Kiedy do redakcji wpadła propozycja sprawdzenia News Tower, wpierw nie byłem przesadnie zainteresowany. Potem jednak przeczytałem więcej konkretów na temat tego nietuzinkowego produktu, który inspirowany jest Game Dev Tycoonem, w którego zagrywałem się nieprzyzwoicie długie godziny.
Czy jednak twórcom udało się przygotować grę, która wciąga równie mocno, co tytuł, który służył za inspirację? Czy News Tower wytycza własną ścieżkę i czy w ogóle warto dać szansę tej grze? Tego wszystkiego i więcej dowiecie się z niniejszej recenzji – zapraszam do artykułu!
Czym w ogóle jest News Tower?
Ten fragment jest tak naprawdę szybkim podsumowaniem informacji na temat gry. Tytuł, studio i wydawca za nią odpowiedzialne, a także, na jakie platformy można w ją kupić i w jakich edycjach. Tak, o cenie też wspominam, spokojnie – tylko bierzcie poprawkę na fakt, że jest to cena z dnia przed premierą, czyli najbardziej aktualna, jaką obecnie jestem w stanie wprowadzić.
- Tytuł: News Tower
- Data wydania: 18.11.2025
- Producent: Sparrow Night
- Wydawca: Twin Sails Interactive
- Dostępne na: PC & Mac (Steam)
- Dostępne edycje: Standard, Supporter Edition
- Cena: 74,99 złotych (Standard), 92,24 (Supporter Edition)
- Dodatki w edycji Supporter: Cyfrowa ścieżka dźwiękowa
Na czym grałem i dlaczego to ważne?
Informacje dotyczące stabilności rozgrywki oraz tego, w ilu klatkach średnio gra działała, są mało pomocne, jeżeli nie wiemy, na jakiej maszynie gra była odpalona. Dlatego też poniżej znajdziecie pełną konfigurację sprzętową platformy, która została wykorzystana do sprawdzenia tej gry. Gra oczywiście była sprawdzana na PC, ale twórcy udostępniają również jeszcze wersję na Mac.
- Procesor: Intel Core i7-11700
- Karta graficzna: Gigabyte GeForce RTX 4070
- RAM: 4x 16 GB, Kingson Fury Renegade RGB 3600 MT/s TV
- Dysk 1: XPG Gammix S11 Pro (512 GB)
- Dysk 2: Seagate FireCuda Gaming HDD (2 TB)
- Monitor: Evnia 27M2N3800A
- Klawiatura: Dark Project Fuji 2
- Mysz: Turtle Beach Kone XP Air
Jak widać, powyższa konfiguracja znacząco wykracza poza minimalną, która została udostępniona na Steamie. Rzecz jasna nie nakazuję Wam w tym momencie odpalać nowej karty i sprawdzać, jaka ona jest. Poniżej umieściłem zrzut ekranu, na którym wyraźnie widać to, co jest również dostępne na stronie dedykowanej tej grze w sklepie Gabena.
Rzecz o mechanice (gry)
Czyli kilka słów na tego, o co chodzi w tej grze i jak w to w ogóle grać, zanim przejdziemy do technikaliów oraz wrażeń, które towarzyszyły mi podczas przechodzenia tego tytułu. Gdybyśmy mieli maksymalnie uprościć kwestię tego, co to za gra i jak się w to gra, to zasadniczo całość dałoby się skwitować jednym zdaniem. Brzmiałoby ono: skompletuj gazetę na niedzielę i sprzedaj ją w jak największej liczbie egzemplarzy.
Potem jednak musielibyśmy wejść w szczegóły, albowiem powyższe jest kapkę zbyt mało szczegółowe, aby potencjalny nabywca wiedział, o co konkretniej chodzi. Zacznijmy od kwestii tego, w jaki sposób w ogóle mamy skompletować gazetę w ciągu tygodnia? Rzecz jasna, jako zarządcy całej redakcji, nie nam przypadnie kwestia związana z przygotowywaniem reportażu, od tego są w końcu dziennikarze.
Dziennikarze, których należy zatrudnić – wpierw poprzez zakup stanowiska dla nich (uwaga, uwaga, jest to biurko), a następnie faktyczne zatrudnienie jednego z czterech kandydatów. Co tydzień pula się zmienia i możemy zatrudnić nawet całą czwórkę, o ile mamy dla nich odpowiednie stanowiska. Możemy się też natychmiastowo pozbyć jednego z dotychczasowych reporterów, żeby w jego miejsce zatrudnić innego – zaprawdę, mokry sen dzisiejszych korporacji.
Każdy dziennikarz może mieć nawet specjalną cechę, brązowej, srebrnej lub nawet złotej kategorii, która wpływa na jego funkcjonowanie w naszym (początkowo) małym imperium. Od szybszej regeneracji koncentracji, która jest kluczowa dla rzetelności tekstów i tak, artykuł może zostać oznaczony, jako słabo napisany, aż po idealnego pracownika, który nigdy nie je i nie korzysta z toalety. Zresztą do tej mechaniki przejdziemy nieco później.
Dziennikarze mogą specjalizować się w trzech kategoriach tematów, które rzecz jasna cały czas się rozwijają, w miarę zdobywania doświadczenia przez redaktorów. Im wyższy poziom specjalizacji, tym szybciej dany temat zostanie przez naszego człowieka „domknięty” i tym szybciej będzie mógł przyjąć on kolejne zlecenie. Samych kategorii i podkategorii tematów jest natomiast całe mnóstwo.
No dobrze, ale kto odpowiada za wyszukiwanie godnych opisania historii? Gracz? Nie, nie, nie, od tego też mamy ludzi, konkretniej radiotelegrafistów, którzy co jakiś czas znajdują dla nas odpowiednie tematy. Gdy taka historia się pojawi, możemy albo wysłać reporterów w teren, żeby ją opisali i wrócili z wynikami, albo wręcz przeciwnie – porzucić temat i kazać operatorom szukać czegoś innego.
Co w przypadku, w którym historia zostanie znaleziona, dziennikarz wysłany i całość udokumentowana? Cóż, nie jest to koniec procesu twórczego i absolutnie nie mamy jeszcze gotowej historii do publikacji w gazecie. Tekst musi jeszcze bowiem przejść przez kilka innych etapów, zanim będziemy go mogli umieścić w najnowszym wydaniu naszej nowojorskiej gazety.
Najkrótsza droga do gotowego tekstu? Oddanie zapisków reportera człowiekowi odpowiedzialnemu za odpowiednie ułożenie czcionek, którego rzecz jasna również opłacamy. Po tym, jak już ukończy on swoją pracę, artykuł trafia na linię produkcyjną, która jest ostatnim przystankiem przed drukiem. Na niej nanoszone są wszelkie grafiki, teksty i cała reszta, innymi słowy całość składana jest do kupy.
Ach i tak, za linię produkcyjną odpowiedzialny jest inny z naszych pracowników, któremu też oczywiście musimy pensję wypłacić. Najkrótsza droga jest już wam znana, więc może weźmy się za tą dłuższą, w ramach której przed trafieniem na stół montażysty (lub montażystki), artykuł może trafić na inne stanowiska. Mowa o stanowiskach odpowiedzialnych za fotografie, ilustracje, a nawet kartograficzne!
Każda wizyta w takim znacząco wydłuża proces składania artykułu, ale też w efekcie ma on więcej subkategorii (vel „tematów”) i może zazębiać się tematycznie z innymi publikowanymi tekstami. Takie połączenia na jednej stronie, na której możemy umieścić do trzech artykułów, sprawiają, że ludzie chętniej kupują naszą gazetę. To z kolei przekłada się lepsze postrzeganie pisma na rynku, większą liczbę subskrybentów, co prowadzi do wyższych przychodów.
Co tydzień wybieramy również na mapie, którą dzielnicę spróbujemy „przejąć”, poszerzając swoje strefy wpływu. Każda dzielnica jest zainteresowana innymi tematami i żeby wyrobić sobie w niej reputację, a następnie sprawić, by została lojalna, musimy odpowiedzieć na te zainteresowania. Jeśli jednak uda się nam dzielnicę przejąć swoim bezkonkurencyjnym pismem, zostaniemy nagrodzeni lojalnością mieszkańców oraz punktami wpływu.
Za te ostatnie możemy nabyć ulepszenia w różnych punktach na mapie, które przyspieszą pracę naszych zatrudnionych przez nas osób, zagwarantują nam dodatkowe pieniądze lub dadzą możliwość odblokowania nowych, tudzież dodatkowych stanowisk. Punkty wpływu możemy również zbierać, poprzez wykonywanie zadań tak zwanej ukrytej agendy. Zasadniczo jest to nasze wejście do gry o władzę w mieście, która toczona jest przez cztery frakcje.
Jest frakcja burmistrza, rywalizująca o wpływy z mafią, a także społeczeństwo elit (ang. high society), które chce mieć więcej do powiedzenia, niż reprezentujący armię generał. Pomagając jednej frakcji, psujemy sobie relację z drugą, przez co musimy albo balansować podczas rozgrywki, żeby nikogo nie urazić całkowicie, albo wybrać po jednej ze stron i kurczowo się jej trzymać.
W przypadku tej drugiej opcji będziemy mieli możliwość uzyskania maksymalnej relacji z dwoma stronnictwami, jednocześnie całkowicie odcinając się od innych. Tutaj decyzja jest ostateczna i kiedy nasza reputacja spadnie do zera, nie będziemy mieli możliwości jej naprawy, blokując sobie dostęp do konkretnych opcji.
Sam uważam, że mamy tutaj do czynienia z bardzo fajnym rozwiązaniem, jako że balansowanie na relacjach nie daje nam możliwości odblokowania wszystkiego, tak samo, jak i pełne zaangażowanie się w konflikt. Trzeba podejść do tematu na chłodno i zastanowić się, na czym najbardziej nam będzie zależało oraz która frakcja może to zapewnić. Sam poszedłem w pełnię relacji z mafią, ponieważ kasa zawsze się przydaje, a nasz cudowny boss daje nam opcję jej zdobywania.
Na mapie jednak są również inne dzielnice, które pozostają pod wpływem naszej konkurencji i żeby je zdobyć, musimy wykazać się sprytem. Walka o czytelnika wymaga szczęścia i refleksu, jako że nasze artykuły muszą ukazać się pierwsze. Widzimy też postęp naszych rywali w zbieraniu informacji, a przeczesując niektóre tematy, jest opcja, że natrafimy na szpiega, który wykradnie nasze artykuły i przekaże je konkurencji.
To rzecz jasna nie są jedyne problemy, jako że tropiąc konkretną historię, nasi reporterzy ryzykują jeszcze w inny sposób. Mogą na nas ściągnąć między innymi gniew prawników, co będzie skutkowało pozwami, niechęć policji, która wlepi nam mandat, wściekłość tłumu, w ramach którego przyjedzie pod redakcję autobus z protestującymi i wiele innych zagrożeń. Wliczając w to takie, które wyeliminują nam dziennikarza na kilka dni, przez wzgląd na konieczność hospitalizacji lub aresztowanie.
Rzecz jasna w ciągu tygodnia wydawniczego musimy dbać także o naszych innych pracowników, zapewniając im chociażby możliwość skorzystania z toalety lub zjedzenia posiłku. Nie bez znaczenia pozostaje również kwestia dostarczania energii do wszystkich stanowisk w naszej redakcji, jako że podstawowa może się bardzo szybko wyczerpać, paraliżując całą pracę.
Do tego musimy również mieć baczenie na multum innych kwestii – papieru, który wymagany jest zarówno do toalety, do maszyny drukującej gazety, jak i na poszczególne stanowiska pracownicze. Maszyny się zużywają i psują, więc warto mieć mechanika na podorędziu, dostawy są zostawiane na chodniku przed wieżowcem redakcji, więc trzeba zatrudnić kogoś, to będzie paczki nosił i rozdysponowywał zasoby po całym budynku.
Wreszcie ludzie mają to do siebie, że śmiecą i brudzą, więc dobrze by było zatrudnić także specjalistę do spraw utrzymywania czystości. Nie wspominając nawet o ochroniarzach, prawnikach, korektorach, tłumaczach i zasadniczo wszystkich innych specjalnościach, wymaganych do prowadzenia biznesu opartego na słowie pisanym . Ogólnie w tym momencie macie już pojęcie, że jest to skomplikowany system, który nijak ma się do prostego, chillowego Game Dev Tycoon.
Dlatego też na zakończenie tego fragmentu dorzucę informację o samym wieżowcu, który budujemy, jako że jego wystrój również jest częścią mechaniki. Musimy bowiem utrzymywać go w czystości, odpowiedniej temperaturze oraz dbać o jego wyciszenie, żeby nasi pracownicy się nie irytowali. W przeciwnym wypadku będą tracić koncentrację, pracować wolniej, a nawet popełniać błędy, które wpłyną na wyniki sprzedażowe pisma.
Kwestie techniczne? Jest prawie idealnie!
Ogólnie rzecz biorąc, nie jest źle, żeby nie powiedzieć, że jest wręcz wzorowo. Gra działa stabilnie i nie przycina się, nie wyrzuca do pulpitu, ani nie sprawia, że mamy ochotę kwestionować zdolności naszych platform sprzętowych. W moim przypadku News Tower nie schodziło poniżej 100 klatek, średnio oscylując w granicach 120 – 140, rzecz jasna w rozdzielczości 4K i na maksymalnych ustawieniach.
Wykorzystana sztuczna inteligencja dziennikarzy i całej reszty pracowników sprawdza się bardzo dobrze i nie „zamula” z niczym. Artykuły są donoszone dokładnie tam, gdzie trzeba, maszyny naprawiane na bieżąco, a i biuro także sprzątane z należytą uwagą. Raz jednak zdarzyła mi się sytuacja, w której AI się chyba porządnie zagubiło, ponieważ przez calutki tydzień nie został wyprodukowany ani jeden artykuł. Kosztowało mnie to co prawda sporą część przychodu, ale nigdy potem już nie doszło do tak żenującej wręcz sytuacji.
Czyli co, 10/10 i do prowadzenia redakcji?
Nie, aż tak dobrze, to nie ma, na co składa się kilka różnych czynników, w tym ogólna miałkość gameplayowa. Najbardziej emocjonującą częścią gry jest wręczanie łapówek potencjalnym informatorom, jako że mamy określony czas na przedstawienie oferty. Damy za dużo, zgodzą się od razu, ale my stracimy więcej kasy – damy za mało, to nie będziemy mogli dokończyć artykułu.
Tydzień w tydzień gra wygląda praktycznie tak samo, to jest wejść na mapę świata, wybrać interesujące historie, wysłać reporterów i czekać na gotowy tekst. Tydzień w tydzień (w grze), przez kilka lat, z przerwami na rozbudowę redakcji, zakup odpowiednich ulepszeń, albo wyrzucenie konkurencji z dziennikarskiego biznesu. Nie ma tu mowy o większych emocjach, może poza irytacją, że artykuł nie będzie gotowy na niedzielne wydanie.
Jazzowa muzyka grająca w tle nadaje klimatu, ale ta sama melodia, która początkowo oddaje zacny klimat dawnych Stanów Zjednoczonych, po godzinie na zapętleniu zaczyna skrajnie irytować. Przy dłuższych posiedzeniach gra również potrafi zanudzić właśnie tym monotonnym gameplayem. Niby przywołany na początku Game Dev Tycoon też nie oferował pod tym kątem za wiele, ale jednak byłem w stanie spędzić tam znacznie więcej czasu, niż przy News Tower.
Nie zmienia to jednak faktu, że przy bohaterze tego artykułu bawiłem się przednio, choć podczas wielu krótszych posiedzeń, niż jednego dłuższego. Jeżeli kiedykolwiek śniliście o prowadzeniu swojego dziennikarskiego imperium i chcieliście wiedzieć, czego potrzeba każdej dobrej redakcji tekstowej, to ta gra jest dla was. Jednak jeżeli liczyliście na drugi Game Dev Tycoon, to obawiam się, że musicie szukać dalej, albowiem nie mamy do czynienia z aż tak prostą produkcją.
Podsumowanie




News Tower nie jest grą, którą można uznać za spadkobiercę Game Dev Tycoona. To znacznie bardziej skomplikowana strategia i builder w jednym, która może przyciągnąć do siebie na długo, niekoniecznie na jedno posiedzenie, ale zdecydowanie na wiele krótszych. Jeśli przepadacie za jazzem, ulepszaniem oraz widocznym postępem, to ta gra jest dla was.
Za udostępnienie klucza do recenzji dziękujemy Twin Sails Interactive!












Komentarze
Dodaj nowy komentarz: