Skończyłem wczoraj TLG i podobnie jak w momencie odpalenie gry, tak i na końcu, wydaje mi się to nierealne. Po tylu latach pewna historia w dziejach branży dobiega końca.
Ciężko pisać o TLG aby nie spoilerować. Z jednej strony poza fabułą niewiele można zepsuć, jednak TLG to tytuł o odkrywaniu, więc im więcej wiesz o grze tym gorzej. O fabule napisze tyle, że spodziewałem się czegoś więcej. Nie chodzi mi o walenie treścią prosto w oczy. tylko większy nacisk na opowiadanie poprzez enviro. Niby jest, ale mam wrażenie, że nie zostało należycie wykorzystane. W sumie to w kwestii historii nie ma tu za wiele do odkrywania. Pierwotna ekscytacja z chęci poznania tajemnicy spotkała się z twardym murem rozczarowania. Może nie dużego, ale jednak. Mimo to, podoba mi się zakończenie.
Średnio zarysowana fabuła podkreśla fakt, iż w tej produkcji główną rolę gra relacja chłopca i Trico, ich przygoda. Reszta to "jedynie" dodatek, który służy ekspozycji głównego tematu. Trico jest genialny, zarówno wizualnie jak i w zachowaniu. Owszem, na część jego sukcesu składają się oskryptowane akcje, niektóre z jego zachowań wyraźnie się powtarzają, ale nie zmienia to faktu, że "zwierzak" robi piorunujące wrażenie. Łatwo można się do niego przywiązać.
Gry Uedy nie prowadzą gracza za rączkę, co w obecnych czasach jest mało spotykane i gryzie się z ogólnymi "standardami". Dlatego TLG może zbierać srogie opinie, bo tak bardzo różni się od typowych produkcji obecnych czasów. Sterowanie jest krytykowane, choć ja osobiście nie rozumiem z czym ludzie mają problem. Jest inne, według mnie bardziej realistyczne. Chłopiec ma swój ciężar oraz coś w rodzaju laga, który zależny jest też od animacji. Ewidentnie czuć, że kierujemy tu inną postacią, w związku z czym ogrywanie animacji do końca wygrało kosztem responsywności. Jedynym mankamentem sterowania było dla mnie wspinanie się po Trico, ale nawet w tym wypadku szybko zrozumiałem w czym polegał problem. Czasem wydaje się, że chłopiec nas nie słucha i nie chce zeskoczyć z czworonoga - nie ma w tym nic dziwnego, gdyż kurczowo trzyma się grzywy zwierzaka, aby nie spać. Dopiero gdy sytuacja się normuje (np. Trico przestaje się wiercić) można wykonać skok ze stabilnego podłoża. Ma to wszystko sens, choć dla współczesnego gracza może być nie do przyjęcia. Jedyny minusik to kierunki podczas wspinania - nie zmieniają się wraz z położeniem chłopca, więc strzałka w górę zawsze będzie prowadziła w górę, nawet jeśli chłopiec wisi głową w dół.
Kamera niestety bywa czasem denerwująca, jest trochę ślamazarna. Trzeba wziąć pod uwagę, iż bardzo często miejscówki nie są duże, a kamera próbuje w miarę możliwości uchwycić też Trico, co łatwym zadaniem nie jest. Mimo to, bardzo często ustawia się tak, że mamy ujęcia niczym z pocztówki (i pisze o pocztówkach dołączanych do poprzednich gier Uedy
). A jest na czym oko zawiesić, bo choć gra ma pewne elementy słabsze (część tektur, efektów, wykonanie liści na drzewach), to ma też sporo mocnych. Ogromna w tym zasługa świetnego i typowego dla gier Uedy kierunku artystycznego. Światło jest bardzo dobre, post procesy dają radę (choć czasem zbyt wyraźnie przeskakują), najbardziej robi jednak fizyka i ragdoll, które podkreślają realizm tego świata. Niestety ma to swoje minus, szczególnie gdy trzeba wrzucić beczkę na skrzynię i liczyć, że ta się nie stoczy
. W ostatecznym rozrachunku jednak jest to fajny feature.
Największym mankamentem TLG jest jednak frame rate, który często spada poniżej 30, a w wielu miejscach bliżej mu do 20 klatek. Przypominają się czasy gier z PS2. Jak już pisałem - pewnie dałoby radę zrobić to lepiej, bardziej optymalnie. Mam za małą wiedzę, aby stwierdzić, że efekt mógłby pozostać ten sam. Ja widzę możliwość zamiany pewnych rozwiązań, co jednak odbiłoby się trochę na jakości. Ostatecznie gracze nie czuliby różnicy za bardzo nie mając porównania. Tak czy inaczej szkoda, że jeden z głównych powodów opóźnienia premiery nie został rozwiązany i nie pomógł mu nawet nowy sprzęt.
Po przejściu gry mam może 4-5 pucharków. Dzięki nim wiem, że całość zajęła mi mniej niż 15h. Z nich też wiem, że są mechaniki, o których nie miałem pojęcia i tym bardziej podoba mi się to, że gracz musi większość rzeczy odkryć sam. Jedyny puchar, którego nie rozumiem za bardzo to ten już wspomniany, czyli na speed run. To musi być frustrujące doznanie, bo jest zależne od Trico i właściwego ustawienia się w kilku sytuacjach. Może jednak przesadzam i nie jest to tak duże wyzwanie.
The Last Guardian to tytuł szczególny, magiczny i jest już swego rodzaju legendą. Dobrze, że w końcu się ukazał i cała historia produkcji tej gry ma szczęśliwy (z grubsza) finał. TLG ma swoje wady, części z nich jednak według mnie zależy od tego jak patrzymy na gry i czy rozumiemy, co Ueda chciał osiągnąć tworząc taki a nie inny tytuł. Ciężko jest też porównywać tę grę do innych, gdyż stanowi ona własny gatunek (tak jak inne gry Team Ico) i wszelkie zestawienia będą krzywdzące w obie strony. TLG to przeżycie, wspaniała podróż, jednak nie dla każdego. Tak naprawdę nie wystarczy być fanem tego typu produkcji, ponieważ trzeba mieć pewną cechę - cierpliwość. Bez tego każdy kto podejdzie do gry prędzej czy później utonie w morzu frustracji. I paradoksalnie to jest właśnie zaleta tego tytułu. To że takie sytuacje mają miejsce. Jak w życiu.