Recenzja

Recenzja Battlefield 6. Czy to wciąż stary dobry BF, czy może ukłon w stronę konkurencji?

Jako wieloletni fan od samej pierwszej odsłony, jestem mocno zmieszany tym wielkim "powrotem do korzeni".

Kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów

Moja relacja z serią Battlefield rozpoczęła się od pierwszej odsłony zatytułowanej Battlefield 1942. Był to dla mnie pierwszy kontakt z wojennym shooterem nastawionym na tak wielką skalę z wykorzystaniem pojazdów w rozgrywce sieciowej. Choć realizm był mocno umowny (wszak ze zwykłego karabinu dało się rozwalić samolot) to rdzeń rozgrywki był zdecydowanie innowacyjny jak na tamte czasy (2002 rok) i można było bez trudu przepaść na wiele godzin.

Sprawdź także Recenzję Multiplayera Battlefield 6 od GoDlike oraz recenzję kampanii od Libry 😊

Moje serce jednak w największym stopniu skradł Battlefield 2, który to wyciągnął esencję z pierwowzoru i wmieszał to we współczesny konflikt. Pamiętam doskonale wszystkie mapy z tej odsłony, w tym konkretne punkty, na których toczyły się starcia. Pola bitwy były nie tylko świetnie zaprojektowane pod względem wizualnym, ale przede wszystkim były dobrze zbalansowane, stawiając tym samym na umiejętności graczy w zakresie tego, która strona zwycięży.

Tam też po raz pierwszy pojawił się obecny jeszcze w BF 3 i 4, tryb komandora, pozwalający za zarządzanie całym zespołem w czasie rzeczywistych starć graczy z widoku mapy taktycznej, przypominając tym samym rozgrywkę RTS. Do tego doskonale zaprojektowany model lotu śmigłowców, który zagradzał umiejętności pilota, zachęcał do ryzykownego podejścia i nie wybaczał błędów. Dobry pilot zwłaszcza śmigłowca transportowego potrafił przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Dlaczego o tym wszystkim wspominam? Ponieważ były to elementy, za które kochałem tę serię i dla których byłem gotowy w nią grać bez końca. Czas jednak mija bezpowrotnie, a ja widząc każdą kolejną odsłonę Battlefielda, mam nadzieję na powrót króla w takiej właśnie formie, w jakiej ją ukochałem. Czy najnowszy Battlefield 6, który miał powstawać ramię w ramię z fanami, te oczekiwania spełnił? Zapraszam do recenzji z mojej perspektywy, gdzie postaram się na to pytanie odpowiedzieć.

Czy to było tego wszystkiego warte?

Zanim skupimy się na najważniejszym dla tej franczyzy trybie wieloosobowym, rzućmy okiem na kampanię dla jednego gracza, skoro po jej nieobecności w poprzedniej odsłonie 2042 zdecydowano się jej poświęcić czas i środki. Dla tej serii przygoda dla samotnych graczy nigdy nie była priorytetem, ale kampanie w takich odsłonach jak Bad Company czy BF3, pokazywały, że EA też potrafi tworzyć wciągającą historię w wojennych realiach.

Czy to samo zatem można powiedzieć o kampanii Battlefielda 6? Cóż, z zapowiedzi wyglądało to nie najgorzej, ale czar prysnął dosyć szybko i to z wielu powodów. Kampania nadal jest, a przynajmniej stara się sprawiać wrażenie bardzo efektownej z gigantyczną skalą wydarzeń. Zostało to jednak okupione tym, że twórcy decydują za nas, gdzie, kiedy i w jakim kierunku możemy spoglądać, gdy dzieje się coś nagłego czy istotnego dla fabuły.

Niestety nie wszystkie sceny odgrywają się na silniku gry, a nawet te, które tak są wygenerowane, zwykle mają na sztywno ustawioną kamerę, która jest sterowana w odgórnie przewidzianym kierunku. Czyżby aż tak bardzo nie chciano, aby gracz był aktywnym uczestnikiem wydarzeń? To strasznie nietrafiony pomysł, ponieważ z jeden strony przerywniki na silniku gry mają utrzymywać wspólną immersję, a z drugiej zostało to wyreżyserowane poprzez sztywne ustawienie kamery, która nie pozwala nam się nawet rozejrzeć.

Do tego te wygenerowane sceny, podczas których mamy do czynienia z przycięciami, aby szybko przenieść akcję dalej, wybijają całkowicie z immersji. Drogie EA, skoro było wam szkoda środków na porządną kampanię i jej przedstawienie, to po było co to wszystko? Konkurencyjny CoD potrafił to zrobić lepiej prawie 20 lat temu, a wy wciąż macie z tym problemy, w czym z pewnością włączenie tak wielu zespołów do jednego projektu, nie pomogło.

Bardzo duży problem w kwestii immersji dotyczy również naszego rodzimego dubbingu. Nie chodzi mi tutaj o głos aktorów głosowych, co bardziej wypowiadane przez nich kwestie, które dość często brzmią czerstwo i sztucznie. Jakby nikt nie pochylił się nad tym, czy takie dialogi pod naszą lokalizację sprawdza się tak samo jak w wersji oryginalnej. Wersji angielskiej niestety w normalny sposób nie w sposób ustawić, ponieważ w samej grze brakuje takiej opcji. Jedyna mozłiwość to zmiana języka systemu konsoli na angielski i wyczyszczenie danych zapisu z gry.

Wszystkie te składowe bardzo utrudniają jakiekolwiek wczucie się w opowiadaną historię, która zresztą kończy się w taki sposób, że za bardzo nie czuję chęci i zainteresowania tym, jak mogłaby ona potoczyć się dalej. Jedyny smaczek polegał na uwzględnieniu wydarzeń z kampanii BF3. Szkoda, że nie pokuszono się o mocniejsze połączenie wątków poprzedniczek. Sami twórcy najwyraźniej też zbytnio nie wierzą w siłę przygody dla jednego gracza, gdyż po jej ukończeniu w menu gry pojawia się komunikat z gratulacjami i rekomendacją usunięcia jej z dysku. To myślę, najlepiej oddaje to, czym jest ta kampania. Przejdźmy zatem do trybu wieloosobowego.

Obawiam się, że nie do końca tego oczekiwałem

Multiplayer, czyli wizytówka serii Battlefield. Poprzednia odsłona pokazała, że nie wystarczy zrobić "coś podobnego" do tego co było wcześniej, aby rozgrywka była przyjemna i gra odniosła sukces. Czy zatem wyciągnięto tutaj wnioski z błędów przeszłości i przywrócono to, co było w tej serii najlepsze? I tak i nie.
Oczywiście w przypadku rozgrywki wieloosobowej, samych trybów zabawy jest wiele, od szybkich starć z udziałem samej piechoty, po szturmy cel po celu, detonacje obiektów itp.

Skupmy się jednak na klasycznym podboju, który jest tym najistotniejszym i najbardziej rozpoznawalnym w serii. Tryb ten zawsze był kojarzony ze sporymi mapami, użyciem wielu pojazdów, oraz punktami do zdobycia w strategicznych miejscach. Mimo iż pozornie wszystko jest na swoim miejscu, to im dłużej gram, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że największy nacisk położono na rozgrywkę piechotą, która swoją zwiększoną dynamiką względem poprzedniczek, znacznie zbliżyła się do swojego odwiecznego rywala — Call of Duty.

Starcia piechoty stały się znacznie szybsze, często giniemy z kierunku, w którym nie patrzymy. Wynika to moim zdaniem ze źle zaprojektowanych punktów, które musimy przejąć. Choćbyśmy nie wiem jakiej taktyki próbowali się trzymać, zdaje się ona na nic, bo zawsze będzie możliwość wejścia, od strony której nie będziemy w stanie zabezpieczyć.

Z tego powodu najczęściej giniemy od strzałów z góry, z dołu czy też z krawędzi, których z naszej perspektywy nie widać, a obiekty w strategicznych punktach nie zapewniają zbyt wielkiej osłony, która sprzyjałaby taktyce defensywnej. Przypomina to niestety błyskawiczną „nawalankę” z CoDa, gdzie liczą się wyłącznie szybkie fragi na przeciwnikach. Podobnie sprawa ma się z samymi punktami do przejęcia, których odległości miedzy sobą są na tyle niewielkie, że podój przypomina bieg sztafetowy od flagi do flagi całych drużyn, co znów zabija aspekt taktyczny.

Żeby jednak była jasność, walka nadal jest przyjemna — zdecydowanie bardziej, niż miało to miejsce w BF2042 i czuć tutaj próbę odtworzenia doświadczeń z najlepszych odsłon serii. Niestety zauważam także chęć przyciągnięcia graczy konkurencyjnej franczyzy, co sprawiło, że starcia stały się trochę zbyt szybkie i chaotyczne względem poprzedniczek. Powstały chaos trochę mi się kłoci z doświadczeniami z serią, z którymi byłem na bieżąco od lat.

Z powodu skróconych odległości między punktami, na znaczeniu straciły również same pojazdy. Same bazy startowe również są znacznie bliżej, niż miało to miejsce w starszych odsłonach i różnicę widać nawet na odnowionej mapie z BF3. Teraz w kilka sekund po starcie np. śmigłowcem szturmowym, będziemy mieli od razu widok na całą mapę i możliwość eliminacji wrogich maszyn bez konieczności pokonywania jakiegokolwiek dystansu.

W czołgach wcale nie jest lepiej, ledwo wyjedziemy z punktu odrodzenia i już jesteśmy na celowniku co najmniej kilku przeciwników, nie mając nawet chwili na dostosowanie się do danej sytuacji na polu walki. Pamiętam, że takie sytuacje zdarzały się czasem i w starszych odsłonach, ale były one wynikiem kompletnego braku balansu drużyn i dominacji jednej ze stron.

Tutaj nie jest to nawet potrzebne, gdyż mapy i stworzone na niej ukształtowania terenu oraz budynki, nie zapewniają należytej odsłony, nawet w stopniu minimalnym. Trochę szkoda, gdyż pojazdy były esencją Battlefielda i to od jego pierwszej odsłony. Miejmy nadzieję, że jeszcze się to trochę wyrówna w przyszłych aktualizacjach.

Liczne podobieństwa do konkurenta nie są przypadkowe, gdyż już po samym projekcie głównego menu widać wyraźnie, że chciano, aby stały gracz CoDa poczuł się jak w (chaotycznym) domu. Cały układ interfejsu jest łudząco podobny do strzelanki od Activision, wspomniana przeze mnie większa dynamika starć i spłycenie modelu lotu śmigłowców, wszystko to wygląda jak ukłon mający na celu oderwanie kawałka tortu od popularności konkurenta.

Szkoda, że przy tym zapomniano o weteranach serii, prawdziwych fanach, którzy wyczekiwali szumnie zapowiadanego powrotu do tego, co znają i kochają. Ten ruch z pewnością się EA opłacił, przynajmniej w krótkim okresie. Z pewnością jednak miłośników serii skłoni to do szukania innej produkcji, lub powrotu do bardziej udanych poprzedniczek.

Podsumowanie

Zespołom przekierowanym przez EA do prac nad Battlefield 6, udało się zdecydowanie poprawić błędy, które nękały ostatnią pełnoprawną odsłonę 2042. Gunplay zdecydowanie uległ poprawie, poziom destrukcji otoczenia zdecydowanie robi wrażenie. Powstałe możliwości taktyczne po zgliszczach budynków, sprawiają, że w ramach jednej rozgrywki wiele może się zmienić.

Niestety mapy często są źle wyważone, nagradzając jedną ze stron, a odległości między punktami odrodzeń oraz tymi do przejęcia skróciły się na tyle, że bardzo mocno umniejszają one pojazdom, które w BFie zawsze pełniły istotną rolę. Kampania solowa, w formie w jakiej ją otrzymaliśmy, mogłaby w zasadzie w ogóle nie istnieć, a zasoby do jej stworzenia, można było przeznaczyć na dopracowanie rozgrywki wieloosobowej.

Nie oznacza to, że twórcy powinni całkowicie zaprzestać prób w tworzeniu solidnego doświadczenia dla jednego gracza. Poprzednie odsłony pokazały, że można zrobić to z głową, zachowując spójną narrację i immersję na przestrzeni całej przygody. Dla mnie jest to z pewnością najlepszy współczesny Battlefield od 10 lat, lecz uważam, że od BF1 cały czas odrobine twórcy cofają się z jakością produkcji. Pozostaje mieć nadzieję, że w ramach wsparcia Battlefield 6, dostaniemy odpowiednie poprawki, które skierują tą rewelacyjną serię na właściwe tory, bez oglądania się na konkurentów.

Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy firmie Electronic Arts.

Podsumowanie

Gra
  • Wrażenia ze strzelania, jak za starych dobrych odsłon
  • Kampania dla jednego gracza
  • Najlepsza jak dotąd destrukcja otoczenia
  • Sporo różnorodnych trybów zabawy wieloosobowej
Nie gra
  • Historia i postacie w kampanii są bardzo słabe
  • Źle zbalansowane mapy
  • Zbyt wiele podobieństw do CoDa, co zabija ducha serii
  • Umniejszenie roli pojazdów poprzez złe rozmieszczenie punktów na mapach
  • Brak trybu komandora
Artyzm
Dźwięk
Gameplay
Fabuła
Werdykt: 3.25/5
"Zwykły przeciętniak"
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star

Udany powrót serii, choć daleki od sukcesów poprzedniczek


Platformy:
Czas czytania: 10 minut, 56 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: