Od premiery pierwszej części minęło już prawie 6 lat! Do tej pory jest to tytuł, który trzyma moją uwagę jako jedyny przedstawiciel swojego gatunku. Składowych na to jest na pewno kilka. Setting, bo każdy, chociaż pobieżnie kojarzy mitologię grecką, styl artystyczny, który sprawia, że ciężko się nie zachwycać jak to wygląda zarówno statycznie jak i w ruchu. No i gameplay na tyle złożony i dynamiczny, że każde podejście sprawiało wrażenie chwili, a zajmuje kolo 20 min! W tym roku dostaliśmy drugą część. Czy jest równie dobrze?
Powrót w znajome sandały
Hades 2 na całe szczęście nie jest kontynuacją, gdzie akcja dzieje się krótko po poprzedniczce. Nie gramy Zagreusem, który po jakimś tajemniczym ataku stracił wszystkie bronie, zdolności i resztę ekwipunku. Gramy tutaj, jego siostrą Melinoe, która przyszła na świat po wydarzeniach z jedynki. W wyniku tajemniczych okoliczności zostaje ona oddzielona od swojej rodziny i jest szkolona przez wiedźmę z rozdroży, Hekate.
Identycznie jak wcześniej, fabuła jest dość intrygująca, i przekazywana z pomocą coraz to nowymi sprzymierzeńcami czy bóstwami z Olimpu. Jedno zakończenie obszaru nigdy nie da nam pełnego obrazu historii i trzeba kilku udanych prób, by w pełni ogarnąć co się dzieje. I muszę przyznać, że świat przedstawiony i problemy, z którymi zmaga się Melinoe potrafią wciągnąć. Nie jest to co prawda historia dorównująca różnym grom RPG, ale nie jest też zbiorem pretekstowych tekstów, aby usprawiedliwić to, co robimy.
Gameplayowo jest bardzo podobnie, każdy, kto zagrywał się w jedynkę, poczuje się od razu jak w domu, jednak jest na tyle inaczej, że nie czuć odcinania kuponów. Zmiany są o tyle sensowne, że nie mamy do czynienia z księciem, który siłą chce wyrwać się do swojej rodziny na olimpie i poznać swoją matkę, a wiedźmą. Dl przykładu więc, pociski, którymi dysponował brat bohaterki, zostały zastąpione czarami, które unieruchamiają wrogów, a po przytrzymaniu przycisku wywołują duże obrażenia.
Podobnie jest w kwestii broni. Poza atakiem zwykłym i specjalnym, po przytrzymaniu przycisków mamy wzmocnione ich wersje, gdzie każdy zachowuje się inaczej. Może to być salwa kilku rakiet, zaczarowana kula, która kręci się wokół nas i zadaje obrażenia każdemu, kto jest w jej zasięgu. Daje to dużo większe możliwości zrobienia dobrego buildu i tę różnorodność cenię bardzo na plus.
Różnice widać także na polu funkcje, jakie pełnią bóstwa i ich dary. Jest w niektórych sytuacjach podobnie, jak Posejdon dający nam często bonusy do zbieranych surowców jak złote monety dla Charona, Serca Minotaura zwiększające nasze życie czy granaty, które ulepszają posiadane dary na wyższe poziomy. Niektórzy jednak przeszli mniejsze zmiany, jak Afrodyta, czy Zeus, ale na całe szczęście zmian w kwestii tego kto jest dostępny, jest na tyle sporo, że efektu deja vu się nie odczuwa. Do tego pojawiają się nowi Bogowie jak Hefajstos czy Hestia, a ci znani z pierwszej części jak np. Artemida, jest naszą wspólniczką i czasem w jednej strefie każdego regionu pomoże nam eliminować niemilców.
Różnice w darach są też podyktowane zmianami, o których pisałem wyżej. O ile zmiany ataku sprawiają, że sam atak jak i jego wzmocniona wersją będą mieli efekt zależny od tego, którego członka naszej rodziny wybraliśmy do jego wzmocnienia, tak już niektóre z ofert podsuwanych nam przez bóstwa proponują nam ulepszenie wzmocnionych czarów czy ataków tylko i wyłącznie.
Ma to o tyle wielki sens i wpływ na rozgrywkę, bo, każda z 6 broni dostępnych w grze, ma także 3 różne aspekty, które dodatkowo urozmaicają rozgrywkę. Dla przykładu podstawowe sztylety zadają zwiększone obrażenia w plecy, ale inny aspekt sprawia, że wykonując wzmocniony atak (który wymaga przytrzymania kilka sekund przycisku) będziemy mogli blokować ciosy i po ataku na krótką chwilę mamy większą szansę na trafienie krytyczne.
Stardew Hades
Jedną z największych zmian jest trochę więcej czasu poświęconego naszej kryjówce na Rozdrożach. Poza standardowym budowaniem relacji z postaciami oferując im różne podarki jak to było w jedynce, oraz pracami renowacyjnymi otwierającymi nam różne nowe obszary naszej bazy wypadowej, możemy także sadzić roślinki. W trakcie naszej przygody mamy szanse trafić na kilka typów surowców, do których potrzebne będą wcześniej narzędzia.
Naszym zadaniem będzie także szukanie złóż różnych kamieni, metali, czy polowanie na nasiona, które później można zasadzić w naszej kryjówce. Na deser pozostają już zwykłe roślinki i powracające łowienie ryb. Widziałem, że niektórzy trochę kręcili nosem na ten aspekt, ale mi osobiście rozwój naszego huba bardzo się podoba. Nie ciśniemy w ciemno do zabicia głównego złola, tylko nieraz zastanawiamy się, co nam jest potrzebne do inkantacji czy ulepszeń broni, dzięki czemu gra jest dużo głębsza niż wydaje się to na pierwszay rzut oka.
Jak to każda wiedźma, tak samo Melinoe umie zamieszać w kotle, z różnymi podejrzanymi składnikami w środku i recytować różne, często rymowane inkantacje. Jest to pomysł twórców na ulepszanie w sumie wszystkiego. Od odblokowania pomieszczeń naszej bazy, nowych komnat w trakcie naszych wojaży czy przysmaki dla naszych zwierzaków.
Nie mówię tu o zwierzakach jak krówka czy świnka, które dają nam kolejne materiały do potężniejszych inkantacji, ale o chowańcach, czyli towarzyszach w walce, dających różne pasywne wzmocnienia, jak większa szansa na unik, czy zwiększenie poziomu życia. Jest więc to kolejny element przygotowania się do wyjścia na powierzchnię, gdyż odpowiedni chowaniec do właściwej broni już na starcie daje nam większe szanse na sukces!
Ares ma pełne ręce roboty
Wspominałem parę razy o pokonaniu głównego złola. Kto nim jest w kontynuacji? Ano tak się trafiło, że jest to nasz własny dziadek. Tytan czasu Chronos, czyli ojciec wszystkich bóstw Olimpu, którego to dzieci pokonały, rozerwały ciało na kawałki i ukryli. Jednak dziadek czas, miał dużo (he he) czasu na to, by poskładać się w całość i zaplanować zemstę na swoich wyrodnych potomkach. I to jego będziemy ścigali, pokonując kolejne poziomy Podziemi. To jednak nie wszystko! Hades 2 to dosłownie sequel 2 razy większy, nie tylko w kwestii rozbudowania aspektu walki. Dostaliśmy tutaj także drugi front, jakim jest powierzchnia i nasza wspinaczka na górę Olimp. W jakim celu?
Ano dziadunio, aby nikt mu nie przeszkadzał w jego planach, poszczuł na Olimp praojca wszystkich potworów, czyli Tyfona, żeby trzymał w ryzach grecki panteon. My więc najpierw musimy pomóc im, aby oni pomogli mocniej nam. Tak więc otrzymujemy nie 4 różnorodne obszary z 4 bossami, ale 8 różnych map z 8 potężnymi wrogami na końcu każdego.
Dużo? Tak, ale uprzedzam — każdy jest całkowicie inny i ma inne powody, dla którego robi to co robi, a wszystkiego oczywiście dowiemy dopiero po kilku czy nawet kilkunastu walkach z daną osobistością. Kogo spotkamy? Oj nie powiem! Sami musicie się przekonać, bo to jest jeden z bardziej ekscytujących elementów tej gry, ale zdradzę, aby skupić się na dojściu do drugiego bossa podziemi. Za pierwszym razem zginąłem szybko, bo musiałem zebrać szczękę z podłogi.
Poza klasycznymi próbami pokonania jednego z dwóch antagonistów, mamy też jedną nowość, która bardzo, ale to bardzo trafiła w moje gusta. W pewnym momencie będziemy w stanie przywołać pewien przedmiot, który pozwoli nam wykonywać próby Chaosu. Są to szybkie potyczki, gdzie musimy przejść tylko jeden obszar i załatwić strażnika na jego końcu, różnica poza tym jest taka, że dostajemy do ręki predefiniowany zestaw broni, darów i resztę ekwipunku, i mamy z tym działać.
Jest to o tyle świetne, że pozwala przetestować potencjał różnych broni z konkretnymi darami, czy sprawdzić w praktyce inne aspekty, które na papierze mogły nie wyglądać dla nas atrakcyjnie. Za wykonanie tych wyzwań dostajemy jeden z rzadszych materiałów, którym trzeba ostrożnie dysponować. Plus, jest to też szybka rozgrywka, gdyż jedna próba zajmuje około 5-6 minut, więc jak ktoś nie ma około 30 minut na pełną przebieżkę przez podziemia lub Olimp, ale chciałby zagrać, to ten tryb będzie idealny.
Sama Afrodyta byłaby zazdrosna!
I teraz dochodzimy do Creme de la creme czyli warstwa audiowizualnej. Jak pisałem na wstępie to był jeden z powodów, który przytrzymał mnie w tym tytule na dłużej. Styl, który zastosowali tutaj magicy z Supergiant Games to istna ambrozja na moje oczy. Jest tak mocno kreskówkowo i to w takiej palecie barw, że całość ogląda się wyśmienicie nieważne czy to po prostu oglądamy statyczne portrety, czy podziwiamy różne efekty w trakcie walki.
Docenić należy też pomysły na sportretowanie każdego z bóstw, które też są na świetnym poziomie. Mamy królową Herę, którą często jest wyniosła, mamy ciotunie Hestię, która wygląda jak taka ciepła ciocia, do której sam chciałbyś pojechać na weekend! W końcu to bogini domowego ogniska, nie?
Kwestia audio ponownie jest dla mnie miodem na uszy. Głosy już od pierwszej części mogą wydawać się dziwne, ale w taki trudny do opisania sposób. Bogowie których spotkamy mówią w sposób dla siebie charakterystyczny wykorzystując niskie tony, a męscy bogowie toi już w ogóle brzmią nawet trochę basowo. To nietypowe... ale to działa i pasuje! Muzyka jest znajoma, bo uderza w podobne nuty co pierwsza część, więc usłyszymy mocne gitarowe riffy, które dodatkowo potrafią podwyższyć poziom adrenalinki w trakcie każdej walki. Przyznam, że pierwsze starcie z drugim bossem wzięło mnie muzycznie z zaskoczenia — Ależ to buja! Ostatnio miałem taki vibe jak grałem w Baldurs Gate 3 i przyszedł czas na walkę z Rafaelem. Szacun dla Supergiant!
Syzyfowa praca dopiero się zaczyna
Po około 70 nocach, czyli tylu próbach załatwienia obydwóch bossów, ukończyłem fabułę, życie wróciło na właściwy bieg. Przyznam, że twórcy całkiem przyjemnie wybrnęli fabularnie z tego, dlaczego po fabule dalej robisz to samo, jednak weterani wiedzą, że przejście gry to dopiero początek wyzwań.
Podobnie jak w jedynce, istnieją tu specjalne modyfikatory, które podkręcają poziom trudności, dając wrogom szybszy ruch, więcej energii życiowej czy jakieś bonusy. Po co utrudniać sobie życie? Ano po to, aby odblokować najrzadszy materiał, który służy do ulepszania innych aspektów broni, a skoro rozgrywka jest świetna, zachęcam popróbować też innych aspektów i buildów z nimi związanymi.
I tak wygląda sequel jedynego roguelike, który wciągnął mnie na długie godziny! Szczerze nie spodziewałem się aż tak dużo zmian, bo po pierwszych zapowiedziach myślałem, że to będzie to samo, z nowymi bossami, atakami, po prostu więcej tego samego. W sumie — praktycznie to dostaliśmy, ale jednocześnie na tyle rozbudowane i zmienione w stosunku, do jedynki, że w tytule zatonąłem na prawie 60 godzin, a na pewno zostanę na dłużej, kończąc wyzwania i ulepszając aspekty. Gra jest niemal idealna, jedynym większym problemem jest to co w jedynce już potrafiło kuleć — balans. Dlaczego tak myślę?
Łącznie miałem za sobą ponad 25 prób zabicia bossów, aż odblokowałem ostatnią broń i stwierdziłem, że dam jej jeszcze szansę i spróbuję. Zabiłem finałowego bossa, za pierwszym podejściem. Myślałem, że to łut szczęścia, ale drugi raz było tak samo, rozgrywka z użyciem tej specyficznej broni była po prostu banalna.
Podobnie jest w kwestii darów. W pewnym momencie, zdajemy sobie sprawę, że do pełnego sukcesu potrzebujemy 3-4 bogów i konkretnych darów i trochę taktyka stosowania różnych buildów odchodzi na dalszy plan, a zaczynamy wybierać często podobne wzmocnienia w to samo miejsce. Poza tymi drobnymi wadami jest to dla mnie kandydat do mojej gry roku, zaraz obok Kingdom Come Deliverence 2! Tytuł dostępny jest na pecetach, Nintendo Switch, oraz Nintendo Switch 2.
Podziękowania dla Supergiant Games za udostępnienie klucza do recenzji!
Podsumowanie





Hades 2 miał być dla mnie ponownie przyjemnością, ale taką którą już znam od podszewki. Finalnie zaskoczył mnie jednak tak wieloma nowościami, że mam wrażenie, że to znacznie więcej niż oczekiwałem. Praktycznie cała gra w moich oczach błyszczy
Komentarze
Dodaj nowy komentarz: