Recenzja

Nasze wrażenia z The Lift. Zagadki i tajemnice z śrubokrętem w dłoni

Immersive sim to nie tylko walka. Pora wymienić kilka żarówek!

Czy każda gra musi zawierać nękających nas bez końca przeciwników, których pacyfikujemy, korzystając z wymyślnej mechaniki walki? Jak istotna jest presja nakładana na gracza, czy to w związku z kurczącym się paskiem zdrowia, czy też nieubłaganie mijającym czasem?

Deweloperzy ze studia Fantastic Signals zdają się nie widzieć w powyższych specjalnych zalet, dlatego ich debiutanckie dzieło zupełnie odrzuca takie koncepcje jak zagrożenie czy jakiekolwiek elementy wymagające od gracza małpiej zręczności. Dzięki uprzejmości wydawcy, firmy tinyBuild, mieliśmy okazję zapoznać się z przedpremierową wersją tej niecodziennej produkcji na zamkniętym pokazie.

W zaplanowanym na 2026 rok The Lift, zamiast walczyć i niszczyć będziemy naprawiać, a jedyne czego produkcja będzie od nas oczekiwać to umysłu sprawnego na tyle, aby sprostać wyzwaniom związanym z pracą jako złota rączka. Zatrudnienie będzie to jednak dosyć nietypowe, bo całe otoczenie kryje w sobie skrawki większej tajemnicy. Jesteście zainteresowani? Zapraszamy na nasze wstępne wrażenia z The Lift!

To się zateguje

Jak zdążyłem już wspomnieć na wstępie, The Lift to produkcja zorientowana na naprawianiu. Mówiąc dokładniej, przyjdzie nam tutaj zająć się doprowadzeniem do dawnej świetności olbrzymiej placówki badawczej, która została opuszczona po tym, jak miał w niej miejsce pewien niezwykle tajemniczy wypadek. Wcielamy się zatem w ostatniego pracownika, który przypadkowo został na miejscu i obserwując świat z jego perspektywy, ruszamy w głąb zrujnowanej instytucji naukowej, której klimat mocno inspirowany jest nurtami sowieckiego sci-fi oraz Fundacją SCP.

Serio, gdyby nie to, że wiem, iż gra pozbawiona jest walki, a zginąć po prostu się nie da, to pomieszczenia, które przyjdzie nam zwiedzać, często wyglądają jak miejsce akcji produkcji z gatunku survival horror. W rzeczywistości jednak w The Lift nie ma czego się bać, a rozgrywka ma bardzo odprężający charakter. O ile potraficie się zrelaksować, szukając bez przerwy rozwiązań dla kolejnych zagadek środowiskowych.

Jednym z głównych narzędzi, które pomogą nam w doprowadzeniu placówki do ładu, będzie niezawodny śrubokręt, z którego pomocą odkręcimy całą masę śrub. W interakcje ze światem gry wejdziemy nie tylko z pomocą ekwipunku, ale też korzystając z naszych rąk. Dookoła porozstawiana jest cała masa rzeczy, które możemy zbierać, podnosić czy przesuwać. Właściwie każda szafka, jaką spotkamy, może zostać wysunięta, a dodatkowo wcześniej jeszcze naprawiona, bo może akurat mechanizm odpowiedzialny za wysuwanie uległ w niej zniszczeniu i potrzebuje ona pilnego sprawdzenia przez złotą rączkę.

Eksplorując świat, będziemy też zbierać sporo śmieci, które dotknięte są dziwacznym spaczeniem. W specjalnej maszynie możemy wymieniać je na monety, które z kolei posłużą nam do zakupu kolejnych części jak śruby czy żarówki, jakie posłużą nam do dalszych napraw.

Dużo przyjemności sprawiały mi zagadki związane z doprowadzeniem do dawnej świetności większych maszyn. Wymagają one nie tylko dokładnego przeczesania lokacji, ale też poprawnej interpretacji wskazówek, jakie znaleźć możemy w świecie gry. Ich poziom trudności jest bardzo różny i może wymagać od nas zorientowania się na całkiem sporym terenie w celu znalezienia właściwego rozwiązania.

Cała ta praca służy do tego, aby zapełnić pasek „naprawienia” danego piętra i ruszenia tytułową windą do kolejnej lokacji. Przypomina to trochę odhaczanie kolejnych kropek czy znaków zapytania w grach z otwartym światem. Przy okazji system ten cierpi na podobną przypadłość, bo do osiągnięcia pełnej „synchronizacji” musimy wykonać sporo powtarzalnych zadań. Zamiast wyczyścić obóz bandytów, tutaj wymieniamy żarówkę.

Chociaż gra nie prowadzi nas za rączkę, to nie jesteśmy kompletnie pozostawieni samym sobie. Szybko w nasze ręce trafia coś na kształt tabletu, w którym znajdziemy kolejne cele główne, jakie musimy osiągnąć. Co jakiś czas rozmawiamy też z innymi postaciami, od których dowiemy się nie tylko tego co warto byłoby zrobić w dalszej kolejności, ale też dowiemy się co nieco o tajemniczym incydencie, przez który ośrodek znajduje się w obecnym stanie. Na zainteresowanych czekają też fragmenty lore, jakie odnaleźć możemy w porozsiewanych na terenie ośrodka dokumentach.

Unity dalej ma to coś

Silnikiem napędzającym The Lift jest niesławne (z powodu niedawnych kontrowersji z zachłannością zarządu Unity Technologies) Unity. Deweloperom ze studia Fantastic Signals udało się wycisnąć z niego zaskakująco dużo. Chociaż omawiana produkcja nie zachwyca ostrością tekstur, to styl graficzny, jaki zaserwowali nam twórcy, potrafi zrobić wrażenie.

Wiele elementów jest mocno przerysowanych, nieco komiksowych, dzięki czemu oprawa szybko się nie zestarzeje. Niezwykle przypadły mi do gustu zwłaszcza różne efekty związane z działaniami naszymi czy maszyn, jakie naprawiamy, które zdają się być wręcz dorysowane na ekranie. Byłem faktycznie oczarowany tym, jak dobrze elementy te wyglądają i z chęcią zobaczyłbym podobne rozwiązania w innych tytułach.

Cały czas tłukło

Jeżeli chodzi o moje wrażenie w kwestii audio, to są one raczej pozytywne, ale mam pewne zastrzeżenia. Bardzo dobrze brzmią głosy postaci. Aktorzy wykonali kawał dobrej roboty i udało im się bardzo celnie wpasować w ogólny klimat produkcji. Szkoda jednak, że słuchamy ich tak rzadko, a przy okazji eksploracji jedyne co dostajemy w kwestii dialogów, to kompletna cisza. Przeszkadza to, tym bardziej że często brakuje też jakiejkolwiek muzyki, która towarzyszyłaby naszym naprawom. Szkoda, bo motyw przewodni produkcji jest całkiem niezły i chętnie posłuchałbym więcej kawałków w podobnym stylu.

Jest na co czekać?

Nie ukrywam, że The Lift nie jest typowym przedstawicielem gier, po jakie sięgam najczęściej. Produkcja studia Fantastic Signals okazała się jednak być już dziś na tyle dopracowana i intrygująca, że czas spędzony w przedpremierowej wersji upłynął mi bardzo szybko. Wyzwania, jakie stawia przed nami ten tytuł, są logiczne i często niebanalne, dzięki czemu uporanie się z każdym kolejnym dawało mi przyjemny zastrzyk satysfakcji.

Dużo tu jednak bardzo powtarzalnych czynności, które jesteśmy zmuszeni wykonywać, aby popchnąć rozgrywkę do przodu. Obawiam się, że przy okazji pełnej wersji będzie to uwierało tylko bardziej. Bardzo brakuje też jakichkolwiek dialogów w wykonaniu naszego bohatera. Jego przemyślenia czy komentarze na temat bieżącej sytuacji z pewnością uprzyjemniłyby rozgrywkę.

Ostatecznie, moje wrażenie z ogrywania przedpremierowej wersji gry na zamkniętym pokazie, oceniam jako pozytywne. Na pewno warto dać grze szansę i zainteresować się wczesną wersją, jaką twórcy powinni udostępnić w najbliższym czasie na Steam. Jeżeli macie ochotę odprężyć się przy całej masie technicznych zagadek, to The Lift może okazać się niezwykle strawnym kawałkiem kodu.

Za udostępnienie wczesnej wersji gry dziękujemy firmie tinyBuild.

Platformy:
Czas czytania: 6 minut, 59 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: