Powracam z moją misją podzielenia się moimi najbardziej oczekiwanymi filmami 2014 roku.
Dla nowych czytelników (hihi) wrzucam pierwszą część w spoiler -
Nie chce mi się spać, więc postanowiłem sobie napisać posta o najbardziej wyczekiwanych przeze mnie filmach w nadchodzącym roku 2014, który zapowiada się bardzo pikantnie i boli mnie jedynie brak zniżki na bilety, z którym to brzemieniem uczę się żyć od listopada tego roku.
Tradycją już się stało, że przez pierwsze 2 miesiące nowego roku polscy kinomani nadrabiają zaległości po Zachodzie. Podobnie będzie i teraz, gdyż polscy dystrybutorzy znów skorzystają z Oscarowego szumu, żeby zaprezentować kilka gorących filmów. Mam na myśli 3 pozycje, które zapowiadają się na istne perełki.
31. stycznia do kin wejdzie 12 Years a Slave (lub "Zniewolony" po naszemu). Nowy film reżysera Głodu i Wstydu, czyli dziel bardzo charakterystycznych i silnie oddziałujących na widza. Najnowszy film traktuje o niewolnictwie i ponoć ostro gra na emocjach, pokazując brutalną codzienność niewolników. W obsadzie wiele znanych nazwisk i podobno wszyscy dali niezły popis aktorski.
Od 14. lutego będzie można u nas zobaczyć American Hustle, czyli najnowszy film twórcy naładowanego pozytywną energią "Silver Linings Playbook". Tym razem do aktorów z tamtego filmu dołożył dwójkę ze swojego "Fightera", a rezultat jest ponoć wyśmienity. Film jest chwalony za dowcipność, scenariusz, grę aktorów. Trzeba zobaczyć.
28. lutego wchodzi ostatni z filmów z kategorii "zaległości" - Her ("Ona", po prostu) od Spike'a Jonze'a, którego stałem się wielkim fanem od momentu obejrzenia "Być jak John Malkovich". Przyznam, że zostałem kupiony w momencie, gdy dowiedziałem się, że faceta, który zakochuje się w programie komputerowym gra Joaquin Phoenix. 4chanowe grono filmowe z miejsca okrzyknęło film "FEELS: The movie". Oby tak właśnie było.
To wszystkie z filmów, które prawdopodobnie szybciej będą dostępne w odmętach sieci, niż zobaczymy je u nas w salach kinowych. W tym roku mimo możliwości sięgnięcia po tańszą wersję filmu (kosztującą tyle co prąd) zapłaciłem pełną sumkę za 2 filmy i nie żałuję tego kroku, bo zarówno "Poradnik Pozytywnego Myślenia" jak i "Django" były znakomitymi filmami.
Teraz wracam do początku kalendarza roku 2014. Jestem przekonany, że nie zobaczę wszystkich tych filmów w kinie, bo A) część zostanie zjechana przez krytykę i będzie mi żal kasy, B) już teraz wiem, że chociaż mocno wyczekuję pewnego filmu, to go oleję (o czym zaraz).
Już 3. stycznia wchodzi do kin Wolf of Wall Street - film będący kolejnym dzieckiem pary Scorsese i DiCaprio. Z ostatnich wieści wynika, że jest to najdłuższy film Martina, który cierpiał w montażowni zbijając swoje najnowsze dziecko do 2 godzin i 59 minut. Scenarzystami filmu są goście odpowiedzialni za pisanie takich seriali jak "Boardwalk Empire" i "Sopranos", więc liczę na 3 godziny mocnej i wciągającej historii.
10. stycznia premierę ma 1. część Nimfomanki Larsa von Triera. Pierwsza część, bo film okazał się tak długi, że trzeba było zrobić z niego dwa. Premiera drugiego filmu nastąpi 31. stycznia, więc pragnący zobaczyć więcej seksu od tego ekscentrycznego filmowca nie będą musieli długo czekać. Mnie to akurat zraziło do filmu, nie wiem dlaczego. Obejrzę go niewątpliwie, ale raczej oszczędzę kasę na inne rzeczy.
Bardzo intryguje mnie wchodzący w Walentynki Only Lovers Left Alive - opowieść o wampirach od Jima Jarmusha. Po zwiastunie spodziewać się można powrotu do krwawego wizerunku wampirów i to mi się podoba. W filmie gra zajebisty Tom Hiddleston, więc tym bardziej czekam. Obawiam się jednak, że film przegra w walce o moje pieniądze z "American Hustle", ale kto wie.
28. marca zobaczymy NOAH Darrena Aronofsky'ego, czyli jeden z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie filmów 2014. Aronofsky jest jednym z tych twórców, którego filmy można uznać za pewnik wysokiej jakości. Wierzę w to, że nawet taki ateista jak ja będzie mógł czerpać ogromną radość z oglądania tej nieprawdopodobnej historii, podanej przez innego ateistę (tak, Darren nie jest zbyt wierzący, a film oparty jest na jego interpretacji mitu o Noe). Mam tylko nadzieję, że wytwórnia nie potnie filmu tak, aby zrobić dobrze Żydom i Chrześcijanom (po pierwszych pokazach "kluczowe" grupy docelowe miały mieszane uczucia, stąd moje obawy).
W tym samym dniu co "Noah", czyli 28. marca, do kin wejdzie nowy film Wes'a Anderson'a -
Grand Budapest Hotel. Nie jestem zagorzałym fanem tego twórcy, ale każdy jego film jest dla mnie niezwykłym przeżyciem, i dlatego z ciekawością wypatruję GBH. Do tej pory widziałem cztery filmy Wes'a i przy dwóch z nich ("Moonrise Kingdom" i "The Darjeeling Limited") zauważyłem podobny trend, polegający na tym, że ~do połowy film mnie pochłania, a później traci na impecie (lub nabiera go zbyt dużo, jak w MK). Ale "Rushmore" i "The Life Aquatic with Steve Zissou" były w pełni dziwaczno-zabawne, więc zobaczymy jak będzie w tym przypadku.
21. kwietnia na ekrany kin zawita
The Amazing Spider-Man 2. Reboot Pająka sprzed dwóch lat dostarczył mi kupy zabawy i wręcz z dziecięcą nostalgią wypatruję "dwójki". Tą częścią wytwórnia robi solidną podbudówkę pod swoje pająkowe-uniwersum (film o Venomie został oficjalnie zapowiedziany i właśnie jest pisany. Podobnie jak traktujący wyłącznie o Sinister Six. Teraz każdy chce mieć serię na miarę Avengersów). Moje wyczekiwanie na Spidera nie jest pozbawione obaw, ponieważ wedle tego co się słyszy (i widzi na zwiastunie) w filmie ma się pojawić aż trzech złoczyńców. Co prawda co najmniej jeden z nich ma zostać ukazany tylko na moment, ale widmo przepakowanego postaciami "Spider-Mana 3" i tak gdzieś tam krąży.
Od 9. maja będziemy mogli zapoznać się z kolejnym filmem sci-fi -
Transcendence, będącym debiutem reżyserskim operatora filmowego, który odpowiedzialny jest za zdjęcia do "Incepcji" czy "Mrocznego Ryczerza". O fabule wiadomo tyle co nic - facet, grany przez Depp'a, pracuje nad sztuczną inteligencją i zostaje wciągnięty do komputera. Mnie to wystarcza, żeby film wziąć na celownik.
23. maja premierą ma
X-Men: Days of the Future Past. X-Meni ze starej trylogii z x-menami z First Class w jednym filmie. Do tego podróże w czasie, zamach na Kennedy'ego i Tyrion Lannister. Trailer z muzyką z "Cienkiej Czerwonej Linii" buduje dekadencką atmosferę i liczę na to, że będzie się czuło ten dramatyzm w filmie. Do tego scena po napisach najnowszego "Wolverine'a" ostro mnie nabuzowała, dlatego czekam z dużymi nadziejami. Już tytuł w tym filmie jest piękny, czyż nie?
Edge of Tomorrow, którego zwiastun leży kilka postów wyżej, wejdzie do kin 30. maja. Już dzieliłem się moimi spostrzeżeniami, więc nie widzę sensu się powtarzać.
20. czerwca do kin wchodzi sequel jednej z najlepszych animacji ostatnich lat -
How to Train Your Dragon 2. Pierwsza część wzięła mnie kompletnie z zaskoczenia, zaskakując ciekawym światem i bohaterami, z którymi tak łatwo dało się zżyć. Dowód na to, że jeśli tylko Dreamworks chce, to może przegonić jakością Pixara (którego ostatnie filmy zresztą nie porażały innowacyjnością. Może dlatego w 2014 nie wydają nic nowego, chcąc zebrać siły na dalsze lata). Sequel "HtTYD" pojawi się 4 lata po premierze pierwszej części, więc chciałbym dostać kontynuację godną pierwowzoru.
Dawn of The Planet of The Apes pojawi się u nas 18. lipca. "Jedynka" była dla mnie jednym z tych filmów, do którego się przysiada z nijakim nastawieniem, a kończy się nie mogąc pojąc, jak dobre było to, co się właśnie zobaczyło. Tym razem zabraknie jednak James'a Franco, a i reżyser się zmienił. Film kręcił facet odpowiedzialny za "Cloverfield" czy remake szwedzkiego "Let the Right One In" (po amerykańsku "Let Me In"). Jestem dobrej myśli.
1. sierpnia zadebiutują
Guardians of the Galaxy, czyli banda pełna ekscentrycznych postaci, które rozszerzą marvelowskie uniwersum filmowe. Nigdy wcześniej o nich nie słyszałem, ale i tak bardziej chcę tego, niż kolejnego Iron Mana czy Kapitana Ameryki (o tym nie wspomniałem na mojej liście. Premiera 28.03. jakby ktoś był zainteresowany). Teaser na koniec Thora 2 uchylił rąbka tajemnicy, zwiastując, iż film ten pełen będzie różnych osobliwości. Zresztą w drużynie Strażników ma być gadając szop i...drzewo (WTF), więc z pewnością będzie nietuzinkowo.
Interstellar - premiera 7. listopada. Christopher Nolan + podróże w czasie + podróże kosmiczne + ta obsada + Hans Zimmer = I CAN'T HANDLE ALL OF THESE EVERYTHING. CZEKAM.
Na zamknięcie roku, podobnie jak w 2012 i 2013, dostaniemy
Hobbita. "There and Back Again" zamknie trylogię 19. grudnia. Oczywiście zawitam do kina, bo lubię do uniwersum i przy pierwszej części bawiłem się przednio.
To tyle jeśli chodzi o najbardziej wyczekiwane filmy, przynajmniej te, które posiadają ustalone daty. Przy takiej okazji nie mógłbym wspomnieć o
Inherent Vice, czyli najnowszym dziele Paul'a Thomas'a Anderson'a. Czy pojawi się w przyszłym roku? W Ameryce pewnie tak. Mam jednak przeczucie, że padnie ofiarą Oscarowego szaleństwa i wyląduje u nas w 2015 roku. Obym się jednak mylił. "The Master" pojawił się w 2012, więc jest szansa na to, że "Inherent Vice" nie zostanie zepchnięty.
W tym miejscu chciałbym jeszcze wspomnieć o filmie, o którym zwyczajnie zapomniałem pisząc pierwszą część mojego wywodu. Od 28. lutego będzie można u nas zobaczyć najnowszy film braci Coen -
Inside Llewyn Davis, który podobno pełen jest humoru, znanego z innych filmów rodzeństwa. Jednak tego samego dnia do kin wchodzi "Her", więc jeśli miałbym wybierać pomiędzy tymi dwoma tytułami, mój wybór padłby na film Spike'a Jonze'a.
Na "honorowe wzmianki" zasługują jeszcze:
16.05. - Godzilla
25.07. - Jupiter Ascending
22.08. - Sin City: A Dame to Die For
Dziękuję za uwagę. Życzę samych satysfakcjonujących seansów.