Heh... za szybko.
Generalnie zrobiłem bardzo istotne błędy - Hard, zamiast Very Hard a na dodatek od razu Swift Learner x2. Gra stała się przechadzką po parku, a kolejne levele wpadają co chwila.
Chyba zacznę jeszcze raz...
Ja wybrałem natomiast poziom podstawowy i jakoś nie żałuję. Nie raz, nie dwa dany tytuł potrafił dać w kość na tym właśnie poziomie. Ot choćby
Vieftiful Joe, czy
Z.O.E. Niby sporo naczytałem się o tym, jaki to
Fallout 3 nie jest klimatyczny na v. hard i że dopiero na nim odkrywa swoje piękno, ale piszą to najczęściej ludzie, którzy miłują najwyższy stopień. Notabene można to do wielu gier podczepić - vide MGS 4.
Poza tym mam ciekawsze i / lub ważniejsze sprawy by poświęcać grze dużo więcej czasu, niż tego wymaga. Nie twierdzę przy tym, iż powinno się w grach walczyć w grze z przeciwnikiem o A.I blokowego troglodyty, a samą grę przechodzić metodą na Rambo, ale poziom "normal" w F3 uważam za wystarczający. Sam na jakiś czas z "One" wycofałem się z powodu braku amunicji, oraz faktu, że najmocniejszym mym argumentem był chiński karabin, którego jakość pozostawiała wiele do życzenia, a spotkane super mutanty z cerberami u boku dosadnie wybiły mi pomysły podwyższania (przynajmniej na tym etapie) poziomu trudności.
natomiast faktycznie, najniższy poziom, to jakaś pomyłka, lub coś specjalnie dla początkujących. Tutaj jeden strzał ze strzelby niemal kończy żywot mistera szponiastego, a zwykłym pistoletem możemy pożogę istną siać . Choć wtedy dla przeciwników gra jest niezwykle realistyczna , z tytułu "jeden strzał w głowę = zgon".