Widziałem to rano na reddicie i po przemyśleniach podchodzę na chłodno.
Zrozumiałe, że większości bryka na myśl o zniwelowaniu historii z trójki i czwórki, powrotu Hicksa i Ripley (Hicks z poparzoną twarzą, GODDAMN), ale nie byłbym takim optymistą. Filmy zawsze miały reżyserię z potencjałem - trójkę robił Fincher, czwórkę Jeunet - oboje potrafią zrobić mega klimatyczne kino, a Blomkamp to też hit'n'miss, dał w mojej opinii dupy z Elysium, a Chappie jeszcze nikt nie widział.
Patrząc na tę hybrydę Ripley z xeno:
- nie wiem, skąd pomysł, że to maska/hełm Space Jockeya, może dokopali się do pierwotnych szkiców Gigera, ale on i tak ostatecznie pracował nad SJ w tym kształcie:
choć nigdy nie wiadomo, bo Giger miał ostro porobione pod kopułą:
- pomysł może być tak samo zajebisty, jak tragicznie poprowadzony, szczerze ta koncepcja trąci dla mnie większą tandetą, niż pomysł na Ripley z czwórki (a nawet na ten pobieżny obrazek bardziej do mnie przemawia klon Ellen plujący kwasem z rany).
Chyba każdy nawet średnio zainteresowany uniwersum słyszał, jak Fincher znienawidził prace nad trójką pod wpływem nacisku decydentów. Jeśli miałoby cokolwiek z tego być, ŻADNYCH wpływów - w pełni reżyserska wizja. W takim przypadku już bardziej widziałbym po raz kolejny Finchera, bo pomimo samobója fabularnego i zarżnięcia fanowskich domniemań po Aliens, kameralny klimat trójki był mistrzowski. Gdyby tak chamsko porównywać to Blomkamp miał ponoć dużo luzu przy Elysium, ale był chyba zbyt rozgoryczony po zarżnięciu jego konceptu ekranizacji HALO.
Dodam jeszcze, że każdy artykuł, w którym autor zaczyna piszczeć i wylewać zniewieściałe łzy, jak to Prometeusz jest chu
jowy, niemalże z automatu skreśla dla mnie jego treść.