Za dwa dni ruszam do Francji, potem Szwajcaria i Hiszpania, może zahaczę o Algierię i Maroko. Trochę sram w gacie, bo mój francuski to delikatnie mówiąc porażka, ale jakoś będzie... zaczynam się coraz bardziej obawiać jak to "jakoś" będzie wyglądało. Szkoda, że to nie działa jak w 13 wojowniku, kilka dni posłucham przy ognisku gadających żabojadów i już będę znał świetnie ich język. Niemniej szykuje się konkretna wyprawa, szkoda że jestem ograniczony czasowo i do końca sierpnia muszę być w chałupie. adieu camarades