiera w sobie wiele związków rakotwórczych. Nie jest też prawdą, że rak jest wyłącznie chorobą współczesną. Zachorowalność na raka była kiedyś podobna, tylko że ludzie rzadko kiedy dożywali dzisiejszych standardów wiekowych, bo po drodze zabijało ich co innego (po prostu istniały gorsze zmartwienia). Nawet dinozaury czasem chorowały na raka. Ale wiedza idzie do przodu. Można wyróżnić kilka głównych, dobrze potwierdzonych przyczyn raka i im zapobiegać:

„Koniec końców, wydaje się, że najważniejsze jest nie to, co się je, lecz ile się je. Otyłość – tak jak podeszły wiek, promieniowanie słoneczne, radioizotopy i papierosy – dołączyła do krótkiej listy niepodważalnych czynników prowokujących powstawanie nowotworów”*.

George Johnson pisze, że przeczytał około 500 książek poświęconych zagadnieniu raka (co potwierdzają liczące ponad 70 stron przypisy), bywał na licznych konferencjach, rozmawiał z naukowcami oraz widział chorobę z bliska, u swej żony i brata. Wygląda niestety na to, że cudowny lek na raka szybko nie nadejdzie i przez lata jeszcze będzie to jedna z plag ludzkości, z którą, czy chcemy czy nie, trzeba się pogodzić i jakoś żyć. Nawet jeśli to bardzo trudne.
7+/10

---
* George Johnson, „Kroniki raka”, przeł. Marta Klimek-Lewandowska, wyd. Wielka Litera, 2014, str. 45.

andryush

  • Major Hermaszewski
  • *****
  • Rejestracja: 18-04-2010
  • Wiadomości: 10 979
  • Reputacja: 120
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #941 dnia: Czerwca 02, 2014, 09:16:44 am »
Ja obecnie czytam "Doktor sen" S. Kinga.
Wczesniej sie dziwilem, jak to mozliwe, ze gosc pisze ksiazki non stop, i praktycznie co miesiac pojawia sie cos nowego od niego... i chyba dostalem swoja odpowiedz na to pytanie. Ksiazka ktora obecnie czytam to niestety poziom tanich amerykanskich horrorow, jest pelna glupot i niedomowien. Z takim poziomem hajpu na tego autora oczekiwalem czegos mocniejszego i bardziej dopracowanego.

Ryo

  • Global Moderator
  • PIERESTROJKA
  • *****
  • Rejestracja: 25-10-2005
  • Wiadomości: 31 259
  • Reputacja: 535
  • "Using no way as way, having no limitation..."
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #942 dnia: Czerwca 02, 2014, 10:38:49 am »
A Lśnienie czytałeś?

andryush

  • Major Hermaszewski
  • *****
  • Rejestracja: 18-04-2010
  • Wiadomości: 10 979
  • Reputacja: 120
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #943 dnia: Czerwca 02, 2014, 10:51:33 am »
Lsnienie tylko ogladalem  :oops: Film mi sie podobal.

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #944 dnia: Czerwca 02, 2014, 14:36:48 pm »
King jest niezłym pisarzem, ma talent i umiejętności, ale rzeczywiście pisze często na masówę, co odbija się niestety na jakości. Osobiście polecam "Dolores Claiborne". Tu możesz sobie sprawdzić książki Kinga według średniej ocen:
http://www.biblionetka.pl/author.aspx?id=87

Xell

  • Marynarz z Potiomkina
  • *****
  • Rejestracja: 02-02-2010
  • Wiadomości: 1 944
  • Reputacja: 40
  • Easy Rider
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #945 dnia: Czerwca 02, 2014, 19:06:20 pm »
Ja tam mam wrażenie że King jak tylko się wybił lepszymi książkami zaczął najmować pisarzy do prostych horrorków, użyczając nazwiska. Rozpiętość jego talentu jest tak duża, że inaczej sobie tego nie potrafię wytłumaczyć.
Lepiej mieć spokój czy jaja? Współczesne dylematy.

andryush

  • Major Hermaszewski
  • *****
  • Rejestracja: 18-04-2010
  • Wiadomości: 10 979
  • Reputacja: 120
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #946 dnia: Czerwca 04, 2014, 07:58:30 am »
Coś w tym jest co piszecie. Obstawiam , że jego pierwsze książki były o kilka klas lepsze od tego co czytam teraz. Książka nie jest jakaś tragiczna, ma swoje momenty, ale przeplatana jest takimi głupimi tekstami czasami, że odechciewa się czytać takie bzdury.

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #947 dnia: Czerwca 04, 2014, 15:22:14 pm »
Tak to jakoś jest z pisarzami, że zazwyczaj gdzieś w środku swojej kariery osiągają apogeum umiejętności, a później często zaczyna im już brakować pomysłów, finezji i prawdziwego zapału. Szczególnie jest to widoczne w przypadku osób, które trzymają się jednego gatunku literackiego.



Cytat z książki Kroniki raka:

"W latach dziewięćdziesiątych XX wieku naukowcy przystąpili do monitorowania zdrowia 520 tysięcy osób w dwudziestu krajach. Okresowo pobierano im krew i zachowywano próbki w ciekłym azocie. Dokumentowano: wzrost, wagę i wywiad medyczny. Gromadzono informacje o sposobie odżywiania i aktywności fizycznej. W miarę jak bazy danych z roku na rok rosły, badacze z różnych uczelni i instytucji rządowych zaczęli poszukiwać korelacji.
Kilka pierwszych wniosków trafiło do raportu z roku 2007, przyczyniając się do bardziej wyważonej oceny rozdmuchanej sprawy warzyw i owoców. Od tego czasu pojawiły się kolejne niespodzianki. Do chwili mojego spotkania z Ribolim z półmilionowej populacji objętej badaniem około 63 tysięcy osób zachorowało na nowotwór. Poszlaki, że spożywanie dużych ilości warzyw robi jakąś różnicę, były bardzo słabe. Zdecydowanie nie zmniejszyły całkowitego ryzyka zachorowania na nowotwór ani na określone jego rodzaje, takie jak rak piersi, stercza, nerki, trzustki. Pewne dane przemawiały za niewielkim efektem ochronnym, szczególnie wśród palaczy, dla raka: płuca, jamy ustnej, gardła, krtani i przełyku. Było jednak zbyt wcześnie na coś więcej niż ostrożne spekulacje. W wielu z tych nowotworów czynnikiem ryzyka jest, oprócz palenia papierosów, także nadużywanie alkoholu, a dowiedziono, że (jak łatwo można było przewidzieć) osoby nieumiarkowanie palące i pijące stosunkowo rzadziej sięgają po owoce i warzywa. Wstępne badania wykazały, że te produkty mogą mieć niewielki udział w obniżaniu ryzyka raka okrężnicy, ale i to pozostaje kwestią dyskusyjną.
W artykule wstępnym w <Journal of the National Cancer Institute> Walter C. Willett, wybitny specjalista w dziedzinie żywienia (kierował ważnym badaniem Nurses' Health Study na temat odżywiania się i stylu życia) i jeden z wieloletnich współpracowników Ribolego, stwierdził, że naukowcy wykazali się  <przesadnym optymizmem>, a wyniki EPIC dostarczyły jedynie kolejnych dowodów, że <związek między spożyciem owoców i warzyw a ryzykiem nowotworu jest w najlepszym razie słaby>. Doll i Pero pokazali jasno, iż syntetyczne kancerogeny nie są dymiącym pistoletem, a teraz okazało się, że owoce i warzywa to nie woda z cudownego źródełka"*.

---
* George Johnson, „Kroniki raka”, przeł. Marta Klimek-Lewandowska, wyd. Wielka Litera, 2014, str. 198-199.


Tu jest link do strony projektu EPIC (czyli tej od tych badań):
http://epic.iarc.fr/index.php
« Ostatnia zmiana: Czerwca 04, 2014, 16:50:18 pm wysłana przez POK »

Devilek

  • Łajka
  • *****
  • Rejestracja: 05-07-2005
  • Wiadomości: 8 220
  • Reputacja: 73
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #948 dnia: Czerwca 20, 2014, 10:24:06 am »
Polecicie jakąś książkę o II wojnie światowej, bo chce ojcu kupić. Najlepiej aby była do kupienia w empiku.
Yeahh, me and hate that's an odd couple

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #949 dnia: Czerwca 20, 2014, 13:02:19 pm »
A masz na myśli książki o historii, powieści historyczne, pamiętniki z czasów wojny, czy może gatunek jest tu sprawą drugorzędną?

Od siebie mogę polecić tak:
- "Król szczurów" (James Clavell)
- "Pięć lat kacetu" (Stanisław Grzesiuk)
- "Szkice piórkiem" (Andrzej Bobkowski)
- "Rzeźnia numer pięć" (Kurt Vonnegut) - ale to jest dość specyficzna powieść

Wszystkie powyższe doczekały się w miarę nowych wydań, więc powinny być do znalezienia w Empiku.


Możesz jeszcze sprawdzić te zestawienia:
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=92960
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=76260
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=20223

Na pewno coś ciekawego się znajdzie :)

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #950 dnia: Lipca 05, 2014, 16:24:30 pm »
Polska Jagiellonów (Paweł Jasienica)
Znakomita książka historyczna, która oprócz podawania suchych faktów stara się również zaciekawić czytelnika i dać mu ogólne pojęcie o panujących wówczas realiach. Łatwość posługiwania się słowem i zmysł autora do zwięzłego formułowania myśli zasługują na duże uznanie. Książki traktujące o historii zawsze trudno przechodzą przez mój ciężki umysł (za dużo nazwisk, miejsc, dat), ale z tej pozycji, to nawet chyba i ja co nieco zapamiętam.
8+/10

Świat 2040: Czy Zachód musi przegrać? (Andrzej Lubowski)
Spodobało mi się, że Lubowski przede wszystkim skupił się na perspektywie ekonomicznej, chociaż może zbyt duży nacisk położył na wskaźnik PKB państw. Bardzo mało tutaj geopolityki czy, tym bardziej, refleksji nad nowymi technologiami. Lubowski, tak jak i wielu innych współczesnych prognostyków, przewiduje prymat Chin w światowej gospodarce od około 2030 roku. Co do pozostałych nowych potencjalnych potęg, takich jak Indie, Brazylia, Meksyk czy Nigeria zachowuje jednak dużo większy sceptycyzm. W ogóle trzeba przyznać, że autor z dużą rozwagą podchodzi do analiz i przewidywań rynku. Azja zacznie z czasem coraz bardziej dominować, to pewne, lecz Afryka i Bliski Wschód jeszcze na długie lata mogą pozostać obszarami niestabilnymi.

Wszyscy zainteresowani powyższymi sprawami mogą śmiało uderzać do sklepów po książkę Lubowskiego. Nie zawiodą się.
9-/10

Kane i Abel (Jeffrey Archer)
Jeffrey Archer nie jest może wielkim literatem, ale i tak pisanie wychodzi mu całkiem nieźle, szczególnie jeśli nie mamy zbyt wielkich wymagań i chcemy poczytać sobie coś lżejszego i sensacyjnego. "Kane i Abel" opowiada historię dwóch wyjątkowo bystrych i zaradnych osób. Tutaj trzeba zwrócić uwagę na mocno zaakcentowany polski akcent powieści, bowiem jeden z bohaterów jest właśnie Polakiem, sierotą przygarniętą do biednej wiejskiej rodziny. Drugi z bohaterów jest natomiast synem majętnego amerykańskiego bankiera. Dwie osoby o bardzo podobnej osobowości, wywodzące się z zupełnie innych kręgów społecznych. Co wyniknie z ich spotkania? Tego nie zamierzam zdradzać.

Książka jest ciekawa i potrafi wciągnąć, i choć często opowiada o trudnych, nieraz tragicznych sprawach, to, jak pisałem, nie jest to wielka literatura. Ale przeczytać można i myślę ponadto, że lektura przypadnie do gustu właściwie każdemu.
8-/10

Rozmawiał z bydlętami, ptakami, rybami...: Opowiadania o zwierzętach (Konrad Lorenz)
Lorenz był kiedyś jednym z najważniejszych popularyzatorów nauki o zwierzętach. Dziś jego teksty już nie zawsze są aktualne z naukowego punktu widzenia, lecz wciąż zawierają sporo cennych mądrości i doświadczenia. Książka ta została skierowana przede wszystkim do osób pragnących hodować jakieś zwierzę (niekoniecznie domowe). Zawiera sporo refleksji i spisanych anegdot, które niekiedy są bardzo zabawne. Lorenz ma też to do siebie, że zawsze szuka powiązań miedzy światem zwierząt a światem ludzi. Gdy zadaje ludzkości dwuznaczne pytanie, czy ta w przyszłości wybierze drogę wilka czy gołębia?, odpowiedź nie jest wcale taka oczywista.
Ogólnie rzecz biorąc, dobra książka.
7/10

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #951 dnia: Sierpnia 02, 2014, 11:43:14 am »
W lipcu niby nie czytałem wielce dużo, ale padło na książki dość małe objętościowo i przez to trochę się tego uzbierało. Aby nie przytłaczać forumowiczów zbyt dużą ilością tekstu, podzielę zestawienie na kilka rat. Oto pierwsza:

Obywatelskie nieposłuszeństwo (Henry David Thoreau)
Książka ciekawa z historycznego punktu widzenia, za to treść i przesłanie są już mocno nie na czasie. Nie chciałbym żyć w państwie, w którym nagle wszyscy buntują się i przestają płacić podatki (teraz jest to nawet teoretycznie niemożliwe).
5/10

Cała jaskrawość (Edward Stachura)
Życie jest niesamowite, lecz najpierw trzeba zrozumieć, że takie właśnie jest. Poczuć całą jaskrawość otaczających nas znaków, symboli i rzeczy. Napawać się cudownością i niezwykłością świata poprzez głębokie skupienie na wszystkim z czym mamy styczność. A jednak widmo śmierci stale czyha, stale zatruwa, kusi i woła, w bezgłośnym marszu idzie tuż za nami, ukryte w cieniu, czekające wytrwale na sposobność, na moment, który prędzej czy później i tak nastąpi. To potrafi doprowadzić niemal do szaleństwa, co można dostrzec po dość krótkim życiorysie autora.

Ciągła wędrówka myśli, pomiędzy pięknem życia a nieuchronnością śmierci, jaka udziela się Stachurze w jego powieściach, musiała mieć na niego mocno destrukcyjny wpływ i w końcu doprowadziła go do samobójstwa.

„Cała jaskrawość” jest pozycją dobrą i ciekawą, choć chyba pod każdym względem słabszą od „Siekierezady”.
7/10

Szkice z filozofii potocznej (Aleksy Awdiejew)
Niby nic odkrywczego, a potrafi i porządnie rozbawić, i dać do myślenia. Autor (polski aktor, piosenkarz i językoznawca rosyjskiego pochodzenia) szczerze i bez ogródek, za to z dużą ironią, podchodzi do wielu tematów, jakie zaprzątają życie każdego człowieka w codziennych zmaganiach z losem. Jest więc trochę o filozofii, trochę o głupocie, trochę o śmiechu, polityce, piłce nożnej, kobietach, a także wielu innych sprawach. Czyta się to wszystko szybko i z dużą przyjemnością. Nie zawsze trzeba się oczywiście zgadzać z autorem, warto jednak posłuchać, co mówi, bo jego uwagi nieraz bardzo celnie trafiają w sedno problemu.
Najmilsze zaskoczenie w tym miesiącu. Polecam.
9-/10

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #952 dnia: Sierpnia 03, 2014, 10:04:48 am »
Druga:

Pan i jego filozof: Rzecz o Platonie (Aleksander Krawczuk)
Krawczuk zdecydował się na interesującą zagrywkę. Książka jest co prawda poświęcona losom i filozofii Platona, ale opowiada o nich inny filozof, żyjący kilkaset lat później Apulejusz, którego historię w zarysach także poznajemy. Spodobał mi się spokojny klimat powieści ozdobiony elementami humorystycznymi.

Nie jest to pozycja dla osób, które chcą się porządnie zaznajomić z myślą greckiego filozofa, za to świetnie sprawdzi się dla tych, którzy czują, że wypadałoby się w końcu dowiedzieć: „Kim był ten przeklęty Platon?”, lecz wstręt do złożonych filozoficznych dociekań blokuje ich wszelkie chęci. „Pan i jego filozof” jest bardzo luźno napisanym dziełkiem, skupionym na biografii Platona i wyznawanymi przez niego poglądami na politykę oraz państwo idealne.
7+/10

Wyjście z cienia (Janusz A. Zajdel)
Ziemia zostaje uchroniona przed atakiem nieznanych kosmitów, przez innych nieznanych kosmitów, którzy w ramach pomocy przejmują zarządzanie nad planetą i dzielą ją podług takich zasad, aby wszystkim żyło się wygodnie i bezpiecznie. Stan ten trwa już kilkadziesiąt lat, okazuje się jednak, że intencje przybyszów są tylko pozornie nastawione na dobro ludzkości. Towarów brakuje, wolność słowa podlega mocnym ograniczeniom, propaganda kwitnie, a aby wyjechać gdzieś dalej, trzeba się mozolnie ubiegać o przepustkę. Nie jest zatem wcale tak kolorowo.

Analogie polityczne, jak to zwykle u Zajdla, są aż nadto widoczne, lecz (jak też zwykle u Zajdla) niemałą przyjemność sprawia ich poznawanie. Nie rozumiem tylko dlaczego pisarz wprowadził w dalszej części książki dialogi obcych (strasznie tracą przez to na autentyczności). Zdecydowanie lepiej by było, gdyby pozostawił aurę tajemnicy wiszącą nad obcą rasą. Końcowy efekt sporo traci z tego powodu.
7/10

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #953 dnia: Sierpnia 04, 2014, 10:04:23 am »
Trzecia:

Entliczek pentliczek (Agatha Christie)
Kolejny niezły kryminał znanej pisarki. Główny wątek jest zaplątany z wielkim zmysłem i aż może pomieszać się w głowie od mnogości na pierwszy rzut oka niepowiązanych faktów. Mam tylko pewne zastrzeżenia do bohaterów, którzy są wykreowani z pomysłem, lecz ich reakcje (szczególnie na niektóre dramatyczne wydarzenia) wydają się mało wiarygodne. Można jednak przymknąć oko na ten mały mankament.
7+/10

Kubuś Fatalista i jego pan (Denis Diderot)
Powieść o Kubusiu i jego panie stale przypominała mi „Rękopis znaleziony w Saragossie” (dzieło spisane zresztą w podobnym okresie i też wydane dopiero po śmierci autora). Przechodzenie z jednego wątku do drugiego, przerywanie jednej historii i zaczynanie następnej powinno irytować, a tymczasem wprowadza dynamizm, bez którego książka utraciłaby wiele ze swojej wartości. Liczne wtrącenia autora (w tym przypadku nie byle kogo) także nadają całości odpowiedni smaczek.

Niewątpliwie największą zaletą jest ton powieści, ośmieszający ówczesne czasy i jednocześnie szalenie pozytywny. Kubuś wraz ze swoim panem stanowią idealną parę. Kubuś uwielbia gadać, a jego pan słuchać (co jest niejako dość niespotykane, zwykle jest bowiem na odwrót, to pan mówi, a sługa słucha). Diderot postanowił, że zabawi się z czytelnikiem, stale więc podpuszcza i zwodzi. Już mamy poznać amory Kubusia (stanowią oś fabularną), i nagle akcja ląduje na zupełnie inne tory.

Wiele jest w tej powiastce morałów bez moralizowania. Wynikają z postawy Kubusia i jego pana oraz innych napotkanych osób (większość nie może poszczycić się sumieniem bez skazy). Lekka, zabawna i optymistycznie nastawiająca do życia książka. Warto kiedyś przeczytać.
8/10

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #954 dnia: Sierpnia 05, 2014, 09:57:21 am »
Czwarta i ostatnia:

W kanałach Lwowa (Robert Marshall)
Historia kilkunastu Żydów, którzy cudem ocaleli przed śmiercią we lwowskim getcie. Ukrywali się przez wiele miesięcy w ciemnych, brudnych i niebezpiecznych kanałach pod miastem żyjąc w ciągłym strachu i przygnębieniu. Ale te nieludzkie warunki przynajmniej dawały jakąś nikłą szanse na przeżycie, której próżno było szukać „na górze”. Niemcy byli bezlitośni, zabijali Żydów bez mrugnięcia okiem, nawet kobiety i dzieci. Polacy i Ukraińcy niestety też często nie byli lepsi i za perspektywę nagrody donosili na niedawnych jeszcze sąsiadów.

Wszędzie można jednak znaleźć resztki człowieczeństwa. Polak Leopold Socha oraz kilku innych kanalarzy zgodziło się pomóc Żydom i to właśnie dzięki tej pomocy (nawet jeśli nie całkowicie bezinteresownej) tacy ludzie jak Ignacy Chiger mogli przeżyć to piekło i później opisać swoje wspomnienia z czasów Holokaustu.

Warto raz na jakiś czas przeczytać książkę poświęconą podobnej tematyce. Pozwala to uświadomić dawne okropności, jakich człowiek się dopuszczał i jakich może się nadal dopuszczać. Pozwala też zrozumieć, jak błahe są nasze narzekania na codzienność.
8/10

Jak odkrywałam Amerykę (Ewa Krasnodębska)
Czytając współcześnie książkę i zamieniając co niektóre nazwy, można by odnieść wrażenie, że opowiada o współczesnej Polsce. Tymczasem jest to relacja z czterech lat pobytu Ewy Krasnodębskiej w USA w połowie lat 70-tych (wydana w Polsce w 1983 roku). Relacja napisana w sposób mocno tendencyjny należy dodać (pisana przez osobę z wyższej sfery). Narzekania na Amerykę i Nowy York powtarzają się do znudzenia, przyprawione soczystą porcją cynizmu. Nie da się jednak ukryć, że znaczna część argumentów jest jak najbardziej słuszna. Przerost formy nad treścią jest widoczny nie od dziś w społeczeństwach Zachodu. Ludzie chcą tego co szokuje, co pobudza emocje, chcą, a nawet muszą, żyć szybko, na skręcenie karku, w ciągłej pogoni za nowym, lepszym, tańszym, za pieniądzem, który jest głównym atrybutem życia.

Autorka opowiada o zupełnie codziennych czynnościach, takich jak robienie zakupów (sporo miejsca zostało temu poświęcone), czy funkcjonowanie poczty. To, co kiedyś z pewnością mogło szokować, dziś czyta się dość zabawnie, bo w końcu stało się normą, i np. tysiące produktów w sklepach nie budzą już żadnego zdziwienia. Interesujące jest jednak spojrzenie na świat z dawnej perspektywy, więc jest to zarazem wada i zaleta lektury.

Pochwalić muszę bardzo ładny styl i język, jakim posługuje się autorka. Dzięki temu całość przyjemnie się czyta, choć niektóre momenty zbytnio się dłużą.
7-/10

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #955 dnia: Sierpnia 08, 2014, 22:18:36 pm »
Wiara leczy: Rzecz o dziwnych lekach (Wacław Korabiewicz)
Jest to zbiór i opis szerokiej maści para- i pseudonauk zajmujących się lecznictwem. I właśnie jako przegląd takich alternatywnych metod leczenia książka sprawdza się bardzo dobrze. W trakcie lektury możemy bliżej przyjrzeć się takim dziedzinom jak akupunktura, radiestezja, jasnowidztwo, nakładanie rąk, magnetyzm, mesmeryzm, czy wodolecznictwo (jest tego dużo więcej). Bez wątpienia jest to bogate i ciekawe zestawienie.

Sprawa się trochę komplikuje gdy przechodzimy do kwestii merytorycznych. Autor często wykazuje wielki zapał i zero powściągliwości dla omawianych teorii. Nie lubię gdy ktoś współczesnej medycynie zarzuca braki wskazując na tych, których nie zdołała uleczyć, natomiast przy omawianiu jakiejś metody alternatywnej kładzie nacisk na pojedyncze przypadki cudownych uzdrowień. Łatwo zafałszować wtedy wyniki i wyrobić sobie błędne pojęcie. Metodologia nie jest jednak zwykle mocną stroną tego typu dziedzin, dlatego ciężko ocenić ich rzeczywistą skuteczność. Na przykład podobno w Lourdes dochodzi rocznie nawet do 30 cudownych uzdrowień. Tyle że w tym czasie odwiedzają to miejsce ponad 3 miliony wierzących... (dane z książki, teraz już zapewne nieaktualne). Gdyby jakaś klinika mogła się poszczycić podobną skutecznością, to szybko by zbankrutowała.

Korabiewicz zarzuca naukowcom, że z góry określają praktykantów wyżej wymienionych specjalizacji za oszustów. Po części zgodzę się z tym argumentem. Nie można sprowadzać wszystkich do jednego mianownika. Wielu praktykuje w dobrej wierze i dzięki temu osiąga pozytywne efekty. Lecz uznawanie, że każdym kieruje dobra wola jest jeszcze bardziej naiwne (wystarczy przypomnieć sobie historię perpetuum mobile). W trakcie lektury można odnieść wrażenie, że człowiek może być leczony wszystkim (z rewelacyjnymi skutkami), bo i tak czynnik nadrzędny stanowi jakaś nieznana siła. Nie trzeba być wielkim znawcą, żeby stwierdzić, że coś tu jest nie tak. Osobiście czytałem dość dużo artykułów z kategorii „pseudonauka” i wiem z doświadczenia, że to, co jest w nich uznawane jako niezbity fakt i dowód, przy bliższym poznaniu najczęściej okazuje się błędną interpretacją jakiegoś zjawiska (choć ważne aby zanadto nie uogólniać).

Jestem jak najbardziej za tym, by nauka badała wszelkie przypadki i metody, które wskazują chociażby cień szansy powodzenia. Świat wciąż skrywa wiele tajemnic (np. niektóre przypadki jasnowidzenia czasem trudno wytłumaczyć racjonalnie). Wiara w wyzdrowienie, chęć do życia, odmienne spojrzenie na świat, czy chociaż te kilka dających nadzieję słów, niejednego uchroniły przed przedwczesnym zgonem lub po prostu poprawiły samopoczucie. Nie można jednak na bazie przypadkowych korelacji wyciągać wniosku, że np. miedziane amulety dają moc szybszego zasklepiania ran. Nie chcę oceniać, która z prezentowanych w książce metod jest dobra, a która zła (brakuje mi kompetencji aby to ocenić). Z pewnością nie da się wszystkiego, co w książce napisano pominąć machnięciem ręki. Mimo wszystko warto podejść do do tej pozycji sceptycznie, bo w przeciwnym razie można wyciągnąć wniosek, że przypadki telepatii, telekinezy, czy leczenia na odległość zostały potwierdzono naukowo i tylko naukowcy nie chcą się do tego przyznać. A to, z tego się orientuję, jest bardzo dalekie od prawdy.
6/10


Książka jest znana również pod nazwą: "Cuda bez cudu: Rzecz o dziwnych lekach".

Kto chce sobie poczytać rozmaite cytaty z książki, niech sprawdzi pod tym adresem:
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=692640

Można się trochę ubawić. Podkreślam jednak, że są to cytaty wyjęte z kontekstu, bo Korabiewicz przede wszystkim objaśnia różne teorie i je opisuje, natomiast sam woli ich nie oceniać (jedynie przez pewne dopowiedzenia można wyciągnąć wniosek, że jest bliski wiary w podobne fenomeny i nauki dziwnej treści).

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #956 dnia: Sierpnia 27, 2014, 00:49:17 am »
Jak wychowywać dziecko i nie oszaleć? (Kevin Leman)
Autor jest psychologiem oraz amerykańskim kaznodzieją i wszystkie te trzy elementy są zauważalne podczas lektury jego książki. Oprócz porad dotyczących wychowywania dzieci znajdują się w niej bowiem dość liczne zdania o dobroci Boga i pokładaniu wiary w jego łaskę, zaś całość otacza aura amerykańskiego stylu życia i pragmatyzmu. Przeczulonych na jednym bądź drugim punkcie może to trochę denerwować (z kolei dla innych takie podejście będzie zaletą). Ja wolę, gdy sprawy religijne odgranicza się od pozostałych sfer życia i mówi o nich przy osobnej okazji, w książkach właśnie temu zagadnieniu poświęconych. Na szczęście autor nie jest męczący i przede wszystkim przedstawia swoją teorię dyscypliny praktycznej, która ma ułatwić rodzicom życie i pomóc im wychować dzieci na odpowiedzialne, moralne osoby.

Dyscyplina praktyczna opiera się na tym, aby dziecku za bardzo nie pobłażać (niech samo odpowiada za swe czyny, jeśli np. nie zje kolacji, to trudno, ale niech wie, że później już nic nie dostanie do jedzenia), a jednocześnie nie być dla niego zbyt surowym. Leman krytykuje system nagród i kar, twierdząc, że sprawdza się on na krótką metę. W dziecku trzeba wyrobić poczucie, co jest dobre, a co złe, przede wszystkim za pomocą własnego działania i przykładu. Trzeba być stanowczym i stawiać sprawy jasno, nie zapominając przy tym o sprawiedliwości. Jeśli dziecko jest traktowane niesprawiedliwie, samo zdoła to dostrzec. Łatwiej oczywiście powiedzieć czy napisać, trudniej zrobić, i autor wielokrotnie podkreśla ten fakt w swojej książce. Dzieci potrafią reagować rozmaicie i nie jest łatwo wypracować proste przepisy, które sprawdzą się w każdej sytuacji. Kevin Leman zaznacza, że wychowanie bardziej przypomina sztukę niż fizykę. Do każdego problemu należy podchodzić z subtelnością i wyczuciem chwili – co też oczywiście nie jest sprawą prostą i wymaga długiej pracy nad sobą.

Ogólnie rzecz biorąc, metoda dyscypliny praktycznej wydała mi się bardzo sensowna. Skłania do poważnego potraktowania dziecka. Dzieci wiele rozumieją i jeśli da się im wyraźne wzorce prawidłowego zachowania, to, choć nieraz z dużym oporem, będą się nimi kierować. Nie ma co się oszukiwać, zawsze chętnie wypróbowują cierpliwość dorosłych i usiłują stawiać na swoim. Wcale nie mają wrodzonej tendencji do posłuszeństwa (raczej odwrotnie). Wymuszanie własnej woli czy niewypełnianie obowiązków jest dla nich codziennością. Czekają tylko, aż rodzic się ugnie, i nie minie pięć sekund, a już siedzą mu na głowie. Proponowana przez Lemana dyscyplina praktyczna wymaga wytrwałości, lecz bez wątpienia jest metodą skuteczną. Nie rozwiąże wszystkich problemów, ale wielu z nich może przeciwdziałać, gdyż kładzie nacisk na budowanie systemu wartości. Niech dziecko wie, że na dłuższą metę dobre zachowanie się opłaca, zaś złe przynosi tylko krótkotrwałe efekty. Niech wie również, że jest kochane i ocenie podlegają jego czyny, nie ono samo.

„Jak wychowywać dziecko i nie oszaleć?” to pozycja godną polecenia. Nie rozwiąże wszystkich problemów, nie sprawi, że dzieci staną się po dwóch tygodniach grzeczne jak aniołki. Nie taka jest ich żywiołowa i często egoistyczna natura. Zastosowanie porad Lemana może jednak pomóc ułożyć domowe sprawy, wprowadzić w nie trochę ładu i porządku. Nie mam własnych dzieci, ale u tych, z którymi mam stały kontakt zauważam wiele cech wymagających poprawy i jestem właściwie pewien, że wprowadzenie niektórych zasad z powyższej książki do ich codziennego życia mogłoby wyjść im tylko na dobre.
8-/10

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #957 dnia: Września 06, 2014, 23:19:15 pm »
Wrażenia z pozostałych książek przeczytanych w sierpniu:

Listy (Sławomir Mrożek, Stanisław Lem)
Cenię twórczość obydwu pisarzy, choć moja znajomość ich dzieł jest bardzo znikoma. Przyznam, że pierwsze 100-200 stron „Listów” mnie dosyć zmęczyło. Ciężko mi było wdrożyć się w styl i myśl autorów. Później jednak już na szczęście było z górki. „Listy”, jak to listy, bywają różne i są pisane pod wpływem różnych zdarzeń, okoliczności, nastrojów. Bywają więc i listy błahe, i listy bardzo zajmujące. W tym tomiku jest tych z drugiej kategorii nawet całkiem sporo. Podglądanie spostrzeżeń, obserwacji i refleksji dwóch wielkich umysłów poprzedniego stulecia jest czymś wyjątkowym. Dla fanów twórczości obydwu panów lektura obowiązkowa. Dla pozostałych też dobra rzecz.
7+/10

Na marginesie życia (Stanisław Grzesiuk)
Jest to trzecia książka Grzesiuka, którą miałem okazję czytać. Więcej książek autor niestety nie napisał, bo już nie zdążył. Wielka to strata, gdyż Grzesiuk miał niewątpliwy talent do opowiadania o rzeczach przykrych czy trudnych w sposób lekki i zabawny, nie omijając problemu, lecz podchodząc do niego z dystansem, jak do każdej rzeczy, jaka zdarza się człowiekowi. „Na marginesie życia” opisuje ostatnie 15 lat z życia autora, jego zmagania z gruźlicą, a przede wszystkim dzieje pobytu w rozmaitych sanatoriach rozsianych po kraju. Jest to jednocześnie relacja rzeczowa, wyjaśniająca w drobnych szczegółach ówczesną sytuację (lata 50-te) osoby poważnie chorej, lecz także pełna różnych anegdotek historia człowieka, który mocno trzyma się życia i ani mu w głowie rozpaczanie i biadolenie nad swym losem. Warto przeczytać.
7+/10

W podróży (Sándor Márai)
Ten wydawałoby się niewinny zbiór krótkich reportaży z lat 20- i 30-tych XX wieku ma w sobie coś niezwykłego. Nie chodzi tu tylko o zakres odwiedzonych miejsc, czy o świetne pióro autora, pełne bogactwa językowego i literackich odniesień. Nazwałbym to raczej pewną intuicją zaszytą w kartkach książki. Tutaj nie chodzi o wrażenia, które mogą dostrzec gołe zmysły. Chodzi o człowieka, jego umysł, nastawienie do spraw codziennych, klimat, stosunek do życia, postrzeganie świata, ale to wszystko widziane w jakimś głębszym wymiarze, który czytelnik też może nieudolnie pochwycić, jeśli się należycie skupi. Polecam.
9-/10

Bóg i nowa fizyka (Paul Davies)
Bardzo dobrze napisana książka popularnonaukowa zahaczająca przy okazji o tematy, których większość podobnych publikacji stara się unikać (po części słusznie, gdyż prowadzi to do wielu komplikacji). Bóg, czy jest, czy go nie ma, jest obecny w umyśle każdego z nas pod postacią pojęć i skojarzeń. Autor niniejszej książki próbuje sprawdzić, na ile te nasze wzorce myślowe pokrywają się z odkryciami nowej fizyki. Czy musiała istnieć pierwsza przyczyna? Czy wszechświat ma cel? Czy zdarzają się nadprzyrodzone cuda? Paul Davies stara się nie tyle odpowiedzieć na te i podobne pytania, co rozważa ich zasadność i implikacje, gdy postawimy odpowiedź twierdzącą bądź przeczącą. Jest to więc ciekawa wędrówka intelektualna w czasoprzestrzeń, nie stawiająca jednoznacznych odpowiedzi, lecz skłaniająca czytelnika do refleksji nad kształtem rzeczywistości.
8/10

lupinator

  • Gość
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #958 dnia: Września 11, 2014, 16:43:33 pm »
Przeczytałem dzisiaj Wojnę Światów Wellsa. Genialne sci-fi biorąc pod uwagę, że została napisana w 1898. Coś niesamowitego, jaki ten facet miał łeb!

Ale przyszedłem do tego tematu, żeby zapuścić newsa: Alan Moore napisał Jeruzalem na milion słów.   :angel:

http://booklips.pl/newsy/alan-moore-skonczyl-pisac-dluga-na-milion-slow-powiesc-jeruzalem/

Cytuj
To czternaście razy więcej niż przeciętna książka, cztery razy więcej niż „Na wschód od Edenu” Steinbecka i dwa razy więcej niż „Wojna i pokój” Tołstoja. Moore prześcignął nawet samą Biblię, bowiem „Jeruzalem” jest dłuższe od Starego i Nowego Testamentu o jakieś 250 tysięcy słów. Dzieło prawdopodobnie nie zostanie wydane w jednym tomie, bowiem książka musiałaby liczyć ponad 2,5 tysiąca stron.

Ciekawe, kto to wyda w ogóle, kto to wyda w Polsce i przełoży?

POK

  • MIR
  • *****
  • Rejestracja: 03-10-2006
  • Wiadomości: 14 345
  • Reputacja: 171
Odp: Książki - jakie lubicie?
« Odpowiedź #959 dnia: Września 11, 2014, 21:03:13 pm »
Mi "Wojna światów" niespecjalnie podeszła. Pomysł mi się podobał, za to narracja fabularna mnie mocno znudziła. Znacznie lepiej odebrałem "Wehikuł czasu". Czytałeś?

Ale przyszedłem do tego tematu, żeby zapuścić newsa: Alan Moore napisał Jeruzalem na milion słów.
Książka długa, fakt, ale jeśli policzyć niektóre sagi fantasy, np. "Malazańską Księgę Poległych", która liczy gdzieś z 12 tysięcy stron, to nie wydaje się to być aż takim osiągnięciem ;)
Bardzo długie książki mają to do siebie, że nie zawsze idzie jakość w parze z ilością tekstu. Takie uczucie miałem przy czytaniu "Lodu" Jacka Dukaja. Wszystko rozciągał tak niewyobrażalnie, że pod koniec już zasypiałem przy lekturze (wielu jednak książkę bardzo zachwala).