Ostatnio wzięło mnie na racery - główną przyczyną jest dorwanie kierownicy do Ps3. Na pierwszy ogień poszedł NFS Shift - fajne, miodne, grywalne nawet dziś ale dla mnie cholernie trudne. No nic - jedziemy dalej. Gran Turismo 5 - zacząłem grać od nowa - nawet przyjemnie, fajnie, znów przez chwilę jestem zakochany w tej grze. Ciekawość jednak mi nie pozwoliła nie spróbować GRID 2. Od razu mówię, że nie znam się na symulatorach wszelakich i jest to wypowiedź laika. Do czego dążę - podoba mi się otoczka GT, ale momentami to mnie cholera brała przez menusy, czasy ładowania i w ogóle wielką sterylność gry od Polyphony. Opalilłem GRID 2 - wiem, że ta gra dziś "NIKOGO" ale co się pierwsze rzuca w oczy? Uczucie pędu (w końcu!), walka na torze, przeciwnicy dają jako taką namiastkę tego, że walczą o miejsce, a nie jadą po sznurku. Dźwięk - w końcu słychać silniki a nie suszarki do włosów. Zniszczenia - wiadomo, że nie całkowite ale zawsze to miło jak się widzi, że odpada jakiś kawał blachy po dzwonie czy innej kraksie. Nie chcę tu wzniecać wojen, która gra bardziej oddaje realizm czy coś - nie mnie to osądzać. Całkowicie subiektywnie najwięcej radości daje mi gra od Codemasters - brak podziałów na auta premum/sremium, model zniszczeń, pęd, walka o każdą setną sekundy, i radocha z każdego wyścigu - to odczuwam grając w ten tytuł. Czemu to wszystko piszę? Bo mało jest dziś takich gier (wiem, że zapowiedzieli nowego GRIDA) - no może oprócz Project Cars ale w to grałem tylko chwilę i tyko na PC, więc nie mam prawa się wypowiadać. Wiem, że nic odkrywczego nie napisałem ale musiałem się tym z kimś podzielić.