Recenzja

Recenzja Battlefield 3

Battlefield od zawsze był grą szczególną dla PC-towców. Firma Electronic Arts na przestrzeni kliku ostatnich lat stworzyła dwie części pobocznej serii zatytułowanej Bad Company, aby choć trochę zjednać ku sobie graczy konsolowych. Udało się, „zła kompania” swoim luźnym klimatem oraz fantastyczną destrukcją otoczenia odniosła ogromy i założony przez twórców sukces.

W tym roku EA postawiło sobie cel o wiele bardziej ambitny niż jeszcze kilkanaście miesięcy temu. Postanowili zdetronizować niekwestionowanego lidera na rynku FPS – Call of Duty. Czy im się to udało?

Produkt DICE to pierwszoosobowa strzelanina, która od swoich początków skupia się na rozgrywce sieciowej, czego dowodem jest to, że „dwójka” była całkowicie pozbawiona trybu dla jednego gracza. Rok 2011 i rzucenie rękawicy programistom z Infinity Ward wymusiło na Szwedach stworzenie nie tylko doskonałego trybu multiplayer, ale też wciągającej kampanii, podczas której akcja wylewa się z ekranu. Miały w tym pomóc doświadczenia wyniesione ze wspomnianych Bad Company, w których tryb fabularny grał stosunkowo ważną rolę i co było dość ważne – był całkiem długi, jak na dzisiejsze standardy. W BF3 wcielamy się w amerykańskiego żołnierza o piłkarsko brzmiącym nazwisku „Blackburn”. Postaram się uniknąć spoilerów, dlatego też zbyt wiele zdradzić nie mogę. Całość historii to perypetie naszego bohatera (a raczej kilku), który rozbija się po całym świecie próbując ocalić ludzkość przed zagrożeniem nuklearnym, czyli… klasyka gatunku. Możliwe, że fabuła wywołałaby u mnie nieco więcej emocji, gdyby nie to, że połowę gry zobaczyłem w trailerach… Tak, Battlefield 3 jest zastraszająco krótką grą. Cała kampania na normalnym poziomie trudności pęka w nieco ponad 5 godzin. Oczywiście, jak przystało na FPS z roku 2011, co chwilę przed oczami odpalają nam się różne skrypty, które są raz lepiej, raz gorzej zrealizowane. Z pewnością ma to sprawić wrażenie interaktywnego filmu, w którym gracz uczestniczy, będąc w skórze bohatera. Tak jak już mówiłem, nie chcę wam psuć zabawy, więc nie zdradzę szczegółów opowiadanej historii, ale powiem tylko, że nie uczestniczymy w realnym konflikcie zbrojnym, jak to było w zeszłorocznym Medal of Honor. Moje osobiste wrażenie nie jest najlepsze… Wszystko tutaj jest przekalkowane z Call of Duty. Brak jakiegoś własnego pomysłu, brak nowatorstwa, nawet sposób opowiadania wydarzeń jest ściągnięty! Nie tego oczekiwałem po grze, która miała wygrać z najlepiej sprzedającą się serią gier w historii rozgrywki… Postacie nie są wyraziste, nie ma mowy o zagłębieniu się w psychikę bohaterów. Powiem krótko, jeśli chodzi o tryb dla jednego gracza, zawiodłem się na Battlefield 3. Fakt, gra stara się unikać liniowości poprzez kierowanie czy strzelanie z pojazdów, ale po takim „pompowaniu balonu” każdy będzie spodziewał się więcej. Jeśli ktoś nie gra w Multi, to nie polecam tej gry. Nie byłbym zadowolony, gdybym wydał 200zł, odpalił pierwszy raz grę, trochę posiedział i miał za sobą 1/3 fabuły.

Jeśli chodzi o model rozgrywki, to ten, kto grał w Bad Company 2 poczuje się jak w domu. Nie znalazłem znaczących różnic w strzelaniu, które swoją drogą zrealizowano bardzo dobrze. Czuć różnice w broni różnego kalibru, czuć odrzut, a także, co dla według mnie szczególnie ważne, moc amunicji. Przykładowo strzelając z pistoletu jeden strzał w przeciwnika, ubranego w kamizelkę, może nie wystarczyć. Natomiast już krótka seria z M4 jak najbardziej. Ze sobą zabieramy klasycznie dwa rodzaje karabinów, pistolet, nóż i granaty. Co warte uwagi, producenci w części trzeciej ograniczyli model destrukcji otoczenia. Swoją decyzję usprawiedliwiali tym, że nie chcą czynić rozgrywki nierealistyczną przez burzenie wszystkiego, co spotkamy na placu boju. Cóż, według mnie system zniszczeń, mimo, że podobno jest lepszy (czego nie stwierdziłem), lepiej sprawdzał się w Bad Company 2. Oczywiście nadal bardzo fajne jest to, że kruszące się osłony wymagają częstego zmieniania pozycji, szybszego podejmowania decyzji i przewidywania tego, co może się zdarzyć, ale nie wpływa to na rozgrywkę aż tak bardzo, jak w poprzedniej części. Tak czy inaczej otoczenie jest zniszczalne w dużo większym wymiarze niż u konkurencji, a to, niezależnie od jego wykonania duży plus tej produkcji.

Wizualia, to słowo klucz, jeśli mówimy o trzeciej części Battlefielda. Trailery oraz pojedyncze kawałki rozgrywki pompowały napięcie przed premierą, a hasła mówiące, że to gra następnej generacji, na obecnym sprzęcie nabijały liczbę pre-orderów do ogromnych liczb. Zaznaczam, że grę testowałem na Xboxie 360, gdzie, aby uzyskać najlepszą grafikę należy doinstalować z drugiej płyty 1,5Gb tekstur w HD. Battlefield 3 to gra, która wygląda doskonale, jeśli przyjmiemy, że gramy na maszynkach z lat 2006-2007. Kiedy spojrzymy na różnice w stosunku do wersji PC-towej, to zobaczymy, że PS3 i X360 powoli już się kończą. Nowy Battlefield to zdecydowanie jedna z najlepiej wyglądających, multiplatformowych gier obecnej generacji (do Uncharted 3 i Gears of War 3 jednak trochę brakuje). Wszystkie tekstury są ostre jak brzytwa, gra świateł jest dopracowana, a otoczenie imponuje ilością szczegółów. Dokucza niewielki aliasing i to, że gra od czasu do czasu potrafi przyciąć. Nie niweluje to jednak całkowitych wrażeń dotyczcych oprawy, które są fantastyczne. Dźwięk również nie zawodzi, odgłosy strzałów czy kruszony beton bez problemu trzymają wysoki poziom wizualiów. Powtarzam to już milionowy raz, ale powtórzę znów: Dzisiaj grając bez dobrego zestawu 5.1 traci się dokładnie tyle, co gając bez telewizora HD. Ja na punkcie dźwięku jestem dość mocno wyczulony i wydaje mi się, że pod tym względem w szranki z BF3 stawac może tylko Crysis 2, w którym udźwiękowienie również zrobione byo znakomicie. Podsumowując, pod względem oprawy, Battlefield 3 to absolutna ekstraklasa, ale jeśli chodzi o kampanię, to niestety raczej jej zaplecze.

Multiplayer to serce BF3. To właśnie na nim najbardziej skupiano się w DICE, to właśnie on miał poprowadzić Szwedów do spektakularnego zwycięstwa nad Activision. Prawdę mówiąc jakimś internetowym wyjadaczem nie jestem, ale nie zauważyłem większych różnic względem Bad Company 2.Udostępniono nam takie tryby jak zwykły Deathmach oraz Ruch, czyli bronienie i odbijanie punktów na mapie. Zastosowano również środki mobilizacyjne, punkty dostajemy praktycznie za wszystko… Prawda jest taka, że jeśli ktoś lubi multi w tej serii, to i tak kupi nowego Battlefielda, a jeśli nie, to kupi pewnie Modern Warfare. Tryb wieloosobowy to największa zaleta nowej gry EA. Czy lepszy od tego w Call of Duty? Oceńcie sami, tak jak mówiłem od poprzednich części dzielą je tylko usprawnienia, drastycznych zmian nie ma.

Electronic Arts zrobili naprawdę dobrą grę. Czy faktycznie wygrali wojnę z Modern Warfare 3? Według mnie nie, według informacji o sprzedaży również nie, ale to w żadnym stopniu nie jest powód do tego, aby zrezygnować z jej nabycia, ponieważ to jeden z najlepszych FPSów w tym roku. Jednak jeśli grasz tylko w tryb dla jednego gracza, zaczekaj aż BF3 stanieje, bo krótka i średnio intensywna kampania nie jest warta dwustu złotych. Nowe „Pole Walki” zostało w pełni spolonizowane. Według mnie lokalizacja wypada średnio, autorzy grają trochę bez wyrazu, chociaż faktycznie błędów w tłumaczeniu nie zauważyłem. Mimo to, EA należą się brawa za to, że kolejna gra z ich stajni jest przygotowana i pod polskiego gracza. Moja rada: jeśli grasz w Multi to polecam jak najbardziej, jeśli tylko w single, wstrzymaj się z zakupem.

Nasza ocena: 8.5/10

Platformy:
Czas czytania: 7 minut, 23 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: