Koniec. Przynajmniej głównego wątku. Zostało mi trochę pobocznych zadań, pewnie założę rodzinę na zamku i postaram się o syna.
Gra jest niezła, ale łba przy tyłku mi nie urwała. Na pewno za Oblivionem i daleko za Mass Effect. Głowna wada - bezpłciowy, bezimienny bohater z którym nijak nie idzie poczuć więzi. Nie było mi go żal, nie potrafiłem się wczuć w jego los, nie chciałem zemsty za jego krzywdę - prosta marionetka w rękach gracza. Na dodatek niemowa. Fabuła i napotykane postacie również nijakie.
Brakuje filmowych przerywników, które budowałyby klimat. Statyczne scenki, które pozwalają wysłuchać monolog/dialog + czasem możliwość najechania kamerą na obiekt. Ssało to w Assassin's Creed i ssie w Fable - jeszcze bardziej, bo jest jeszcze bardziej statyczne. Gdzie temu do Mass Effect, gdzie każda rozmowa przypomina cut scene?
Fajny jest pies. Pies to chyba najbardziej barwna i ujmująca "postać" w Fable II. Grałem jako dobry i czysty bohater, a moja psina przypominała rasowego labradora. Fajne są również wybory i to, jak nasze działania wpływają na kształt świata. Spory plus za czas gry - chcąc zaliczyć wszystko pewnie dobiję do 25 godzin.
Nad grafiką nie ma sensu się rozwodzić - design daje radę, ale technicznie jest mocno przeciętnie. Xboxa stać na lepsze tekstury i oświetlenie.
PS: Czy ja sobie dobrze przypominam, że FAX poślubił Lady Gray? Wąsaty perwers