Just Dance to seria, która towarzyszy nam nieprzerwanie od 2009 roku. Przez 16 lat marka zdążyła zdobyć ogromną popularność i jednocześnie stać się najbardziej rozpoznawalnym cyklem gier tanecznych na rynku. Pomimo iż wielu graczy bawi się doskonale przy każdej kolejnej edycji Just Dance, wielu uważa, że Ubisoft z roku na rok serwuje tego samego „odgrzewanego kotleta”. Czy tym razem dostaliśmy coś więcej niż tylko nowe utwory i choreografie? Zapraszam do recenzji, w której odpowiem na to pytanie.
DJ dojechał, ale zapomniał kilku płyt
Nie da się ukryć, że do tańca potrzebna jest muzyka. Jeśli chodzi o dostępne w grze utwory, to twórcy przygotowali w sumie 40 hitów, przy których możemy rozruszać (lub nadwyrężyć) mięśnie. Warto zaznaczyć, że 8 z nich posiada również niestandardowe, alternatywne choreografie. Pomimo iż nie jest to najwyższa liczba piosenek w historii serii, to objętość albumu wypada bardzo dobrze i gwarantuje wiele godzin zabawy oraz setki spalonych kalorii. Szczególnie jeśli chce się wymasterować bardziej skomplikowane układy taneczne.
Nie chciałbym oceniać jakości przygotowanej przez twórców playlisty, ponieważ jest to kwestia indywidualnego gustu muzycznego każdego gracza. W tegorocznej edycji twórcy zdecydowali się jednak postawić głównie na najnowsze, amerykańskie hity znane ze szczytów list przebojów. Utworów nieanglojęzycznych jest dosłownie kilka. Osobiście jestem tym faktem rozczarowany, ponieważ oryginalność i duża różnorodność były zawsze wielkimi atutami serii. W poprzednich edycjach mogliśmy pląsać do włoskich, francuskich, a nawet polskich przebojów i każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Wydaje się, że osoby odpowiedzialne za dobór utworów do tegorocznej edycji poszły nieco na łatwiznę, wybierając po prostu hity najczęściej odtwarzane w stacjach radiowych. W żadnym wypadku nie uważam je za słabe, jednakże gatunkowo są do siebie bardzo podobne i przez to mało różnorodne. Oczywiście dostaliśmy również kilka klasyków i mniej poważnych szlagierów. Oprócz wspominanych już europejskich kawałków, moim zdaniem brakuje też typowych piosenek „ryjących banie” z komicznymi układami tanecznymi, które zwykle pojawiały się w poprzednich odsłonach serii.
Na szczęście jest subskrypcja Just Dance+, dzięki której możemy gibać się do zdecydowanie bardziej zróżnicowanych i ciekawszych przebojów. Musimy jednak niestety za tę przyjemność zapłacić. Za duży nietakt uważam jednak fakt, że wykupienie subskrypcji nie daje nam dostępu do zawartości z trzech poprzednich edycji (Just Dance 2023–2025) i aby potańczyć do przebojów z tamtych tytułów, trzeba je dodatkowo zakupić. Nie da się ukryć, że to niestety podwójne wyciąganie pieniędzy z portfelów konsumentów.
Taniec z gwiazdami
Niezbyt oryginalną playlistę rekompensują jednak układy taneczne, które są rozbudowane, ciekawe i atrakcyjnie prezentują się na ekranie telewizora. Tradycyjnie posegregowane zostały one według poziomu trudności, więc łatwo dostosować je do umiejętności i doświadczenia gracza. Najprostsze choreografie są łatwe i nie sprawią problemu nawet najmłodszym tancerzom, natomiast te bardziej skomplikowane potrafią zmęczyć równie skutecznie, co porządna sesja na siłowni.
Twórcy zadbali również o to, żeby choreografie wyróżniały się także indywidualnymi oprawami graficznymi. Jest dynamicznie i kolorowo, a w każdym utworze naszymi przewodnikami są inni tancerze, którzy pokazują nam jakie ruchy mamy wykonywać. Zarówno tło, jak i instruktorzy dostosowani zostali bardzo pomysłowo do konwencji hitów, w których występują. Dzięki temu wszystkie dostępne w produkcji piosenki opowiadają pewne historie, które są w zauważalny sposób związane z tekstami danych przebojów.
Układy taneczne są – jak zawsze – bardzo mocną stroną recenzowanej produkcji. Oprócz wspomnianej już różnorodności graficznej zadbano również o to, aby choreografie były jak najciekawsze i jednocześnie naturalnie komponowały się z muzyką. Z każdym kolejnym powtórzeniem danego układu, czujemy się w nim coraz swobodniej i jesteśmy w stanie uzyskiwać lepsze wyniki. Dzięki temu podczas zabawy możemy poczuć się jak na prawdziwym kursie tańca lub dobrej imprezie.
Odkładamy smartfony i wbijamy na parkiet
Muszę przyznać, że największym problemem ostatnich odsłon serii w moim odczuciu był brak kompatybilności z PlayStation Move. Sterowanie za pomocą trzymanego w dłoni smartfona funkcjonowało dobrze, ale nie było wygodne. Dodatkowo za każdym razem obawiałem się, że aparat wypadnie mi z dłoni i spadnie na podłogę, lub – co gorsza – uderzy w telewizor. W końcu Ubisoft zdecydował się rozwiązać ten problem, oferując nam sterowanie za pomocą kamerki znajdującej się w smartfonie.
Nowy model sterowania uważam za największy atut Just Dance 2026 i najistotniejszą zmianę w serii od lat. Również wykorzystuje on dedykowaną aplikację, jednakże tym razem podczas zabawy nie musimy trzymać smartfona w dłoni. Ustawiamy po prostu aparat przed nami i stajemy w odległości pozwalającej kamerce zarejestrować naszą sylwetkę. Po przejściu przez szybki proces konfiguracji możemy tańczyć przed telewizorem, a aplikacja będzie rejestrowała nasze bardziej lub mniej zgrabne wygibasy.
Sterowanie za pomocą kamerki działa naprawdę znakomicie. Aplikacja bardzo dobrze rejestruje nasze ruchy i tempo poruszania się, a my możemy swobodniej poszaleć, nie martwiąc się o ewentualne zniszczenia telefonu i telewizora. Oczywiście nie jest to narzędzie idealne i w dalszym ciągu można je oszukać, stojąc w miejscu i wykonując jedynie ruchy ręką. To jednak nie turniej taneczny, a gra imprezowa, która wymaga od graczy akceptacji pewnych zasad i wejścia w rolę, aby dobrze się bawić. Dlatego absolutnie nie zamierzam czepiać się tej kwestii.
Muszę natomiast przyczepić się do faktu, że tryb sterowania za pomocą kamerki jest dostępny jedynie podczas zabawy jednoosobowej. Kiedy chcemy potańczyć w grupie, musimy niestety pozostać przy zabawie ze smartfonem w dłoni. Drugą niedogodnością jest to, że wiele starszych piosenek z Just Dance+ nie obsługuje nowego trybu sterowania. Wydaje mi się, że oba problemy można naprawić za pomocą zwyczajnych aktualizacji. Podejrzewam jednak, że Ubisoft będzie wolał niestety poczekać z usprawnieniami do przyszłorocznej edycji.
Czy warto przyjąć zaproszenie na tę imprezę?
Kolejną nowością jest fabularyzowany tryb imprezy. Poznajemy w nim ekscentrycznego doktora Gigavolta. Uczony prowadzi badania nad formułą perfekcyjnego tańca i potrzebuje naszej pomocy. Pomimo że możemy wziąć udział w imprezie samodzielnie, tryb domyślnie przeznaczony jest dla wielu graczy i został opracowany jako taneczy coop. Zadaniem graczy jest tańczenie do wylosowanych utworów i wspólne zdobycie określonej ilość punktów. Żeby było ciekawiej, co jakiś czas na ekranie pojawiają się różnorakie efekty utrudniające zadanie grupie.
Przeszkadzajki dzielą się na zakłócenia oraz specjalne aktywności do wykonania. W pierwszej grupie znajdują się takie niespodzianki jak między innymi: pojawiający się na ekranie nieproszeni goście, dymy, wybuchy i różnego rodzaju filtry, nakładane na ekran. Tego rodzaju utrudnienia sprawiają, że nierzadko musimy sami zdecydować jaki ruch wykonać, ponieważ nasz tancerz staje się niewidoczny. Jeśli chodzi o zadania związane z dodatkowymi czynnościami, na polecenie doktora musimy na przykład klasnąć, zatrząść dłonią lub stanąć nieruchomo w miejscu.
Party mode jest ciekawym urozmaiceniemm jednakże dostrzegam w nim dużo niewykorzystanego potencjału. Przede wszystkim postać doktora Gigavolta została potraktowana bardzo po macoszemu. Uczony jest niemy i tylko co jakiś czas słyszymy jego sztuczny śmiech. Wielka szkoda, że twórcy nie zdecydowali się na stworzenie charyzmatycznej postaci na wzór popularnego Buzza, która podczas tańca ironicznie komentowałaby nasze wpadki. Jestem pewien, że wówczas tryb dawałby zdecydowanie więcej zabawy i powodów do śmiechu.
Tryb imprezowy traci również bardzo wiele za sprawą braku wsparcia kamerki przy zabawie wieloosobowej. Możemy oczywiście wziąć udział w imprezie samotnie, ale wówczas daje ona zdecydowanie mniej frajdy niż zabawa w gronie znajomych. Wielka szkoda, że dwie największe nowości Just Dance 2026 wykluczają się wzajemnie. Jeśli bowiem chcemy potańczyć wspólnie ze znajomymi w trybie imprezowym, musimy zrezygnować z nowego i naprawdę świetnego modelu sterowania.
Cieszy mnie fakt, że Ubisoft wziął sobie do serca opinie graczy twierdzących, że seria potrzebuje większego odświeżenia niż coroczna aktualizacja playlisty. Opcja sterowania za pomocą kamery smartfona oraz tryb imprezowy to niewątpliwie ciekawe nowości, które skutecznie urozmaicają wirtualne pląsy. Niemniej jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że możliwości wprowadzonych innowacji nie zostały do końca wykorzystane. Just Dance 2026 to jednak świetna impreza, na której każdy będzie bawił się doskonale, niezależnie od tego, czy potrafi tańczyć, czy nie.
Dziękujemy firmie Ubisoft za udostępnienie gry do recenzji.
Podsumowanie




Just Dance 2026 prowadzi serię we właściwym kierunku. Szkoda jednak, że nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału.











Komentarze
Dodaj nowy komentarz: