Deweloperzy zaczynają przeginać pałę
Twórcy gier wytoczyli ciężkie działa przeciwko osobom, które kupują używane gry.
Najpierw zastosowano operację DLC, która uderzyła raczej z mizernym skutkiem. Postanowiono więc, utrudnić graczom życie w bardziej bezczelny sposób i tak oto powstał online pass - czyli przepustka do gry multiplayer. Ja poinformowało dziś EA, online pass pojawi się również w najnowszym SSX, ale nie będzie aż tak upierdliwy, jak w innym produkcjach. Otóż, osoby bez aktywnej przepustki będą mogły śmigać po śnieżnych stokach online, ale wszystkie fanty, które w ten sposób zostaną odblokowane będą nieaktywne do czasu, gdy dany delikwent nie wykupi online pass. Uważacie, że to uczciwa opcja?
Przeczytaj więcej na podobne tematy:
• Czy Xbox jest nam jeszcze w ogóle potrzebny? Sprawdzamy! - 17.10.2024 17:00
• Mojang aktualizuje Minecraft, ale na natywną wersję na PS5 jeszcze poczekamy - 10.09.2024 11:52
• Minirecenzja: Call of Duty Classic - 18.08.2024 12:42
Niedawno pisaliśmy też o...
Komentarze
Słabe, ale w porównaniu z zupełnym zablokowaniem online tragedii nie ma.
odpowiedzNa tyle jest to uczciwe, że nie zabierają Ci możliwości grania po sieci. Fajnie w sumie, że próbują i kombinują na różne sposoby jak dostosować swój model biznesowy i zrobić tak, by wilk był syty i owca cała.
Jest to jak najbardziej ruch w stronę graczy. Skoro chcą walczyć z używkami i stosują online passy, to tutaj przynajmniej jest osłabiona wersja tego. Kto zagra raz na jakiś czas i go nie obchodzą rzeczy, które można odblokować tylko w tym trybie, to przynajmniej nie będzie miał poczucia, że zabiera mu się pewną możliwość grania z innymi. Ci, co będą chcieli wymiatać albo kupią nówke, albo dokupią sobie OP. Plus dla nich ;)
odpowiedzTrochę mi ciężko się odnosić do tego pomysłu jeśli miałbym wypowiadać się np o USA, bo cena gier w stosunku do zarobku jest niska i jakbym znalazł się na miejscu Amerykańskiego gracza to w zasadzie było by mi jedno, a nawet wolałbym skusić się na nową grę niż na używkę z racji, że łatwiej ją dostać w sklepach (tak mi się wydaje). Natomiast jeśli chodzi o polskich graczy to niech nie przesadzają z tymi zabezpieczeniami, bo dla mnie różnica w cenie w nowej grze a używanej przy dobrych wiatrach sięga 60-70%. Generalnie dla mnie jako studenta, który utrzymuje się z głównie z pieniędzy rodziców i czasem z własnych ciężko uzbieranych oszczędności, perspektywa wydania 200 zł na grę jest bolesna. Wiem, że te "zabezpieczenia" to pikuś i jakoś specjalnie nie zniechęca graczy do pocinania w takie tytuły, ale od tego się zaczyna. Niech zmniejszą cene gier na polskim rynku przynajmniej o 50% to już żadnej używki nie kupie :P
odpowiedzDodaj nowy komentarz: