W Polsce nie mamy Morfi socjalizmu. Socjalizm to:
1. «ideologia społeczna głosząca zniesienie prywatnej własności środków produkcji i postulująca zbudowanie ustroju społecznego, który doprowadzi do usunięcia podziałów klasowych»
2. «ustrój społeczny oparty na realizacji postulatów tej ideologii»
http://sjp.pwn.pl/szukaj/socjalizmJa co najwyżej jestem za czymś pomiędzy socjalizmem a liberalizmem. Bardzo szanuję indywidualizm jednostki i też jestem zdania, że jeśli ktoś zapewnia pracę, to powinien zarabiać odpowiednio (od skali przedsięwzięcia) więcej od osób, które zatrudnia. W firmie, w której ja pracuję (a wiem, że w wielu jest podobnie, tym bardziej, że nie jest to wcale taka zła firma), jest jednak tak, że trzy osoby zarabiają tyle (na czysto), co niecały tysiąc im podległych, a jak nasza grupa dwudziestu osób napisała pismo z zapytaniem "czy istniałaby możliwość podwyżki?", to spotkało się ono wręcz z oburzeniem. A jak kumpel starał się indywidualnie, to w końcu dostał z łaską 100zł brutto (od prezesa, który zarabia grube miliony).
Założenia libertarianizmu byłyby dobre, gdyby ludzie rodzili się równi i nie dziedziczyli niczego po rodzinie. Założenia te jednak szybko moim zdaniem prowadzą do sprawiedliwości arystokratycznej, która nie doprowadzi do niczego dobrego. Historia już to zresztą przerabiała. Po rewolucji francuskiej miało być super, a wszyscy wiedzą, jak to się skończyło.
Osobiście właśnie nie rozumiem tej pazerności na pieniądz. Rozumiem, że ludzie chcą żyć dobrze, wygodnie, niech będzie, że nawet lepiej od innych. Ale czy naprawdę tak kogoś, kto ma kilka apartamentów rozrzuconych po świecie, boli, że nie może sobie kupić jeszcze jednego, bo musi płacić złodziejski podatek na państwo i biednych? Jaki jest sens ciągłego mnożenia dóbr? Wiele osób, jak np. Ty Morfi, ma bardzo silne poczucie wolności. Chcą być panem swego losu. Ale to tylko ułuda. Czy chcemy czy nie, podlegamy wpływowi czynników zewnętrznych. Człowiek może być sprawiedliwie wynagradzany, jeśli zajdą okoliczności, które mu tę sprawiedliwość zapewnią. Jeśli urodziłeś się w Bangladeszu, no to masz problem. Nawet społeczeństwo libertyńskie będzie podlegać tym zasadom (i to może nawet bardziej).
Ja podchodzę do tego w ten sposób, że jeśli mam zapewniony pewien standard życia, to mogę i płacić nawet duże podatki, jeśli to ma poprawić dobrobyt innych i sprawić, że państwo, w którym żyję będzie się prawidłowo rozwijać, a sam w razie jakiegoś wypadku też będę miał zapewnioną pomoc. Lepsze to moim zdaniem od ciągłej pogoni za niedoścignionym i budowaniem zamków na piasku, z perspektywą, że małe potknięcie może wszystko zawalić.
Ludzie w przeważającej mierze mają wyje**ne na innych i jeśli im się pewnych rzeczy nie narzuci, to będą szukać wszelkich usprawiedliwień, by dać od siebie jak najmniej (oczywiście uogólniam, ale w końcu mówimy o całym społeczeństwie). Organizacje zewnętrzne nie byłyby w stanie zapewnić pomocy wszystkim potrzebującym, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę tylko tych rzeczywiście potrzebujących. A kto chce dać i tak da (w końcu Norwegia i Szwecja, płacące jedne z najwyższych podatków na świecie, dają procentowo, na obywatela, najwięcej na pomoc potrzebującym z Trzeciego Świata). Podatek dochodowy wyrównuje szanse i dzięki temu nawet biedacy mają dostęp do edukacji oraz opieki zdrowotnej, a w razie potrzeby też do innych ułatwień, jak właśnie zasiłki (którą są niestety często nadużywane i później państwo boryka się z problemami finansowymi - to też fakt).
Mamy jednak wolność i demokrację i Korwin też ma szansę wygrać (a jak ktoś chce, to zawsze może sam założyć i budować nową partię polityczną). Właściwie nie mam nic przeciwko komuś kto głosuje na Korwina czy Palikota. Jego wybór. Mam tylko Morfi wrażenie (może mylne), że nie zdajesz sobie sprawy z konsekwencji, do jakich doprowadziłoby wprowadzenie w życie założeń libertarianizmu czy innego podobnego poglądu. Po prostu mam wrażenie, że wbrew temu, co mówisz i myślisz, wygrana KNP wcale nie byłaby akurat Tobie (i mnie) na rękę. Dlatego tak Cię męczę
Jeszcze na koniec mała dygresja filozoficzna z mojej strony
Cytat, który podałeś, przedstawia utopijną wizję anarchii. Podział na enklawy, wszystko regulująca wolność. Ale czy nasz współczesny świat nie jest właśnie ziszczeniem ideałów wolności trwających tysiące lat na całym globie? Bo w końcu ludzie byli wolni i sami zaczęli się ograniczać. Zawsze wygrywali silniejsi, zaradniejsi i do czego to doprowadziło? Na pewno do poprawy ogólnego stanu rzeczy, na szczęście, po bardzo gwałtownych przemianach. Ten proces oczywiście cały czas trawa, i stale będzie trwał. Powolne wyłanianie się coraz to nowszych, lepiej dostosowanych do światowych potrzeb form rządzenia. Rywalizacja połączona ze współpracą. Na ile jedno przewyższa drugie? Na jak długo? Każdy z nas, ludzi, urodził się w jednej z takich enklaw wolności. W naszej, europejskiej, polskiej, przeważały wpływy greckich myślicieli, rzymskiego prawa, chrześcijaństwa, pogańskich i katolickich tradycji. W takiej Japonii rzecz z kolei miała się zupełnie inaczej. Czy mieliśmy wtedy wybór, podczas wyboru miejsca urodzenia? Przecież wybór nie następuje w jednym momencie. Nie jest tak, że chcę postępować tak, a tak, bo mam taki kaprys. Stoi za tym cały cykl ewolucji, naszej własnej, odziedziczonej w genach, i ewolucji kultury, w której się rodzimy, w której dorastamy i wychowujemy się. Teraz chcesz mieć Morfi wybór, doprowadzić do punktu zero, od którego wszystko zacznie wychodzić, aby mieć wolność. Ale czy ta wolność nie ma na celu jedynie przekształcenie się w pewne formy, z których będą powstawać kolejne formy?
No dobra kończę, bo już za bardzo pojechałem. Jestem zmęczony i trzeba mi to wybaczyć