Zacząłem Bioshock Infinite. Pomimo charakterystycznego dla Bio stylu graficznego i męczącego już zbieractwa, jestem pod grubym wrażeniem klimatu, który bardzo mi podpasował. Muzyczka z "The Sting", lokacje, rozmowy, idylliczna atmosfera skrywająca mroczniejszą rzeczywistość, taśmy z nagraniami, mocniejsze momenty - wciągnąłem się. Dotarłem do Monument's Island i pomimo dość prostej oprawy graficznej (może next geny namieszały mi w głowie, lol), jak na razie jest przednia zabawa.