Omijałem dotychczas Star Treka, który nigdy mnie do siebie niczym nie przyciągnął, trącił wręcz studyjną infantylnością i plastikową naiwnością. Poza głównym nurtem kilku odcinków, filmów ze Stewartem i prześmiewczym Galaxy Quest, można wręcz napisać, że zupełnie zignorowałem to jedno z największych uniwersum świata sci-fi. Postanowiłem jednak obejrzeć w dobrej jakości reboot Star Treka poprowadzony ręką J.J. Abramsa i uległem temu czarowi. Fun, fun, fun! Świetne 2h zabawy, zero znużenia, dla fanów to w ogóle musi być swoista nirwana. Czytałem o rewelacyjnie wręcz dobranych aktorach (szczególnie Karl Urban, jako McCoy) i godnym kontynuowaniu spuścizny dotychczasowych seriali oraz fanowskich oczekiwań. Pomijając czysto techniczne aspekty wkurwiających efektów flary przez cały film, od strony wizualnej nie można nic zarzucić i nie dziwią mnie wysokie oceny na serwisach. W sumie żałuję, że nie obejrzałem tego w kinie i rozglądam się za kontynuacją - Into Darkness otrzymało nie gorsze noty, niż pierwsza część.
Z coraz większą nadzieją wypatruję Star Wars z J.J. Abramsem za sterami i nie czuję się już zaskoczony pewną dozą ulgi, jaką nasilone były opinie na internecie po ogłoszeniu nowego reżysera Gwiezdnej Sagi.