Recenzja

Recenzja Gears of War: Reloaded. Udane odświeżenie klasyka, czy coś dla wiernych fanów?

Po prawie 20 latach Gears of War wraca na języki graczy. I to nie z byle powodu. Hit Microsoftu jest dostępny do ogrania na konsoli Sony. Piekło zamarzło!

Kiedy w 2006 roku światło dzienne ujrzała pierwsza odsłona cyklu, nie miałem z nią styczności. Przez kolejne lata mojej podróży z grami nie udało mi się wskoczyć w ten świat. Wiedziałem, że seria istnieje, znałem jej główne założenia, ale jakoś nie było potrzeby, aby dorwać swoją kopię i sprawdzić, z czym to się je. Gdy nadarzyła się okazja zrecenzowania zremasterowanej wersji jedynki, postanowiłem dać szansę tej serii. Niestety czuję, że Gears of War lata świetności ma już za sobą, a ja nie wykorzystałem momentu, gry rozgrywka robiła wrażenia, ale o tym za chwilę.

Prezentuj broń!

Przygodę z Marcusem Fenixem zaczynamy, gdy zostaje on wyciągnięty przez starego kumpla Dona z więzienia, w którym miał niesłusznie przebywać, z powodu spreparowanych oskarżeń. Następnie odziani już w ikoniczną zbroję odsłaniającą bicepsy (pamiętajmy, że każdy bohater w grze jest dopakowanym facetem ociekającym testosteronem, wiec oni nie potrzebują ochrony mięśni) i trzymający w dłoni równie rozpoznawalny karabin szturmowy Lancer z piłą łańcuchową w roli bagnetu uciekamy z więzienia, które stało się celem Szarańczy, czyli głównych złoli tej odsłony.

Fabuła gry to taki klasyczny schemat większości gier akcji. Zaczynamy od tego, że mamy pomóc innej drużynie zabezpieczyć urządzenie mające przeskanować tunele, w których żyje Szarańcza, aby przenieść część walk na ich terytorium. Oczywiście ekipa oddelegowana do tego zadania udaje się na przedwczesny spoczynek i teraz to my musimy zabezpieczyć sprzęt, a także zmapować tunele schodząc do nich. Drobnostka. Po kilku improwizowanych sytuacjach możemy odpalić maszynę oraz wrócić do bazy odpocząć, by następnie przenieść się do walki na innym froncie.

Jeśli graliście w gry w pierwszej dekadzie XXI wieku albo oglądaliście jakieś filmy akcji z tego okresu, to wiecie dobrze, że coś jeszcze musi pójść nie tak. Tak też się dzieje w tym wypadku. Jako że recenzowany tytuł może być pierwszym kontaktem z serią, zdradzę tylko, że fabuła wypada po prostu okej. Nie jest to raczej historia, o której będziemy dużo wspominać po przejściu gry, ale daje ona na tyle przyjemnej adrenaliny, że opowieść można uznać za typowy, przyjemny akcyjniak. Na końcu znalazł się także mały cliffhanger, który ma nadać grze głębi i zrobić smaka na drugą część. Pewnie mogłoby to zadziałać i w moim przypadku, niestety znalazło się kilka przeszkód.

Broń sprawdzona i wyczyszczona, a potrafi się zaciąć

Po tak długim czasie od debiutu pierwszej części na rynku oraz otwarcie się na konsolę Sony oczekiwałem jednak czegoś więcej niż po prostu klasycznego remastera. Był tutaj potencjał na naprawdę porządny remake. I niestety fakt, że gra nim nie jest, a jedynie prostym odświeżeniem, może stanąć ością w gardle.

O ile gra jest mega klimatyczna, styl oprawy idealnie pasuje do tego, co dzieje się w świecie przedstawionym, cutscenki wyglądają naprawdę widowiskowo i ciężko się tu o coś przyczepić, tak sprawy związane z rozgrywką zostawiają sporo rys na wizerunku. To właśnie przez aspekty gameplayowe mam obawy, że pomimo otwartego zakończenia i lekkiego zaintrygowania uniwersum, po drugą część już tak chętnie nie sięgnę.

Rozumiem, że gdy gra trafiła na rynek, to panowały inne trendy w branży. Potrafię sobie także wyobrazić jaką furorę musiało robić Gears of War ze swoim systemem osłon, gdzie mogłeś się schować za praktycznie wszystkim i dynamicznie przeskakiwać między każdym obiektem. Niestety od tego czasu mnóstwo gier ma własną wariację na temat tego systemu.

Dlatego zaznaczyłem na starcie, że problemem jest to, że nie poznałem tej serii wcześniej. Mając na koncie wiele tytułów korzystających z osłon, w tym setki godzin w The Division znam te mechaniki naprawdę dobrze. Dlatego pierwsze Gearsy nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Jest to system na dzisiejsze standardy poprawny.

Nawet jeśli system osłon dalej potrafi się bronić, tak skala walk czy sztuczna inteligencja towarzyszy i wrogów widocznie ukazuje siódmą generację konsol. Starcia moim zdaniem nie oddają tego, co teoretycznie dzieje się w trakcie kampanii. Będąc na terytorium przeciwnika, podejrzewałbym, że będę zalany falami wrogów, starając się przeżyć za wszelką cenę. Nic z tego.

Na ekranie maksymalnie znajdzie się kilkunastu przeciwników, wliczając w to małych i "papierowych" wrogów, którzy lecą frontalnie na nas jak owieczki na rzeź. Tu wychodzi kolejny problem, który sprawiał, że musiałem zmuszać się do grania. Nasi adwersarze mają między uszami przestrzeń, w której jest przeciąg. Serio, nie ma tam nic. Nie próbują Cię flankować, wykorzystywać swoich mocnych stron, przez co każdy pojedynek jest przewidywalny.

Potrafią wyjść zza osłony i biec prosto na nas stając się beznadziejnie łatwym celem. Miałem nawet sytuację gdzie wróg ze strzelbą, zamiast spróbować skrócić dystans, strzelał z połowy mapy kilka minut. Ale i mi się zdarzyło zginąć. Było to powodowane zwykle tym, że chciałem szybko polecieć dalej i nie zostawać za długo w jednej walce i wpadałem na dwóch wrogów, którzy na tyle nic nie robili. Nie wiedziałem, że w ogóle istnieją i w tym momencie przywitali mnie ze swoimi strzelbami.

Co do tego ostatniego, to było też kilka miejsc, gdzie musiałem z lupą szukać jakiegoś pozostałego przy życiu wroga do zabicia, bo zaklinował się gdzieś, a misja wymagała pozbycia się wszystkich przeciwników. Ten aspekt pokazuje, że deweloperzy powinni pokusić się już o pełnoprawny remake. Mowa o grze, która w tym roku skończy dziewiętnaście lat...

Aby nie było zbyt kolorowo, nie tylko wrogowie mają pstro w głowie. Jestem zdania, że gra daje kompanów, tylko po to, aby magicznie nie pojawiali się w przerywnikach filmowych. Serio. Można im wydawać proste polecenia jak: zaprzestanie strzelania, przegrupowanie się lub rozkaz ostrzału, ale to i tak niewiele. Może skoro w 2006 roku system osłon potrafił sprzedać ten tytuł, to i z rozkazami było tak samo, ale dzisiaj?

Wolałbym tu jednak coś bliższego serii Mass Effect z aktywną pauzą i wskazywaniem gdzie się udać i wybieraniem konkretnych wrogów jako celów. Wtedy byłoby łatwiej niszczyć nory, z których wyłazi Szarańcza, nie musząc tego robić za każdym razem samemu. Kolejny kamyk do kupki sugerującej, że pełne odświeżenie mógłby znacząco usprawnić tytuł do współczesnych czasów. Zdaję sobie sprawę, że gra oferuje kooperację, ale jestem zdania, że jeśli mamy możliwość grania solo, to ten tryb również powinien wypadać dobrze. Ja niestety nie miałem możliwości grania w grupie, więc nie jestem w stanie stwierdzić, jak bardzo zmieniłoby to mój odbiór gry.

Nie samymi bohaterskimi czynami człowiek żyje!

Nie tylko fabułę dostaliśmy do dyspozycji. Mamy także rozgrywkę wieloosobową ze wszystkimi trybami, które pierwotnie były dodawane w dodatkach. Mamy kilka interesujących trybów, z których niestety część już teraz jest martwa. Dosłownie potrafiłem stać kilkanaście minut w kolejce, aby dobrało wymaganych graczy, ale nigdy nie udało mi się zebrać wystarczająco wielu, aby rozpocząć grę. Są też bardziej klasyczne opcje jak Deathmatch czy Capture the Flag. Nic rewolucyjnego.

Również tutaj rozgrywka nie oferuje nic szokującego. Wrócę do tego, co mówiłem wcześniej, gdy w 2006 roku tytuł trafił na rynek, mając mechaniki chowania się za przeszkodami z trybem PvP, ludzie zbierali szczęki z podłogi. Aktualnie? Mam wrażenie, że więcej frajdy sprawiłyby mi wyżej wymienione tryby w GTA Online. Nie spędziłem w rozgrywkach multiplayer zbyt wiele czasu, bo szybko zacząłem się nudzić. Po każdej rozgrywce chciałem wrócić do Space Marine 2, gdzie tryby PvP, są bardziej dynamiczne i ciekawsze niż to, co widziałem w pierwszych Gearsach.

Poza wykonywaniem powierzonych zadań, czy strzelaniu się po mordach z innymi graczami przez sieć mamy tu też aspekt kolekcjonerski, który naprawdę mi się podoba! Łączy się to ze staroszkolnym projektowaniem gier, które dzisiaj jest miłym powiewem świeżości. W czasach gdy każda gra musi starczać na co najmniej kilkadziesiąt godzin lub oferować otwarty świat, korytarzowa i liniowa gra akcji jest miłą odmianą. Miło więc powrócić do starego schematu i uznać go za odświeżający w porównaniu do aktualnego rynku gier. Kolekcjonerstwo, jakie tu występuje, na całe szczęście nie przypomina gier Ubisoftu, gdzie musisz zebrać 2137 piórek czy kartek na wietrze. Tutaj mamy bagatela tylko 33 nieśmiertelniki do odkrycia. Na mapie dostajemy także informację w formie czerwonego graffiti z logiem gry, które podpowiada, że znajdźka powinna leżeć gdzieś w pobliżu.

Biorąc pod uwagę liniowość i dość krótką kampanię, trwającą około siedmiu godzin, nie wadzi na chwilę przystanąć i rozejrzeć się wokoło. A co z tego mamy poza satysfakcją? Tu wchodzi najlepsza nagroda, jaką twórcy mogą dać nam za poświęcony czas. Czyli nowe historie! W tym wypadku w formie odblokowania stron komiksów. To świetny drobiazg, który bardzo mi się podoba! Chciałbym, aby prawie każda gra za zbieractwo nagradzała nas poszerzeniem wiedzy na temat świata, a nie tylko odhaczeniem znacznika na mapie i punktami doświadczenia!

Wojna, wojna nigdy się nie zmienia, ale w tym wypadku mogłaby

Tak właśnie prezentuje się nowy stary Gears of War. Gra wygląda ładnie, klimatycznie, czuć, że to świat przesiąknięty wojną, do tego implementacja możliwości DualSense'a powoduje czasami uśmiech na twarzy, ale właśnie to są detale. Starzy fani serii na pewno zagrają w swoją ulubioną produkcję kolejny raz, ale czy prosty remaster wystarczy, by zachęcić nowych fanów? W to niestety wątpię. Zbyt dużo tu archaizmów, które psują odbiór tego tytułu. Myślę, że marka zasłużyła na pełnoprawny remake, który zadowoliłby zarówno nowych graczy, jak i wieloletnich wielbicieli uniwersum ogarniętego wojną.

Dziękujemy firmie Microsoft za dostarczenie gry do recenzji.

Podsumowanie

Gra
  • Staroszkolne projekty poziomów są dzisiaj czymś świeżym
  • Klimatyczna oprawa audiowizualna
  • Naprawdę ładne kinowe cutscenki
  • Nieśmiertelniki i nagrody za ich znajdywanie
Nie gra
  • Głupie SI wrogów i towarzyszy
  • Niewielki rozmach pojedynków
  • Fabularnie nic odkrywczego
  • Takie sobie rozgrywki wieloosobowe
Artyzm
Dźwięk
Gameplay
Fabuła
Werdykt: 3.5/5
"Między dobrą a przeciętną"
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star

Tytuł jest dokładnie tym samym, czym był dwadzieścia lat temu. Tylko ładniej. Niestety branża nie zamarzła przez ten czas, więc pewne elementy odstają od dzisiejszych standardów

Platformy:
Czas czytania: 10 minut, 18 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: