E tam, nie róbmy z Jay-Z takiego megaskillowca. To, że się bujał z Big L'em (jedyny jego plus ) nie robi z niego jakiejś legendy Solidny, nic więcej.
No to zaczynamy!
Solidny jak nikt inny - powiedziałbym.
Każdy ma prawo do własnej opinii - Jay-z tak jak to rapował Eis 'nie jest po to, by go każdy kochał'
Jasne, są więksi skillowcy(np. Canibus), są lepsi lirycy(Kweli), są raperzy z bardziej charakterystycznym flow(Chali 2na) - ale żaden mainstreamowy raper nie ma tych elementów na tak równym i zajebiście wysokim poziomie jak Jay.
4 klasyki na koncie(Reasonable Doubt, Blueprint, Black Album, American Gangster), idealnie zaprogramowana kariera(Roc-A-Fella), umiejętność znalezienia się na każdym bicie, wszystkie teksty tworzone w głowie - to musi budzić szacunek.
Jeśli chodzi o mainstreamowy rap Jay-Z doszedł do tego, do czego dążą i o czym rapuje cała reszta. Na tą chwile nie widać jego następcy. Wiadomo - zdarzały mu się słabsze artystycznie momenty - ale przy tak długiej i bogatej karierze każdy ma do tego prawo(IMO na każdej płycie znajdują się takie numery, że WHOA! więc nie da się powiedzieć, że któraś płyta jest totalną pomyłką).
Tu powinien znaleźć się refren. Ale, "I don't need no hook for this shiiiit!"
Nie będę Ci dawał tu przykładów miażdżących tracków - bo nic to nie zmieni w Twoim nastawieniu. Jednakże uważam, że większość hejtu jaki doświadcza Jigga wynika przede wszystkim z tego, że jest on wciąż na szczycie.
Jakoś nie przypominam sobie wielu konstruktywnych uwag na jego temat - no chyba, że powiesz mi co jest nie tak np. na płycie American Gangster?
Jeśli po 11 latach kariery koleś potrafi nagrać płytę, która każe mi się zastanawiać czy nie jest ona przypadkiem lepsza od klasycznego Reasonable Doubt - to chyba potrafi coś więcej niż tylko bujać się z Big L'em w dawnych czasach?
Tyle z mojej strony.
What More Can I Say?