Chciałbym was zaprosić do recenzji gry, którą sprawiedliwie ocenić było mi bardzo trudno. Indika to bardzo nietypowy przedstawiciel gier narracyjno-przygodowych, porusza ona tak wrażliwe (między innymi w naszym kraju) tematy jak wiara czy dualizm dobra i zła. Za grę odpowiada rosyjskie studio Odd Meter, które po wybuchu wojny na Ukrainie przeniosło się do Kazachstanu, aby tam bez obaw kontynuować prace nad grą. Zdaniem Dmitrija Swietłowa - założyciela studia Odd Meter, jeszcze przed wybuchem wojny gra poruszała tematy, za które twórcy mogli zostać podciągnięci do odpowiedzialności karnej w Rosji - fakt warty odnotowania.
Za wydanie gry odpowiada oddział wydawniczy 11 Bit Studios. W grze wcielamy się w postać tytułowej Indiki - młodej zakonnicy świeżo przyjętej do klasztoru, która jednak nie cieszy się sympatią swoich sióstr. Bardzo szybko się przekonujemy, że główna bohaterka jest osobą, do której kłopoty lgną jak ćmy do światła, a szereg zdarzeń i podjętych przez nią decyzji kieruje jej los na bardzo wyboistą ścieżkę. Czy Indika wytrwa w swojej wierze i poradzi sobie z przeciwnościami losu? To już może zależeć od waszej interpretacji, jako że gra pozostawia sporo miejsca do refleksji.
Klasztorna czarna owca
Przygodę rozpoczynamy już w klasztorze, gdzie od pierwszych minut widzimy nieporadność naszej młodej zakonnicy, brak powagi i pewną nieobecność podczas czynności i obrzędów. Z perspektywy pozostałych członkiń zakonu, Indika nigdy nie powinna była się tam znaleźć. Ich niechęć często jest zauważalna nie tylko werbalnie, wyznaczane jej są bezsensowne i trudne do wykonania zadania. Indika mimo świadomości, iż działania sióstr są celowe i podyktowane niechęcią, wykonuje je z pokorą. Wydarzenia te nie pozostają jednak bez komentarza, ponieważ pewien niewidoczny towarzysz naszej bohaterki, nie szczędzi słów przy obserwacji tych wydarzeń, zasiewając tym samym ziarno zwątpienia i niepewności w Indice.
Dla niej ów towarzysz jest niepokojącym, początkowo niewytłumaczalnym głosem w głowie, dla graczy z kolei narratorem, przełamującym niejako czwartą ścianę i nadającym wyjątkowy charakter tej historii. Dla każdego, kto spędzi kilkanaście minut w tej produkcji, będzie oczywiste, że głosem, który słyszymy zarówno my jak i Indika, jest sam diabeł. Dlaczego obrał sobie za cel akurat młodą zakonnicę? Wyjaśnienie tego wymaga poznania całości historii, także tej, która miała miejsce przed wstąpieniem do klasztoru. Nie chciałbym jednak zdradzać całej fabuły, ponieważ to jeden z istotniejszych elementów całej gry i po jej poznaniu, motywacja do spróbowania tej produkcji może być nikła. Warto jednak wspomnieć, iż demoniczny narrator jest jednym z najmocniejszych aspektów gry, który towarzyszy nam przez większość rozgrywki i czyni tę grę tak wyjątkową.
Niedługo po zapoznaniu się z sytuacją w klasztorze, Indika otrzymuje list z zadaniem jego dostarczenia, co oczywiście zmusza nas do opuszczenia klasztoru. Szkoda, iż etap w klasztorze potraktowano wyłącznie jak prolog, gdyż tam klimat trzymał najmocniej i był tam moim zdaniem potencjał na uczynienie tego wątku dłuższym i bardziej kompletnym. Nie oznacza to jednak, że w dalszej części gra nie ma swoich momentów, szczególnie że poza murami klasztoru przemierzymy dziką, lodowatą Rosję i wszechogarniającą biedę tamtych czasów. Ponadto w dalszej części zetkniemy się z czymś jeszcze, kilkoma wadami oraz rozwiązaniami, które w moim odczuciu do charakteru tej produkcji niestety nie pasują.
Pomysły nie do końca przemyślane
W świecie gamedevu, eksperymentowanie, łączenie gatunków i stylistyk nie jest niczym nowym. Połączenia różnych stylów mogą być wyjątkowo udane i wpływać pozytywnie na całokształt produkcji. W przypadku Indiki nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że połączenie niezwykle ładnej, czasem (dzięki grze świateł) wręcz niezwykle realistycznej grafiki, ze fragmentami retrospekcji sprzed klasztornego życia w formie platformowego piksel artu rodem z Mario czy Zeldy, zostało stworzone, aby skrócić czas produkcji. Kluczowe wydarzenia z przeszłości głównej bohaterki, pokazane w tak odmiennej formie, mnie osobiście totalnie wybijały z immersji i sprawiały wrażenie, jakby nie miały tak wielkiego znaczenia dla samej fabuły, a było przecież dokładnie odwrotnie.
Zdaję sobie sprawę, że stworzenie tych scen na silniku gry byłoby znacznie bardziej czasochłonne, jednak dzięki temu elementowi Indika niewątpliwie zyskałaby na immersji oraz odbiorze samych wydarzeń. A skoro już o technikaliach mowa, gra ma problemy ze stabilnością, zwłaszcza w większych, otwartych lokacjach, oraz takich z obecnością np. rzeki. Tytuł zazwyczaj trzyma stabilne 60 klatek (grałem na PS5), ale wystarczyło się odwrócić w kierunku, gdzie zasięg rysowania był większy lub płynęła woda, aby gra zaczęła niemiłosiernie klatkować. Grałem 3 miesiące po premierze, problem powinien być już załatany. Muszę się jeszcze przyczepić do sekwencji z kilkoma maszynami parowymi. Fakt, że Indika potrafi je obsługiwać, nie jest zaskakujący po zapoznaniu się z jej przeszłością, ale znów mam wrażenie, że te elementy gry zostały dodane, aby wypełnić pustą przestrzeń pomiędzy ciekawszymi zdarzeniami fabularnymi oraz dialogami diabła z Indiką.
Te sekwencje totalnie mnie wynudziły i uważam je za zbędne. Gdybym miał ochotę na obsługę dźwigów i maszyn, to wolałbym uruchomić sobie, chociażby MudRunnera. W grze, gdzie główny nacisk jest kładziony na fabułę, takie mechaniki to puste wypełniacze. Ostatnim drobnym zgrzytem są przejścia między etapami gry. Gra w żaden sposób nas nie informuje, że zaczyna się nowy rozdział i mapa musi się doczytać. Po prostu przejdziemy np. przez drzwi i nagle obraz się zrywa, by bez żadnego komunikatu powrócić po paru sekundach. Coś podobnego pamiętam tylko z Half-Life 2, ale tamta gra wyszła 20 lat temu, a i tak widoczny był tam prosty komunikat "wczytywanie". Ten aspekt też wygląda na niedokończony, a twórcy w żaden sposób nie postarali się, aby ukryć ładowanie zasobów gry do kolejnego poziomu.
Mimo swych wad to wciąż warta uwagi produkcja
Było mowa o wadach, to teraz trochę o zaletach. Indika nie jest grą innowacyjną, czymś, czego nigdy w grach pod względem gameplayowym nie było. To, czym wyróżnia się ta produkcja jest fabuła, którą możemy tutaj poznać. Wspominałem o tym wcześniej, ale diabeł obecny w grze zasługuje w mojej ocenie na uznanie. Szatan jest niezwykle inteligenty i przebiegły, wykorzystuje każdą sposobność, aby przekonać bohaterkę o swojej racji i usprawiedliwiać jej błędy. A że robi to w obrzydliwy i bezwzględny dla siebie sposób, nadaje mu autentyczności. Dialogów tej dwójki po prostu chce się słuchać! Brnąc dalej przed siebie, tylko czekałem, aż ten okrasi kolejny czyn Indiki swoim plugawym komentarzem.
Nie twierdzę, że to jedyny tytuł poruszający tematy religijne, ale na pewno jedyny, który zdołał mnie zainteresować na tyle, aby dać mu szansę. I wy też jeśli macie możliwość, powinniście spróbować. W czasach kiedy mamy niewiele czasu na przyjemności, trudno jest dokonać satysfakcjonującego wyboru. Indika jest grą na zaledwie 3-4 godziny i wcale musi to być wadą. Czas wystarczający, aby przeżyć krótką i emocjonującą przygodę za jednym posiedzeniem.
Wcześniej krytykowałem grę za niepasujące pikselowe fragmenty, ale muszę ją pochwalić za ogólną jakość wizualną. Gra w niektórych momentach wygląda niczym kadry z filmu, aż przyjemnie jest zatrzymać się w ładnie wykonanej lokacji i po prostu popatrzeć. Jest to oczywiście zasługą między innymi silnika gry, w tym wypadku Unreal Engine 5. Same lokacje z kolei, dobrze oddają świat przedstawiony. Czuć tutaj wschodnie klimaty, a od oglądania wszechobecnego śniegu, aż robi się zimno (co jest swego rodzaju ulgą przy dzisiejszych letnich upałach).
Tytuł pozostawia sporo miejsca do własnej interpretacji wydarzeń oraz tego, co widzimy na ekranie. Wystarczy spojrzeć na screena powyżej, czy dorysowane postacie na zdjęciach są tam na prawdę, czy też może tak widzi je wyłącznie nasza bohaterka? Podobnie sytuacja wygląda z przesadnie wielkimi zwierzętami oraz niektórymi budynkami i przedmiotami. Sam niejednokrotnie się zastanawiałem, dlaczego dane obiekty są takie wielkie, czy to może kwestia strachu, negatywnych wspomnień z przeszłości Indiki? Takich refleksyjnych smaczków jest tutaj wiele, a mało która gra próbuje w ten sposób przedstawić świat oczami bohatera. Ten aspekt zdecydowanie zasługuje na uznanie.
Podsumowanie
Na początku pisałem, że ciężko jest mi ocenić Indikę i to zdanie nadal podtrzymuję. Powiem więcej — pomimo mojej oceny tej produkcji, uważam, że każdy zainteresowany powinien w nią sam zagrać (nawet jeśli ma wątpliwości) i wyrobić sobie własne zdanie na jej temat. Nie jest to tytuł wybitny, jako gra nie jest nawet bardzo dobra. Indika jest po prostu w porządku, ale ma do zaoferowania jedyną w swoim rodzaju historię, wartą poświęcenia tych kilku godzin życia. Jeśli wciąż się wahacie, to ten dylemat rozwiążecie wyłącznie dając Indice szansę.
Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy firmie 11 Bit Studios.
Podsumowanie
Warto zagrać dla fabuły, nic ponadto.
Komentarze
Mnie gra zaintrygowała, zrobi się na Decku jak będzie czas a o to najtrudniej.
odpowiedzDoskonale Cię rozumiem. Tym bardziej gdy udaje się zagospodarować odrobinę czasu, to cieszę się sposobnością sprawdzenia czegoś nowego.
odpowiedzDodaj nowy komentarz: