Zazdroszczę pierwszej przygody ze starociem. Osobiście polecam ogrywać na psp/psv, grafika tak nie straszy i łatwo się wkręcić podczas "posiedzenia"
Tak przechodziłem FFVII już kilka razy. Jest świetnie. Ciężko jest mi się jedynie wkręcić w FFIX, miałem z tym problem od zawsze (nawet od momentu gdy na jakiejś konfie zapowiadali plany odnośnie serii - IX, X, XI). Może gdyby wyszła przed FFVIII byłoby łatwiej (oczywiście chodzi mi kiedyś, teraz to raczej ma to mniejsze znaczenie).
W sobotę skończyłem główny wątek fabularny, w niedzielę ubiłem Adamantoisa i tym samym zdobyłem swoją pierwszą platynę
. Square i Tabata powinni spłonąć za to co zrobili z tą grą. Jest to materiał na jednego z lepszych Finali, na powrót serii na należne jej miejsce. Niestety został zmarnowany przez masę niedoróbek i złych decyzji dev'ów, o czym wiemy wszyscy. Pozostaje mi wierzyć, że twórcy są tego świadomi i wyciągnął wnioski na przyszłość. Bardzo zastanawia mnie kila spraw. Czy przypadkiem premiera gry nie została przyspieszona (może to śmiesznie wyglądać w kontekście tego ile powstawała)? Ewidentnie są rzeczy, które wyglądają jakby zostały sklecone na szybko. To jak łatają nawet fabułę w patchach sugeruje pośpiech. Może za rok od premiery FFXV będzie wyglądało mniej więcej tak jak powinno od początku. Szkoda tylko, że już raczej nie wrócę do tego aby sprawdzić - za mało czasu
. Jak bardzo zmienili scenariusz, ile wycięli (niby twierdzą, że niewiele, ale jakoś trudno mi w to uwierzyć po 10 latach produkcji)?
Fabularnie gra jest słabiutka. Głównych problemem jest fakt jak słabo przedstawiony jest scenariusz, jak wiele wątków rzuconych jest tak od niechcenia.
prawdziwa tożsamość Ardyna, pochodzenie Prompto, co się stało z Imperatorem, cały początek, można tak długo wymieniać
Przecież seria stała kiedyś fabułą, dlaczego więc teraz wpuścił ktoś do reżyserii kompletnego matoła? Nie trzeba być specem żeby zrobić to lepiej. Chyba, że Square zrobiło to samo co Konami z MGSV...
Żenujące jest to jak wielu ludzi nie wyłapało ważnych kwestii fabularnych, bo zostały tak tragicznie podane (czasem nawet i technicznie, jak zagłuszający czyjąś wypowiedź dźwięk). Historia FFXV wygląda jak zarys scenariusza. Gdyby to dopracować, powiększyć, zadbać o właściwe przedstawienie i wykorzystanie części postaci, była by świetna opowieść. A tak są jakieś popłuczyny, które się nie kleją i wszystko dzieje się na przestrzeni kilkunastu godzin. Może się mylę, ale w starszych Finalach wątek główny to było ok 40h gry. Ostatnie chaptery są z innej bajki, nijak mają się do większości gry (nie piszę, że są złe, ale według mnie nie gra to z resztą).
Wciąż nie wiem jak mam się z zakończeniem.
Tak zdołowany po skończeniu gry nie byłem od bardzo dawna. Z jednej strony jest to niezłe i zaskakujące (na przełomie całej gry), z drugiej odbiega od klimatu większości produkcji. Naprawdę wszyscy giną? To pytanie towarzyszyło mi przez cały następny dzień. Tym bardziej post end game jest dla mnie bardzo dziwny - wiesz jak to się kończy, a teraz latasz sobie dalej całą ekipą. Gdyby nie Adamantoise to bym pewnie nie odpalił tego save'a. Nie lubię tego typu zagrań.
Myślę też, że wielkim błędem było wyrzucanie masy wydarzeń do zewnętrznych mediów (film, anime). Przez to początek gry bardzo cierpi, nawet jeśli obejrzysz Kingsglave i Brotherhood.
Nie chcę się za bardzo rozpisywać ze względów czasowych, dlatego rzucę jeszcze trochę luźnych uwag odnośnie tego co mi się nie podobało:
- mało wyzwań, bossowie w zasadzie bez rewelacji, tak jakby ich w ogóle nie było
- cała strategiczna otoczka walk praktycznie zniknęła
- czasem chaos podczas starć (np. rzuciłem się na polowanie na jeden typ przeciwników, a zostałem dodatkowo zaatakowany przez kilka grup innych, bo akurat się spawnowały obok - z krótkiej potyczki zrobiła się niezła sieka)
- magia praktycznie pozbawiona znaczenia. Niewiele z niej korzystałem, sposób pozyskiwania to porażka. Lepiej było trzymać się MP, choć pewnie zrobili to, aby nie było za dużo statystyk
- summony to dramat - owszem, może i dzięki temu ich pojawianie się było bardziej kontekstowe, ale stracili bardzo na znaczeniu i mocy
- pomimo swoich rozmiarów świat w FFXV jest mały. Sporo ograniczeń, miast praktycznie nie ma. Gdy wyruszyłem w podróż do Altissi pomyślałem, że byłoby cudownie gdyby wzorem starych FF można było pływać po świecie, latać między kontynentami. Wiem, że to dużo pracy, ale mi tego bardzo brakowało od pewnego momentu. Zmiany otoczenia, większej skali.
- ilość przeciwników była dość mała, mam wrażenie, że walczyłem z kilkoma rodzajami a reszta to lekko zmodyfikowane wersje - wiem, że tak się robi, ale mogli poddać je większym modyfikacjom i dorzucić kilka unikalnych.
- wielkie potwory - zamysł fajny, ale walka z pazurem wielkiego ptaka, czy palcem żółwia jest bardzo słaby. Tym bardziej, że w moim wypadku walka z Adamantoisem trwała jakieś 1,5-2h. Tego jednak obawiałem się jeszcze przed premierą. Pomysł dobry, wykonanie tragiczne.
- Weapony? Ultimate weapons? Limity? Gdzie się podziały cechy rozpoznawcze serii? Niby mam mieczyk Ultima, ale kiedyś zdobywanie tych rzeczy było bardziej wymagające i dotyczyło end game'a
- czasem brakowało mi muzyki, ten system działa dziwnie. Utwory często dość późno się załączają
- o skopanej Regalii już kiedyś pisałem. Szkoda, bo miałem z jazdy całkiem niezłą frajdę (głównie przez otoczenie, nie mechanikę prowadzenia auta)
- nie przekonuje mnie system pozyskiwania AP. Tęsknię za Sphere Grid (wydawało mi się, że tu jest coś podobnego, ale niestety nie do końca)
- generalnie FFXV jest zbyt casualowe, za bardzo uproszczone. Niby dotyka to większości produkcji, jednak tutaj czuć to aż nazbyt. W końcu zdobyłem nawet platynę - ja, gracz, który z powodu masy tytułów do ogrania olewa pucharki w 99% gier.
- "kartonowe" poziomy, pomimo wielu obiektów same w sobie są dość puste i równe, czego efektem jest na 95% system walki.
- braki w wykończeniu lokacji, brak doszlifowania grafiki
- nie wykorzystali potencjału drogi jaką Noctis musiał przejść na drodze do zostania królem
Podsumowując, mimo tych wszystkich wad spędziłem przy grze ponad 80h. Bawiłem się dobrze, czasem nawet bardzo. Wielka szkoda, że pomimo tak wielu świetnych rozwiązań, tak dużo rzeczy developerzy zjebali z fabułą na czele. To mogła być genialna gra, ma wielki potencjał. Nie wiem, czy zmiana w numerowaną część serii jej zaszkodziła, czy decyzje podejmowane przez Square, brak doświadczenia przy takich tytułach, może zbyt mało ludzi (creditsy były chyba jakieś krótkie). Pewnie wszystko po trochu. Naprawdę szkoda. Mimo to czuję pustkę po zakończeniu. To była magiczna podróż dla mnie. Szczególnie jak wspomnę zapowiedź Versus XIII i jak bardzo swego czasu czekałem na to (i jak bardzo byłem rozczarowany, że najpierw powstaje FFXIII). Trochę czuje się tak, że nie wiem co dalej. Naprawdę mocny tytuł i chyba nigdy nie pogodzę się w pełni z tym jak bardzo został ostatecznie skrzywdzony. Ech, może chociaż DLC będą bardziej dopracowane.
Po FFXV mam spore obawy co do jakości remake'u FFVII. Przecież gdyby chcieli zrobić to właściwie, to wymaga jeszcze większych nakładów niż "piętnastka". Nawet przyjmując wersję z uproszczeniami (jak chodzenie po mapie świata tak jak w oryginale). Dlatego wydaje mi się, że całość to będą jedynie misje, sekcje open world wylecą, a namiastką tego będą jakieś fragmenty lokacji (takie korytarze jak w FFX). O ile w ogóle ten remake się pojawi, choć przykład FFXV pozostawia nadzieje.