Sam nie jestem święty, często zdarza mi się wyrzucić papierek, nie posprzątać po psie itp. Nie uważam, że jest to spowodowanie moim chamstwem czy głupotą. Raczej lenistwem. Piesek nieduży, papierek mały nic nie szkodzi jak go tu zostawię. Ktoś, komu płacą przyjdzie i posprząta. I z tego powodu nie zwracam ludziom uwagi z jak widzę podobne rzeczy.
Razi mnie natomiast chamstwo innego rodzaju. Znaczy nieumiejętność zachowywania się w towarzystwie czy też w stosunku do innych ludzi.
Jadę tramwajem widzę jakąś starsza babkę [olać, że dźwiga ze dwa razy więcej niż waży i ma na to siłę] to ustępuję jej miejsca, a niech ma. Wolę to niż żeby sterczała mi nad głową i sapała. Dlatego często nawet nie siadam jak gdzieś jadę. Ludziom nie zwracam uwagi z tego powodu, ich wybór.
Zwracam natomiast w innych wypadkach. Gdy widzę jak jakaś matka wydziera się na dzieciaka, że ten za wolno idzie, czegoś chce... Wtedy nie wytrzymuję i muszę zwrócić takiej pannie uwagę. Wiem, że sprawa wychowania dziecka to sprawa rodzica, ale są pewne granice.
Tak samo nie pozostaję obojętny, gdy w tramwaju/autobusie/na ulicy jakiś typek za bardzo się wczuwa w rolę Don Juana i nie daje spokoju kobiecie. Inna sprawa, że często nawet nie usłyszy się zwykłego ''dziękuję''.
Podobnie jest przy przepuszczaniu w drzwiach. Otwieram drzwi przed kobietami zawsze. Spotykam się z dwoma różnymi reakcjami. Jedna to: stoi tak i gapi się jak sroka w gnat i czeka nie wiem, na co. Druga to najzwyklejsze dziękuje, uśmiech i idziemy dalej.
10 letni gówniarze pyskujący, klnący, palący, pijący, ćpający to już inna sprawa. Nie wiem czy to wina wychowania. Czy winna jest temu rodzina czy szkoła, w której przecież taki dzieciak przebywa większą część dnia. Zapewne jedno i drugie. Szkoła, w której nie ma już autorytetów, a nauczycielowi można bezkarnie kosz na łeb założyć. Czy też rodzice, którzy nie zwracają na to uwagi, a w zasadzie to społeczeństwo, które na to przyzwala, nie sprzeciwia się temu. Skądś dzieciak musi przecież czerpać wzorce. A skąd jak nie z najbliższego otoczenia.
Taki gnój widząc, że może to wszystko robić bezkarnie i nikt mu uwagi nie zwróci, nie upomni, dorasta i albo rozumie, że jednak to, co robił było złe albo staje się jeszcze bardziej ograniczony. I jest przykładem dla kolejnych dziesięcioletnich typków.