Najmilej? PoP z 89 roku, a takze jakis pierwszy Test Drive bodajze.
To jeszcze na kolanach u Ojca, bo sam bym pewnie nie siegnal z krzesla, poza tym pewnie nie bylo to dlugo po tym jak nauczylem sie chodzic.
Nastepnie ktores Atari. Skaczace zaby i chyba Pitfall (nie pamietam dokladnie, ale jak teraz patrze na Pitfalla to wydaje mi sie, ze to bylo to).
Troche pozniej - to nie konsole, ale ten epizod tez zaznacze - cale dnie spedzone przy Dune 2, Heretic, Wolf3D.
Niedlugo po tym Pegazus i tutaj cale mnostwo gier... Dizzy, Mario, Tanks, ULTIMATE STUNTMAN!! i wieeeeele innych.
Piekne byly tez czeste turnieje w ISS 98 na PSX, gdzie mimo, iz nie posiadalem wtedy owej konsoli i gry, walczylem jak rowny z rownym z najwiekszym podworkowym wymiataczem, innych zostawiajac daleko w tyle.
Aaaa i zapomnialbym - cale mnostwo wspanialych gier na GBC, na czele z Perfect Dark i Pokemonami.
Teraz, przypominajac sobie te i inne chwile zwiazane z grami i dziecinstwem stwierdzam, ze to hobby dalo mi jednak naprawde sporo milych wspomnien i przezyc.