Recenzja

Recenzja: Funko Fusion

Miał być duchowy następca LEGO, a wyszło to coś…

Przez ostatnie dwie dekady przyzwyczailiśmy się do ogromnej ilości gier LEGO. Nowe gry kooperacyjne wydawano nawet kilka razy do roku, ale taki model biznesowy okazał się nieopłacalny. Aktualnie na rynku panuje zastój, więc nowa gra wykorzystująca figurki Funko POP miała szansę trafić idealnie w wygłodniały target. Po spędzeniu z grą prawie siedemdziesięciu godzin mogę powiedzieć tylko, że to niestety nie koniec oczekiwań.

Funko Fusion to pierwsza gra od 10:10 Games. Za nowo utworzony zespół odpowiada Jon Burton, który wcześniej maczał palce przy powstawaniu TT Games – autorów większości znanych gier LEGO. Nowe studio miało przywrócić magię pierwszych odsłon uwielbianych klasyków. Szansą dla twórcy było sięgnięcie po kolejną popularną markę, która zagląda w praktycznie każde znane uniwersum, czyli Funko POP! Chociaż nie jestem fanem tych figurek, to na samą grę patrzyłem z dużym zainteresowaniem. Konkurencja mogła udowodnić, że na gry tego typu wciąż znajdzie się popyt. Nie spodziewałem się jednak, jak mnóstwo błędów popełnią deweloperzy.

Everyone is HERE!

Dobrym wyborem okazało się wykorzystanie szerokiej oferty Funko. Zamiast skoncentrowania na pojedynczej marce, mamy tutaj jeden wielki miszmasz. Tytuł sięga łącznie do kilkunastu różnych światów znanych z filmów, seriali oraz gier komputerowych. Szczególny nacisk położono na siedem pozycji, które otrzymały całe dedykowane światy, po pięć poziomów każdy. Sam wybór wydaje się nieoczywisty i bardzo często wręcz zaskakujący. Kilka godzin poświęcono, chociażby na Hot Fuzz – Ostre Psy, czyli brytyjską czarną komedię o policjantach. Swoje światy otrzymało również Battlestar Galactica, Coś, The Umbrella Academy czy Jurassic World.

Mam wrażenie, że to jednak zmarnowany potencjał. Raczej oczywiste, że decydowano się na marki tanie oraz łatwo dostępne, więc brakuje tutaj dużych światów, skierowanych do szerszej grupy odbiorców. Władca Pierścieni? Indiana Jones? Piraci z Karaibów? Mam wrażenie, że mogłoby to skuteczniej zachęcić niż Scott Pilgrim Kontra Świat. Odblokowanie kolejnych światów wymaga zebrania określonej liczby złotych koron z poprzednich misji, co może skutecznie zablokować na dłużej kogoś, kto błędnie wybrał kolejność odwiedzania. Ostatnia duża aktualizacja znacząco obniżyła wymagane progi, więc problem został już częściowo załatany, jednak warto mieć na uwadze to, że wciąż można się zaciąć.

Sytuację częściowo ratują dodatkowe poziomy, ukryte w misjach głównych. Znaleźć można tutaj na przykład Powrót do Przeszłości, Szczęki i Five Nights at Freddy’s. Dostęp do ukrytej zawartości wymaga wykorzystania konkretnych zdolności otrzymywanych wraz z postępem fabularnym. Początkowo twórcy zablokowali możliwość korzystania z dodatkowych postaci przed całkowitym ukończeniem wątku głównego, jednak niezadowolenie graczy sprawiło, że aktualnie dostęp jest znacznie łatwiejszy, choć w dalszym ciągu powrót do ukończonych poziomów może być wymagany. Ja niestety ukończyłem grę jeszcze przed wprowadzeniem zmian, więc w każdym poziomie trafiałem na ścianę przeszkód, których jeszcze długo nie mógłbym pokonać.

Trzeci i ostatni sposób na spotkanie nowych bohaterów to występy cameo. Na każdym poziomie można znaleźć zagubionego przybłędę w potrzebie. Jest to na przykład Mega Man, Voltron lub Xena: Wojownicza Księżniczka. Tutaj zaczynają się schody. Dany bohater nie pojawi się podczas misji, jeśli wcześniej nie znajdziemy go w oryginalnej lokalizacji, która może znajdować się na przykład w szóstym czy siódmym odwiedzanym przez gracza świecie. Oznacza, to, że odbiorcę czeka ogromny backtracking. Żeby było „zabawniej”, to każde z tych zadań trzeba ukończyć w każdym świecie. Siedem takich samych starć, praktycznie bez żadnych różnic. Irytacja do potęgi siódmej. Pod koniec gry to ja już dłużej nie mogłem patrzeć na M3GAN, bo nie dość, że każdy pojedynek był nudny i czasochłonny, to śmierć resetowała postęp.

Everyone is ALONE!

Mam ogromny problem z tą grą, bo jestem zwyczajnie zawiedziony. Liczyłem na świetny tytuł do kooperacji, tymczasem w dniu premiery tytuł nawet nie wspiera żadnej możliwości wspólnej rozgrywki. W tym miesiącu ma zostać aktualizacja, która wprowadzi współpracę online, ale wciąż nie ujawniono, jak to wszystko ma działać. Tytuł nie zawiera żadnego sensownego trybu free play, a cała zawartość dodatkowa ogranicza się do zbierania elementów kolekcjonerskich we wcześniej odwiedzonych poziomach. Co prawda roboty nie brakuje, bo w grze znaleźć można aż 42 poziomy, ale w większości są one przeciągnięte i poprowadzone na jedno kopyto.

Każda misja to siedem koron, z czego jedna wpada za konkretną ilość zebranych vinylów (growa waluta), następna za pociągnięcie czterech dźwigni w wyznaczonym czasie, kolejna za zebranie wszystkich znajdziek ukrytych na mapie i tak dalej. Misje być może są długie, ale niektóre światy udostępniają tę samą mapę przez wszystkie pięć poziomów. Do Funko Fusion zbyt szybko wdziera się monotonia, która przy tak różnorodnej ofercie absolutnie nie ma prawa miejsca. Dodatkowo część znajdziek ukryta jest w lokalizacjach, do których początkowo po prostu nie sposób się dostać, co sprawia, że kolekcjonowanie staje się tym bardziej irytujące.

Everyone is DEAD!

Sporym utrapieniem jest również walka. Tutaj jednak muszę zaznaczyć, że moje doświadczenie ponownie będzie się różnić od waszego, ponieważ twórcy z 10:10 Games ułatwili pojedynki w jednej z wielu aktualizacji. Ilość przeciwników została zredukowana, a liczbę żyć zwiększono do pięciu. W przeciwieństwie do LEGO, w Funko Fusion starcia prowadzone są głównie za pomocą broni palnej, a sama śmierć ma dużo większe konsekwencje. Gracz musi stale monitorować ilość życia, ponieważ respawn potrafi zabrać nawet 25% zdobytej waluty, co może uniemożliwić zdobycie korony.

Śmierć zabiera jedno serduszko, a utrata wszystkich to konieczność powtarzania całego poziomu od początku. Wypadnięcie poza mapę albo porażenie prądem zabiera całe życie. Istnieją nawet miejsca, w których respawn w ogóle nie jest możliwy i gra automatycznie proponuje odpalenie wszystkiego od startu. ABSURD. Dobrze, chociaż, że część znajdziek jest zapisywana zaraz po ich zebraniu, więc ponownie trzeba wykonać jedynie interakcje fabularne. O samej walce mogę powiedzieć tyle, że jest przeciętna. Model strzelania jest zależny od wybranego bohatera, ale nie ma tutaj typowego przyklejania się do przeciwnika, więc czasem trzeba aż zbyt precyzyjnie wycelować.

O dziwo jest tutaj sporo zagadek, które wymagają wykorzystania broni, często na wyliczony do sekundy czas. Co najmniej kilkukrotnie miałem problem, bo eskortowana postać ustawiała się przed bohaterem, tym samym zbierając pociski na twarz. Wizualnie nie było takiej możliwości, więc jest coś nie tak z systemem kolizji. Podobny zarzut mogę skierować do zagadek z użyciem kryształów. Były momenty, że przez kilkanaście minut testowałem każdą możliwość strzału, tak aby pocisk został trafiony w kierunku oczekiwanym przez deweloperów.

Everyone is F*@CKED UP!

Chociaż tytuł posiada kampanię fabularną, to nie jest ona szczególnie imponująca. Mroczne alter ego Freddy’ego Funko, czyli Eddy włamuje się do kolejnych światów, aby przejąć nad nimi kontrolę. Historia każdego uniwersum idzie ścieżką znaną z wydarzeń przedstawionych w filmach i serialach, a na końcu powraca Eddy. Starcia z bossami również poprowadzone są na jedno kopyto. Strzelamy w wyznaczone na przeciwniku miejsca, by zebrać materiał, który umożliwia wezwanie gigantycznej figurki mającej dowalić wrogowi. Brzmi całkiem zachęcająco, nie? Całe starcie to jedna długa animacja, podczas której nasz bohater może dodatkowo postrzelać w bossa, by zdobyć więcej vinyli. Potem zabieramy koronę i przenosimy się do kolejnego świata.

Całość ratuje jedynie całkiem przyzwoity, chociaż prosty humor. Koniecznie trzeba zaznaczyć, że Funko Fusion nie jest tytułem skierowanym dla młodszego odbiorcy. Nie ma tutaj nic sprośnego, ale w niektórych scenkach nie zabrakło dużej ilości krwi, a figurki często leżą martwe i tracą głowy lub inne części ciała. Szczególnie mam na myśli światy Hot Fuzz, Szczęki oraz Coś. Wulgarne słownictwo ogranicza się głównie do słowa shit przetłumaczonego jako „kurna”. Nic szczególnie brutalnego, ale z tego powodu gra otrzymała rating PEGI 16, co może ograniczyć ilość odbiorców.

Everything is AWES- a nie, to nie ta zabawka…

Wiem jak wielu przeciwników ma stylistyka Funko POP! Wielkie głowy to automatyczna niechęć masy odbiorców, ale w tym wypadku nie widzę w tym wady. Figurki posiadają mnóstwo detali i są dobrze odwzorowane, więc łatwo można rozeznać się w tym, kogo ma przedstawiać dany bohater. Otoczenie jest różnorodne i ciekawie zaprojektowane. Świetnie udało się również wykorzystać ścieżkę dźwiękową, ale to głównie zasługa wykorzystania licencjonowanych kawałków. Zdecydowanie warto przesłuchać, chociażby muzykę do The Umbrella Academy, ponieważ świetnie działa jako dodatkowa atrakcja z poznawania tego uniwersum.

Jeśli chodzi o optymalizację i błędy, to jest naprawdę tragicznie. Tytuł zadebiutował w stanie praktycznie niegrywalnym. Kilkukrotnie gra wywaliła się do menu konsoli, ale to nie jest najgorsze, co mnie spotkało. Doświadczenie psują liczne bugi znajdowane podczas ogrywania poziomów. Obiekty fabularne, wielokrotnie ot tak jakoś się nie pojawiły, co powodowało konieczność rozgrywania całości od początku. Bohaterowie bez przerwy blokują się w różnych przeszkodach, po czym nie mogą poruszyć się do końca misji, albo zostają wystrzeleni w powietrze jak z armaty.

Również przeciwnicy potrafią utknąć w obiekcie i całkowicie ześwirować (ponownie mowa o tobie, M3GAN). Eskortowani kompani mają inteligencję ameby. W kilku miejscach brakuje polskiej wersji językowej. Całość zdecydowanie nie została dopieszczona na premierę, co bardzo odbiło się na odbiorze pozycji. Być może kolejne aktualizacje naprawią część problemów, jednak wątpliwe by twórcy utrzymali dłuższe wsparcie gry.

Podsumowanie

Funko Fusion to niestety całkowita porażka. Tytuł nie sprostał moim oczekiwaniom, rozczarowując praktycznie w każdym miejscu. Doprowadzenie pozycji do grywalnego stanu zajmie co najmniej kilka kolejnych miesięcy, a to tylko część problemów gry. Rozgrywka jest nieangażująca i nudna, a wybrane marki w dużej części nie są wystarczająco interesujące, aby wybaczyć tytułowi jakiekolwiek błędy. Trzymajcie się z daleka. Lepiej powrócić po raz kolejny do LEGO niż wybrać Funko. Nie kupować pod żadnym pozorem.

Dziękujemy firmie PLAION za udostępnienie gry do recenzji!

Podsumowanie

Gra
  • Wielki miszmasz z potencjałem na rozszerzenia
  • Momentami bardzo dobry, prosty humor
  • Styl artystyczny dopasowany do estetyki Funko!
  • Licencjonowana ścieżka dźwiękowa
Nie gra
  • Kiepski dobór marek pod kampanię fabularną
  • Fatalnie zaprojektowane występy cameo
  • Brak trybu kooperacji na premierę
  • Rozgrywka jest nudna i irytująca
  • Przeciętny model strzelania i walki
  • Starcia z bossami na jedno kopyto
  • Gigantyczna ilość bugów i błędów!
Artyzm
Dźwięk
Gameplay
Fabuła
Werdykt: 2.25/5
"W ostateczności"
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star

Funko Fusion to nie jest dobra gra. Mógł być dobry tytuł pod kanapową kooperację, a wyszła nudna papka, do której nawet nie chce się wracać. Stan techniczny tym bardziej sprawia, że nie warto. Unikać za wszelką cenę.

Platformy:
Czas czytania: 10 minut, 42 sekund
Komentarze
...
79.163.***.*** • #1
~Donobi
Przedwczoraj, 17:17

Fajna recka! A co do gry spodziewałem się że będzie lipa, a na funko patrzeć nie mogę. Fajny motyw z filmikami zamiast screenów.

odpowiedz
...
94.254.***.*** • #2
Prz3mQ
Przedwczoraj, 17:40

Dzięki! Cieszę się, że się podobało. Ja akurat myślałem, że będzie lepiej. No niestety...

odpowiedz
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: