Cytat: Kert w Wczoraj o 23:01:18
Teksty i postaci Marines to oczywisty pastisz
Ciekawe czemu dopierdalałeś się do zachowania postaci z Prometeusza zamiast sobie wmówić "teksty i zachowanie naukowców to oczywisty pastisz". Nie wiedziałem że Aliens to miała być zabawna parodia Alien, ale skoro tak twierdzisz to musi być prawda.
s00s już napisał i zacytował. Poza tym naukowcy to nie Marines, którzy
zachowują się i mówią, jak Marines, oczywiście przerysowani. Może Cameron miał ich przedstawić na wzór powagi "Czasu Apokalipsy", czy "Cienkiej Czerwonej Linii", albo aktorskiego szlifu ukazującego żołnierską traumę "Łowcy Jeleni" lub "Plutonu", wtedy Becetol napisałby, że jest ok. Prometeuszowi - cesarzowi oddaję to, co cesarskie i nie szukam w nim wad na siłę. Scott zrobił film domyślnie w poważniejszym tonie, a nie ewidentnym pastiszu, jaki stał się udziałem Marines w Aliens, zresztą co za porównanie. Cameron tymi "głupkowatymi" postaciami ukazał ładnie pewne archetypy. Spójrz na Hudsona - typ ewidetnie irytujący, pewny swego cwaniak, który w obliczu realnego niebezpieczeństwa pierwszy trzęsie portkami i sieje panikę. Hicks to pozornie zimny typ, na początku zwykle w tle, rzuca jeden, dwa chłodne teksty, w końcu jego zrównoważenie procentuje i to na nim Ripley może najbardziej polegać.
Co do wyżynania w pień licznej grupy Obcych, zwróć uwagę przeciwko komu został postawiony Xeno w Alien. Misja transportowa, gdzie poza dwoma osobami nie było ani jednego człowieka z przeszkoleniem wojskowym i bez typowo militarnego wyposażenia. A i tak Ripley poradziła sobie z Xeno. W Aliens misja jest typowo ratunkowa, wojskowa, mnóstwo sprzętu, a i tak większość Marines straciło życie po pierwszej konfrontacji w gnieździe. Zgadzam się z Twoim zdaniem, że Ripley poszło "zbyt łatwo" z ratowaniem Newt i razi to bardzo mocno (równie dobrze można by się doczepić do sekwencji, gdzie królowa zostaje wyssana w przestrzeń kosmiczną, a Ripley przeżywa, bo złapała się ręką o drabinkę - lol), jednak cała końcówka ma tak niesamowity klimat, że przymykam na to oko, bo oddaję szacunek atmosferze tych momentów - ukazanie królowej, gniazda, nakreślenie społecznej interakcji Obcych, artyzm lokacji - oblepione materią korytarze przeszywane światłami industrialnych lokacji. Problemem jest to, że wielu patrzy na to z dzisiejszej perspektywy - przed 1986r., kiedy film miał premierę, nie widziano wcześniej nic podobnego. Rozumiem, czemu widzowie się zachwycali. Po dziś dzień można to czynić.
Tak jak napisałem, jeżeli ukierunkowano Aliens na akcję, to Cameron uczynił to w sposób co najmniej bardzo dobry - nie zniszczył kanonu Obcego, wrzucił wiele wątków rozwijających wiedzę o tym wyimaginowanym gatunku.
Co do wpływu Aliens na później powstające gry (a także filmy, nie ma co ukrywać) nie można zawężać go do jednego gatunku, a raczej odnieść do całej branży in genere.
Ciekawe swoją drogą jak je**na jest na tym forum nowa część Dead Space " bo jak można z horroru zrobić głupią strzelankę" "wszystko pod publikę" "EA to zło co niszczy legendę i nie rozumie tematu" ... a kiedy Cameron zrobił dokładnie to samo (zamiana horroru w strzelankę żeby dotrzeć do szerszego grona mniej wymagających odbiorców) to już się tego samego podejścia podejścia broni.
A EA rozumie? Napisałeś, jak ignorant, skoro Aliens to dla Ciebie tylko zamiana horroru w "strzelankę". Dead Space 3 robi to w sposób wręcz bezczelny, w świetle wszystkich zmian, jakie zaszły (tzn. takich, o jakich mam świadomość, bo samego DS3 poza wersją demonstracyjną nie miałem okazji sprawdzić, a więc cały ten wątek uznaję za bardzo luźny komentarz).
Gdzieś też napisałeś (cytatu niestety brak, bo nie chce mi się wertować setek postów w temacie filmowym), jak można stawiać prostą gonitwę po korytarzach z kosmitą (Alien Scotta) na równi lub wyżej od Prometeusza, który bierze na karb o wiele poważniejsze wątki. A tymczasem tutaj widzę:
Alien > Prometeusz
Zresztą napisz, co tak bardzo spierdolił Cameron i jak widziałbyś kontynuację Alien, że stawiasz Aliens na samym końcu swojej nierówności. Fincher wziął się za temat podobnie do Scotta - film jest gorszy, Jenuet ukierunkował czwórkę na akcję - film jest gorszy od Aliens, a przecież obaj to wyśmienici reżyserzy tworzący niewątpliwie klimatyczne obrazy. Aliens klasykiem jest i basta, ma bardzo dużą wartość dla całego uniwersum, a jak na połowę lat 80tych zeszłego wieku zachwyt jest w pełni uzasadniony. Oczywiście nie przekazuje wątków w sposób tak subtelny, jak pierwsza część, różni się podejściem do tematu, ale czyni to równie dobrze.