Pozdrowienia dla energetyki, która wyłączyła mi prąd na 0,00000000000000000001sekundy i długi post mi zjadło. Także teraz w telegraficznym skrócie:
Sherlock Holmes (2009) - zabawna, luźna adaptacja Conana Doyla - spodobał mi się ten styl, ale sam film nie zadziwił mnie zbytnio. Takie tam nowoczesne kino rozrywkowe, piraci z karaibów itp. Jest efekciarsko, dobrze aktorsko, czuć duży budżet, ale gdybym go nie obejrzał, to wiele bym nie stracił, nic szczególnego. Po prostu XXI wieczne kino i tyle. Bez polotu, stylowe i efektowne. Przerost do obrzydzenia formy nad treścią i materii nad celem.
Szantaż (1929) Bardzo dobry film Hitchcocka, trochę nudny do połowy, ale potem stylowy i z ciężkim klimatem. Czuć rękę mistrza, choć niewyrobioną jeszcze. Polecam.
Przebudzenia (1990) O lekarzu (Williams), który uleczył chorych psychicznie, ale tylko na moment. Moment wracania do życia zadziwia pozytywną energią, a powrotu do stanu prawie wegetatywnego przytłacza jak mało co. De Niro w roli chorego po prostu pozamiatał. Trzeba, po prostu trzeba. Choć tematyka jak w Locie nad..., to zupełnie inny wydźwięk, choć zew wolności też ryczy tu głośno.
Spokojny człowiek (2000) Coenowie trochę mniej pod publiczkę, przez co ludzie się wkurzali, że kiepski film albo odbierają tylko I warstwę "komediową", a resztę omijają w ocenie, a film pokazuje bystrość umysłów twórców Fargo. Oczytane są chłopaki, przed lekturą obrazu znać należy Proces Franza. Ogólnie jestem pod wielkim wrażeniem i jest mi głupio, że niezbyt się przykładałem do oglądania i z pewnością wiele mi umknęło. Może następnym razem bardziej się postaram.
Asterix i wikingowie/na olimpiadzie Animowana wersja jest niezła, czuć klimat starych Asteriksów, choć do 12 prac Asteriksa nie mają startu. Nawet nie wiem czy ten obraz to adaptacja komiksu, bo nie pamiętam czy taki powstał/nie czytałem go. Generalnie jest ok i dla dzieci i wyluzowanych starszych. Z kolei filmowa wersja olimpiady to stukanie w dno od spodu. Tyle wystarczy za komentarz - z daleka!
Czarnoksiężnik z Oz (1939) Wreszcie to obejrzałem po wielu latach, gdy kiedyś w TV oglądałem to lub inną wersję. Jako że to musical, to na starcie ma u mnie -3 do noty końcowej, więc 7/10, bo w swojej klasie jest absolutnie cudowny. Szkoda, że teraz ogląda się jakieś stepapy 3D power vmax turbo energy 3!, a puszczając dzieciom Czarnoksiężnika, by chyba padły trupem z nudów.
znikający punkt (1971) Dopiero teraz go obejrzałem i jestem zafascynowany, choć wolę Easy Ridera, to i tak podróż i cicha walna Kowalskiego bardzo mi przypadły do gustu. Film o wolności jak to zwykle bywa, buncie itd. Jest naprawdę niezły, a i muzyka porządna + specyficzny klimat, trochę symboliki i nie robią z widza totalnego idioty.
rzymskie wakacje (1953) No nieźle, komedia romantyczna, która mi się spodobała. Peck + Hepburn jako królowa chcąca zasmakować zwykłego życia. Bardzo dobre, luźne kino. Nie wiecie jaki film obejrzeć z dziewczyną, która jest skromną osóbką, to polecam to - nada się idealnie.
Niewidzialny człowiek (1933) Szalony doktor odkrył specyfik, dzięki któremu stał się niewidzialny i próbuje zawładnąć światem. Po prostu powala na kolana! Aktor, który wcielił się w niewidzialnego (Rains) ma tak miażdżący bębenki uszny głos, że choćby dlatego warto ten film obejrzeć. Klasyczne kino na najwyższym poziomie. Dracula z Lugosim nie ma startu, Karloff i Frankie być może.
Jeremiah Johnson (1972) PRAWDZIWA PERŁA, mało znana ale powalająca na łopatki. Western, w którym R.Redford ucieka w góry przed światem, uczy się współżyć z naturą i indianami. Jest zabawnie, jest smutno, jest po prostu zajebiście. Sydney Pollack pokazał mi tym filmem, że Pożegnanie z Afryką i Kondor to nie jedyne arcydzieła w jego dorobku. Szkoda, że ostatnio tak pojechał pod publiczkę raczje niż bardziej ambitnie, ale i tak reżyser pierwszorzędny. Jeszcze czyż nie dobija się koni mi zostało do zbadania. Muzyka Morricone jest jak zwykle na poziomie mistrzowskim.
Wolfman (1941) Naprawdę niezły filmik grozy, choć trochę się zestarzał (nie to co niewidzialny), ale mimo wszystko jest fajny. Zabawne jest ganianie się po tym lesie, aż komiczne, ale cóż, przymrużmy oko na to i jest dobrze.
Zmierzch bogów (1969) Visconti i film, który pokazuje, dlaczego filmy są sztuką. Po prostu niesamowity obraz upadku rodziny władającej stalownią, ich perypetie z rosnącym w siłę nazizmem. Naprawdę niewiarygodny film.