Jestem fanem Gothica. Ponad 20 lat później dalej świetnie się bawię ogrywając dzieła zamkniętego już niestety studia Piranha Bytes. Gameplayowe drewno zatem mi nie straszne, co więcej, bardzo mi smakuje, o ile przyprawione jest angażującą historią czy wynagradzającą eksploracją. Pewnie dlatego tak bardzo polubiłem się z grami studia Spiders. Mars: War Logs, Bound by Flame, Technomancer czy GreedFall — w każdym z tych tytułów spędziłem wiele przyjemnych godzin. Każdy kolejny pokazywał też, że pająki nie zamierzają siedzieć wiecznie w niszy z podwójnym A. Pierwsza część Upadku Chciwości była ambitną próbą sięgnięcia po trzecie A i przebicia się do szerszego grona odbiorców. Czy przy okazji drugiej części twórcy wykonają kolejny, śmiały krok do wyższej ligi?
Robiąc krok, ale w bok
GreedFall II: The Dying World zadebiutował na rynku nieukończony, w ramach wczesnego dostępu. Chociaż za wcześnie jeszcze, aby wyrokować jak dobrą grą będzie w momencie ukazania się pełnej wersji, to kilka, w porywach kilkanaście godzin, na jakie wystarcza już obecna w grze zawartość, pozwala dobrze posmakować tego, czym najnowsze dzieło Spiders jest. Po uruchomieniu tytułu jest to smak naprawdę doskonały. Utwór muzyczny, jaki wita nas w głównym menu, jest tak dobry, że spędziłem kilkanaście minut na jego słuchaniu, nim zdecydowałem się rozpocząć zabawę. Miałem w tym momencie wrażenie, że czeka mnie kawał świetnej gry. Przecież nikt nie inwestuje w tak świetne utwory do przeciętniaków. Prawda?
Zaczynam więc nową grę i dostaję prosto w twarz potężnym uczuciem déjà vu. Mamy oto scenę gdzie rozmawiają dwie postacie. Jedna rysuje portret, a druga do niego pozuje. Kropka w kropkę początek pierwszego GreedFall. Rozwiązanie to samo w sobie nie jest niczym złym, to całkiem przyjemne nawiązanie do poprzedniej części. Z drugiej strony jeżeli ktoś pamięta, a tak się złożyło, że pamiętałem doskonale, świetnie wyreżyserowaną scenę legata de Sardet pozującego dla niesamowicie pobudzonego pracą malarza, to już na wstępie w oczy mocno rzucają się problemy najnowszej produkcji.
Przywitani zostajemy zatem miałką wymianą zdań dwóch wyjątkowo plastikowych ludzików, których mimika i mowa ciała daje nam wprost do zrozumienia, że budżet przeznaczony na te elementy nie należał raczej do tych dużych. Przysłuchując się rozmowie natywnego mieszkańca Teer Fradee, w którego przyjdzie nam się wcielić z jego znajomym zza oceanu, miałem już przeczucie, że z Vridenem Gerr, jak nazwany został nasz bohater, się nie polubię. Kiepsko wyreżyserowana scenka otwierająca produkcję, połączona z nudnymi, przepełnionymi ekspozycją dialogami to coś, co mam wrażenie zniechęci na tyle mocno, że wielu graczy może chętnie skorzystać z oferowanego przez Steam zwrotu w ciągu dwóch godzin.
Prosto wstecz
Chociaż bohater jest nam narzucony, to dostajemy kreator postaci, w którym możemy go dostosować. Fajnie, że mamy wpływ na to, jak nasza postać będzie wyglądać, ale, niestety, i pod tym względem GreedFall 2 zaliczył krok wstecz. Całość ogranicza się do wybrania zaimków, głosu, koloru skóry, fryzury i zdecydowania się na jeden z predefiniowanych wyglądów. Opcji jest niewiele, a do tego każda, na jaką możemy się zdecydować, wygląda w mojej ocenie po prostu źle. Skoro mamy tak mały wpływ na wygląd, to dobrze gdyby chociaż przygotowane presety prezentowały jakość godną głównego bohatera, a nie jakiegoś NPC z tła, który wygląda na masowo powielaną kukiełkę bez żadnych opcji interakcji.
Klasycznie dla innych gier RPG od pajęczej ekipy, przyjdzie nam przeklikać się jeszcze przez trzy kolejne zakładki określające protagonistę. Wybierzemy startowe umiejętności takie jak postawy dające pasywne bonusy i kary na przykład do zadawanych i otrzymywanych obrażeń czy aktywne zdolności takie jak leczenie, zatrute strzały czy szarża na wroga. Następnie rozdać musimy punkty atrybutów podzielonych na siłę, zręczność, percepcję, wolę, tężyznę i koncentrację, które to przekładają się na obrażenia od broni przypisanych do danej statystyki czy ilość punktów zdrowia.
Na koniec pozostają talenty, odgrywające zawsze dużą rolę w grach Spiders. Mam wrażenie, że znowu są to identyczne talenty co w poprzednich produkcjach, może różniące się lekko nazwami czy bonusami, które dają. Tym razem możemy wybierać spośród przetrwania, dyplomacji, skradania, alchemii i mechaniki. Tak jak we wcześniejszych tytułach, przekładają się one na możliwości zbierania zasobów podczas zwiedzania świata, otwieranie zamków, wykrywanie pułapek czy wpływanie na innych poprzez przekonywanie ich do naszych racji bądź obniżenie cen u kupców. Chociaż dostawaliśmy to już wiele razy, w praktycznie tej samej formie, to zawsze cieszy możliwość rozwijania bohatera na wielu płaszczyznach. Zwłaszcza że dokonane przez nas wybory, dotyczące na przykład talentów, często i gęsto przekładają się na przebieg naszej przygody.
Smoku (nie)jesteś piękny!
Przejmując kontrolę nad naszą postacią i zaczynając zabawę, jak nigdy wcześniej w oczy rzucił mi się wyjątkowo brzydki i mało czytelny interfejs produkcji. Oczywiście, możliwe, że tym razem pająki nie trafiły w mój gust, ale trudno mi uwierzyć, żeby znaleźli się fani tego jak UI w GreedFall II wygląda. Walka, ekwipunek czy statystyki postaci, każdy ekran prezentuje się w najlepszym razie przeciętnie. Jako że jest to wczesny dostęp, wiele rzeczy może tu jeszcze ulec zmianie i oby tak było, bo obecnie serwowane menusy sprawiają, że ma się uczucie obcowania z mocno amatorską produkcją.
Świat gry możemy obserwować zza pleców naszej postaci, ale też z lotu ptaka, ustawiając kamerę w pozycji znanej z gier taktycznych. To duża podpowiedź odnośnie tego co czeka nas w kwestii rozgrywki. W odróżnieniu od poprzednich produkcji Spiders będących RPGami akcji, gdzie własnoręcznie zadawaliśmy ciosy i wykonywaliśmy uniki, tym razem dostajemy tytuł nawiązujący do bardziej klasycznego podejścia, znanego, chociażby z Dragon Age: Origins. Jeżeli bardzo chcecie, to dalej macie możliwość biegania WSAD-em, ale właściwie wszystko obsłużyć można tutaj myszką. Do tego w każdym momencie dostępna jest opcja „odklejenia” kamery od naszej postaci.
Widok taktyczny przydaje się podczas bardzo częstych starć z wrogami, na których natrafiamy. Możemy w ich trakcie niezależnie wydawać rozkazy każdemu członkowi naszej maksymalnie czteroosobowej drużyny. Jeżeli mieliście do czynienia ze wspomnianym już Wiekiem Smoka, to bardzo szybko się w nich odnajdziecie.
Pomijając okropny interfejs, dostarczony, taktyczny system walki jest wykonany całkiem nieźle. Mamy aktywną pauzę dającą możliwość dokładnego planowania każdej akcji. Do tego umiejętności, do których uruchamiania wykorzystujemy punkty akcji, a tych z kolei zasoby odnawiamy następnie, wykonując zwykłe ataki. Miejscówki będące arenami naszych starć wypełnione są zazwyczaj dodatkowo pułapkami środowiskowymi, z których możemy skorzystać, więc teoretycznie potyczki powinny dawać sporo satysfakcji.
Niestety w praktyce są jedynie nudnym, przeciągającym „zabawę” obowiązkiem. Walce brakuje bogactwa systemów i głębi, jaką oferuje, chociażby seria Pillars of Eternity. Do tego animacje ataków są ślamazarne. Całość jest nie tylko płytka, ale też wyjątkowo nieatrakcyjna do obserwowania. Potyczki są tak bardzo nieciekawe, że najlepsze co mogę o nich napisać to to, że fajnie, że na ich koniec dostajemy ekran z całym łupem po pokonanych przeciwnikach i gra nie marnuje dodatkowo naszego czasu na plądrowanie każdego truchła z osobna. Akurat to rozwiązanie chciałbym widzieć częściej w grach, brawo Spiders.
Jest tanio? Jest tanio. Jest dobrze? Jest tanio.
Na szczęście walka to nie jedyne czym GreedFall 2: The Dying World stoi. Po pierwsze, eksploracja. Po raz kolejny dostajemy znane z poprzednich gier studia średniej wielkości otwarte, ale mocno korytarzowe mapy do zwiedzania. Natkniemy się na nich na całą masę kwiatów i skałek do zbierania, jeżeli jak ja nie potraficie przejść obojętnie obok czegokolwiek, z czym można wejść w interakcję, to co parę kroków będziecie się zatrzymywać i coś podnosić.
Na naszej drodze pojawi się też wiele początkowo zablokowanych przejść do fajniejszych skarbów, których odblokowanie wymagać będzie jakichś przedmiotów bądź odpowiedniego poziomu talentów postaci. Myszkowanie jest tu odpowiednio wynagradzane, ale trudno powiedzieć, żeby było interesujące. Robiłem to samo w każdej poprzedniej grze studia.
Z drugiej strony mamy zadania. I tym razem, jeżeli graliście w poprzednie produkcje pająków, wystarczy, że powiem, że dostajemy to samo, tylko mam wrażenie, że trochę gorszej jakości. Jeżeli nie graliście, to już spieszę z wyjaśnieniami. Misje, których się podejmujemy, możemy wykonać zazwyczaj na kilka sposobów. Jeżeli mamy kogoś do zabicia, to pewnie istnieje też opcja rozwiązania tego bez walki. Przekupstwo, szantaż. Porozmawianie z kimś innym kto zajmie się problemem za nas. Fajnie, że nie odhaczamy po prostu kolejnych punktów z listy prowadzącej do zakończenia zadania i mamy okazję skorzystać z umiejętności wybranych dla naszego bohatera. Pod tym względem jest dobrze.
Mój zarzut związany z przygodą, w jakiej bierzemy udział, a raczej ogólnie całym światem przedstawionym jest inny. Ekspozycja. Jesteśmy nią zalewani w rozmowach na każdym kroku. Właściwie nie odkrywamy tego świata, tylko jest nam on opisywany i wbijany do głowy przez każdą napotkaną postać. Jest to coś, co można wybaczyć, jeżeli same dialogi są ciekawie napisane, ale niestety nie tym razem. Jeżeli w grze RPG zaczynasz przeklikiwać dialogi i biec za znacznikiem misji, to wiedz, że coś się dzieje.
W obecnej wersji GreedFall 2 brakuje też przyjemnych doznań audiowizualnych. Owszem, utwór z menu jest genialny, a w świecie gry znajdziemy kilka miejscówek cieszących oko, ale to tylko momenty i to rzadkie. Przez większość czasu zwiedzane przez nas mapy to bliźniaczo wyglądające korytarze, a sytuacji nie poprawia słabej jakości plumkanie przygrywająca w tle. Zgodnie z roadmapą mamy dostać jeszcze kilka kolejnych lokacji do eksploracji i oby były lepsze, bo obecnie jest co najwyżej przeciętnie.
Podsumowanie
Dobrze, że GreedFall 2: The Dying World zalicza swój debiut w ramach wczesnego dostępu, bo w takim stanie ewidentnie nie jest jeszcze gotów na premierę. Jest tutaj masa rzeczy do poprawy. Interfejs, dialogi, mapy, walka. Właściwie w każdym aspekcie oczekiwałbym od deweloperów ze studia Spiders zmian. Wczesny dostęp daje nadzieję, że tych się doczekamy, więc sądzę, że jest za wcześnie, aby spisywać ten tytuł na straty. Z drugiej strony nie jestem w stanie zarekomendować gry ani fanom poprzednich produkcji studia, ani entuzjastom taktycznych RPG-ów. Jeżeli macie wolne środki to zawsze możecie bez ryzyka skorzystać z dwóch godzin na Steam, ale nie miejcie później pretensji, że mogliście przeznaczyć ten czas na coś lepszego.
Za udostępnienie gry dziękujemy firmie Nacon.
Komentarze
Szkoda, że tak wyszło, bo po jedynce miałem bardzo duże nadzieje na świetny tytuł. 😶
odpowiedzDodaj nowy komentarz: