Może to lekkie zboczenie, ale mnie często napawa optymizmem smutek i zdołowanie innych. Myślę sobie, że wcale nie mam tak źle, i w milczeniu śmieję się z powodów dla których inni się dołują (choć bez przesady oczywiście).
Napawa mnie optymizmem wizja wakacji, kiedy to powinienem doczekać się mojej "trzystasześćdziesiątki"
Aha, wydaje mi się, że dodaje mi energii także podejrzenie, że osoba, która odrzuciła mnie jakiś czas temu, teraz żałuje braku kontaktu ze mną - choć to nie musi być prawda, to same przypuszczenia dają mi siłę i niech tak zostanie.