Recenzja

Recenzja: Disney Epic Mickey: Rebrushed

Myszka Miki po latach ucieka z Wii i trafia na nowe platformy!

W ostatnich miesiącach aż roi się od remasterów i remake’ów. Swojego odświeżenia doczekało się również Epic Mickey, czyli tytuł, który czternaście lat temu trafił ekskluzywnie na Nintendo Wii. Po wielu latach oczekiwań gra w końcu zadebiutowała na współcześnie wspieranych platformach w nowej, ulepszonej wersji, za którą odpowiadają twórcy ostatnich gier ze Spongebobem Kanciastoportym w roli głównej.

Chociaż Disney Epic Mickey: Rebrushed względem oryginału oferuje właściwie identyczną rozgrywkę, to oprawa graficzna została odtworzona na nowo, co (przynajmniej od strony technicznej) pozwala określać tytuł jako remake. To wciąż trójwymiarowa gra platformowa z maskotką Disneya w roli głównej. Najważniejszą rolę odgrywa tutaj mechanika farby i rozpuszczalnika, która nie tylko umożliwia odmalowywanie konkretnych obiektów, ale i pełni funkcję systemu moralności, który może poprowadzić do innego zakończenia historii.

Kolory dziecięcych lat

Niezdarny Myszka Miki grasując po pracowni czarodzieja, doprowadza do zalania rozpuszczalnikiem magicznego świata Pustkowia, czyli miejsca, do którego trafiają zapomniane przez Disneya postacie oraz niedokończone lub odrzucone projekty. Bohater w ten sposób doprowadza do powodzi, która niszczy zapomniany świat. Miki szybko jednak zostaje wciągnięty do Pustkowi, a jedynym sposobem na wyjście będzie skonstruowanie rakiety, której kawałki rozrzucono po różnych częściach mapy. Opowieść, chociaż jest raczej prosta, to zaskakuje podejściem do tematu, które nie do końca wpasowuje się w pozostałe historie z Mikim w roli głównej. Przedstawionemu światowi nie brakuje autoironii, prezentując bohaterów, którzy wylecieli z repertuaru Disneya prawie sto lat temu.

Znajdują się tutaj tereny, które swoim projektem przypominają bardziej grę dla dorosłego gracza, prezentując m.in. zniszczone i trochę niepokojące figury Mikiego rodem z opuszczonego lunaparku. Kilku innych bohaterów animacji, czyli na przykład Donald i Daisy to mechaniczne odpowiedniki, które zostały rozłożone na części pierwsze. To wszystko sprawia, że chociaż tytuł jest rekomendowany dla osób powyżej siódmego roku życia, to większą zabawę z produkcją mogą mieć osoby znacznie starsze. Gra na każdym kroku nawiązuje do tej poprzedniej grupy widzów, odnosząc się do wiekowych już dwuwymiarowych animacji oraz bohaterów opowieści, których aktualnie odłożono już na półkę. Podczas swojej pierwotnej premiery, czyli w 2010 roku tytuł widocznie celował w starszego odbiorcę, a aktualnie target jeszcze bardziej oddalił się od dziecięcych fanów.

W klubie Myszki Miki wybór czeka was!

Gracz podczas poznawania historii wielokrotnie może podjąć wybór, czy wyeliminować przeciwnika przy użyciu rozpuszczalnika, czy może jednak zaprzyjaźnić się z nim za pomocą farby. Tyczy się to szczególnie bossów, którzy są najbardziej zauważalnym wyznacznikiem systemu moralności. Trochę rozczarowuje zakończenie, które nadal wydaje się promować „dobry charakter Mikiego”, ograniczając konsekwencje jego czynów wyłącznie do zachowań i losu postaci pobocznych, a nie tak jak początkowo się spodziewałem, czyli działania i przyszłości całego świata Pustkowia.

Tytuł mocno stawia na eksplorację, oferując zadania poboczne skupione między innymi na szukaniu konkretnych przedmiotów, czy na pomalowaniu wszystkich obiektów wyznaczonych przez zleceniodawcę. To zaskakujące jak często łapałem się na tym, że nie przewidziałem kreatywności twórców. Zdarza się, że znaleziony obiekt pożądany jest co najmniej przez dwóch kupujących, którzy przykładowo mogą wynagrodzić gracza w postaci zapłaty pieniężnej lub postępu w zadaniu pobocznym. Wyboru nie da się cofnąć i można w ten sposób zablokować sobie możliwość zdobycia konkretnej przypinki aż do kolejnej rozgrywki w trybie Nowa Gra+.

Niestety za innymi wyborami nie idzie również odmienna historia. Cała główna ścieżka fabularna poprowadzona jest tym samym torem, zmieniając jedynie konkretne dialogi i końcowy filmik. Aktywności poboczne najczęściej wynagradzane są za pomocą przypinek, będących niczym innym jak formą znajdziek. Jako że nie mogłem zebrać wszystkich elementów kolekcjonerskich podczas jednego przejścia gry, to bylem zdemotywowany do zrobienia 100%, co sprawiło, że skupiłem się głównie na wymaganiach do platynowego trofeum, nie kończąc wszystkich dostępnych aktywności pobocznych.

Koniecznie trzeba zaznaczyć, że mowa jest o tytule całkowicie liniowym. Większość lokalizacji odwiedza się tylko jeden raz i po ich opuszczeniu nie ma możliwości powrotu. Część pozostawionych elementów można potem kupić w sklepie za sporą ilość growej waluty, jednak nie zawsze będzie to możliwe. Mowa tutaj również o fragmentach animatronicznych przyjaciół, które są wymagane do osiągnięcia dobrego zakończenia, więc mniej uważni gracze mogą zbyt późno zorientować się o skomplikowaniu swojej rozgrywki. Remake wydawał się idealnym momentem, by zmienić nielubianą mechanikę podróżowania, ponieważ tylko kilka lokacji zmienia się wraz z postępem fabularnym. Nic nie powinno stać na przeszkodzie, by dać możliwość odwiedzić ponownie całą resztę mapy.

Z pędzlem na pole bitwy

Epic Mickey, chociaż jest tytułem platformowym, to raczej skupia się na zagadkach i pojedynkach. Tak jak już wcześniej wspomniałem, część przeciwników można pokonać na dwa sposoby, czyli za pomocą farby lub rozpuszczalnika. Mechaniczni wrogowie, określani jako żukołazy nie są chętni do zdobywania nowych przyjaźni, więc ich można pozbyć się wyłącznie przez rozpuszczenie zewnętrznej warstwy i zniszczenie ich od środka.

To właśnie walka jest tym elementem gry, który potrzebował odświeżenia i niestety poprawy to tutaj nie widać. Większość wrogów poznaje się już na początku rozgrywki, a potem te same pojedynki powielane są aż do samego końca. Tytuł, którego długość szacowana jest na 10-15 godzin powinien zaoferować większe zróżnicowanie przeciwników, niż tylko różny w zależności od regionu kostium. Były momenty, że faktycznie czułem się zmęczony kolejnymi starciami i całkowicie ich unikałem.

Miki nie jest prawdziwym wojownikiem. Od początku gry posiada on zbiornik na farbę i rozpuszczalnik i potrafi zadawać ciosy wręcz. Okazjonalnie warto wykorzystać również uderzenie o ziemię ze skoku. Bohater wraz z postępem fabularnym nie poznaje żadnych nowych zdolności (kartki telewizora, zegarka i kowadła są limitowane i służą głównie do rozwiązywania zagadek), które mogłyby być przydatne. Właściwie to wszystkich przeciwników można wyeliminować w ten sam sposób, czyli wystarczająco długo traktując ich rozpuszczalnikiem. Takie pojedynki jednak z czasem przestają być interesujące. Walka to bez wątpienia najgorszy element Disney Epic Mickey i przy odświeżeniu powinno się go uatrakcyjnić, ale zdecydowano się zaoferować doświadczenie jak najbardziej podobne do oryginału.

Estetyka dziecięcych lat?

Tym, co wyróżnia Myszkę Miki na tle wielu platformówek, jest bardzo różnorodny i ciekawie zaprezentowany styl artystyczny. Tytuł, chociaż reprezentuje największą maskotkę Disneya, to celuje raczej w ciemne barwy i bardzo mocno bawi się formułą. Szczególnie zauważalne jest to podczas rozgrywania jednego z kilkudziesięciu dostępnych poziomów 2D. Miki trafia wtedy na niewielkie plansze, które zabierają gracza w prawdziwą wycieczkę po erach rozwoju kreskówek. Od kultowego Steamboat Willie po Fantazję.

Od strony artystycznej to prawdziwa sztuka, ale na pewno można było włożyć w nią więcej pracy. Praktycznie wszystkie poziomy można przebiegnąć w zaledwie kilkadziesiąt sekund, czasem nawet zbierając przy tym wszystkie znajdźki. Są to bardziej przerywniki pomiędzy poziomami trójwymiarowymi niż faktyczne wyzwania. Ciekawy pomysł, który należało znacząco rozwinąć, być może nawet o całkowicie nowy tytuł?

Barwy, które kolorowy niesie wiatr

Purple Lamp Studios całkowicie odświeżyło oprawę graficzną, dzięki czemu tytuł został sprawnie dostosowany do dzisiejszych standardów. Modele postaci oraz bossów zostały wzbogacone o całą masę nowych detali, co bardzo dobrze widać również po samym otoczeniu. Świetnie prezentują się szczególnie główne lokacje takie jak Ulica Niecna. Nie ma co się jednak okłamywać. To nadal tytuł, który swoimi korzeniami sięga 2010 roku, i to jeszcze na przestarzałym Wii. Nadal mówimy więc o niewielkich mapach o dosyć prostej konstrukcji.

Jeśli chodzi o udźwiękowienie, to album stworzony przez Jima Dooleya idealnie wpasowuje się w stylistykę Disneya. Co prawda nie jest to muzyka, której słuchałbym sam dla siebie, ale do samej rozgrywki sprawdza się świetnie, wprowadzając ten oczekiwany bajkowy klimat. Mówiąc o dźwięku, nie sposób też wspomnieć o dialogach, a bardziej ich braku. Wszyscy bohaterowie porozumiewają się za pomocą pomruków, pohukiwań i różnych innych dźwięków, które ciężko uznać za mowę. Rozumiem ten wybór, ale Myszka Miki i cała ekipa już od wielu lat mają swoje głosy, które można było wykorzystać i ustawić jako dodatkową opcję.

Podsumowanie

Disney Epic Mickey: Rebrushed, to przyzwoita platformówka, na której widać już upływ czasu. Kreatywne podejście do tematu oraz wykorzystanie oryginalnej mechaniki malowania działa pozytywnie na odbiór tego tytułu. Nie sposób nie wspomnieć o świetnie odświeżonej grafice, która po czternastu latach od premiery oryginału, nadal wygląda bardzo dobrze.

Osobiście jestem zadowolony, jednak ciężko nie zauważyć, że na niektórych mechanikach widać już upływ czasu. To tytuł, który warto mieć na uwadze, gdy trafi się już zadowalająca promocja. Prawie 250 zł za kilkanaście godzin urzekającej, ale powtarzalnej rozgrywki to zbyt wiele. Bawiłem się jednak całkiem dobrze i chętnie wrócę do tego świata w momencie, gdy na rynku zadebiutuje odświeżona wersja The Power of Two!

Dziękujemy firmie PLAION za udostępnienie gry do recenzji!

Podsumowanie

Gra
  • Prosta, ale angażująca historia
  • Ścieżka farby i rozpuszczalnika
  • Mnóstwo zawartości pobocznej
  • Poziomy 2D potrafią zachwycić estetyką
  • Oprawa graficzna została sprawnie odświeżona
  • Klimatyczna ścieżka dźwiękowa
Nie gra
  • Zakończenia są zbyt podobne do siebie
  • Zbieranie znajdziek bywa skomplikowane
  • Model walki potrzebował przebudowania
  • Mała różnorodność przeciwników
Artyzm
Dźwięk
Gameplay
Fabuła
Werdykt: 3.5/5
"Między dobrą a przeciętną"
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star

Disney Epic Mickey: Rebrushed to nadal porządna platformówka, którą wyróżnia mechanika farby i rozpuszczalnika. Być może model walki wymaga dopracowania, ale nadal warto sprawdzić. Styl artystyczny po prostu urzeka!

Platformy:
Czas czytania: 9 minut, 52 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: