Recenzja

Recenzja Metroid Prime 4: Beyond. Piękna Samus w pięknym świecie

Choć pustynia nieco brzydsza.

Swoją przygodę z serią Metroid zacząłem od... remastera pierwszej części, czyli Metroid Prime Remastered! W żadnym razie nie jestem więc jej fanem, ani chociażby znawcą, więc do tytułu podchodzę z zupełnie czystym umysłem, bez naleciałości. Gdy nadarzyła się jednak okazja, by sprawdzić szumnie zapowiadany Metroid Prime 4: Beyond nie zastanawiałem się długo i napisałem do Nintendo, że jestem zainteresowany. Finalnie przyznaję, że najnowsza część przygód Samus Aran mocno mnie zaskoczyła. Czy zawsze pozytywnie? Zapraszam Was na recenzję!

Lata mijają i gameplay też się zmienia

W tytule ponownie wcielamy się w piękną, blondwłosą łowczynię nagród Samus Aran, która wskutek nieprzewidzianego wypadku z udziałem artefaktu obcych przenosi się na oddaloną od cywilizacji planetę Viewros. Szybko odkrywa jednak, że nie jest na niej sama. Na Viewros niebezpieczna okaże się zarówno flora jak i wybitnie agresywna fauna. Finalnie natkniemy się też na mnóstwo ruin zaginionej cywilizacji i spotkamy kilku żołnierzy Federacji Galaktycznej, którzy tak jak my, pragną wyrwać się z tego piekła.

Na razie wszystko brzmi standardowo, no nie? Ale po odpaleniu gry, szybko okaże się, że twórcy wyciągnęli przez lata sporo wniosków z tego jak powinien wyglądać gameplay i same mapy. Zmian jest sporo, choć nadal w duszy czuć, że jest to Metroid Prime i tak właśnie powinno być.

Panie to jest na Switcha? Szczur sie nie przeciśnie!

Zacznijmy może od tego, co najbardziej rzuca się w oczy i to od pierwszej chwili, czyli oprawę wizualną. Nintendo przez wiele lat dopracowywało ten tytuł. Co więcej, ma on nawet wersję jeszcze na Switch 1, choć ja miałem przyjemność zabawy już na jego następcy. Do wyboru na Switchu 2 mamy dwa tryby: 60 FPS oraz 120 FPS. Ten drugi naturalnie oferuje większą płynność kosztem rozdzielczości. Żeby sprawdzić czy będzie się dało komfortowo grać odpaliłem więc ten drugi... i na nim już zostałem.

Powiem krótko, jestem w szoku jak ten tytuł wygląda. Kilkukrotnie się upewniałem czy na pewno gram w tym trybie 120 FPS, bo jakość grafiki i rozdzielczość była bardzo wysoka, a to wszystko w trybie handheld! Wystarczy wejść do pierwszej lokacji by opadła szczęka. Zasięg rysowania obiektów jest kolosalny, tekstury wyglądają przepięknie, a modele robią wrażenie. Podobnie jest z efektami, jak lawa czy wystrzały.

Tytuł błyszczy klimatem science fiction, który delikatnie przypomina kultowe Halo, tylko, że wiecie które Halo? Grafika jest tak dobra, że miałem wrażenie, że gram w najnowsze Halo Infinite... tylko, że na konsoli przenośnej. Przypominam, że Halo Infinite działa na Xbox Series X o ogromnej mocy, a w tym przypadku podobną jakość oprawy mogłem podziwiać na malym Switchu 2... i to w 120 klatkach na sekundę.

Największe wrażenie robią mapy oraz same twarze. To prawdziwy pokaz mocy Nintendo Switch 2 i piękny przykład tego, po co robi się gry ekskluzywne — by wycisnąć ze sprzętu wszystko co się da. Tak właśnie jest w tym przypadku. Zresztą, co ja będę długo gadał. Zobaczcie poniżej jak to wygląda. Przypominam, że to gra w trybie 120 FPS, w trybie 60 grafika jest jeszcze lepsza.

Jedyne co wygląda gorzej, to etap open-worldowy, czyli krótko mówiąc pustynia, po której poruszamy się specjalnym motorem. W internecie z jej powodu zdążyło się już wylać cała masa żółci i podśmiechujek — niepotrzebnie i myślę, że to spora przesada, by przesadnie czepiać się tego etapu.

Pustynia wygląda... jak pustynia, czyli jest na niej mnóstwo piasku. Ciężko pokusić się chyba o coś innego. W tle gdy jedziemy motocyklem widać jednak w oddali pięknie zarysowany horyzont i majaczące góry. To nadal wysoka poprzeczka, po prostu nie robi to aż tak dużego wrażenia jak lokacje zamknięte i uważam, że grze niesłusznie się za ten etap obrywa.

Backtracking zrobiony mądrze

Wystarczy już jednak o tej grafice, bo nie samą grafiką człowiek żyje. Tutaj Metroid Prime 4: Beyond również potrafi zabłyszczeć. Pamiętam, że w pierwszej części gry mapa szybko stawała się chaotyczna. Co więcej, nierzadko nie wiadomo było w ogóle, gdzie iść i co zrobić, co powodowało frustrację. Tym przyjemniej jest mi donieść, że twórcy wyciągnęli z tego lekcje, i zrobili to po mistrzowsku.

Metroid Prime 4: Beyond oferuje bowiem mnóstwo interesujących lokacji, które są nie tylko różnorodne, ale i naszpikowane sekretami. Jednocześnie tytuł nie zatracił też tego, co było w nim piękne — braku prowadzenia gracza za rączkę. Deweloperzy w najnowszej odsłonie idealnie zbalansowali ilość podpowiedzi, jakie subtelnie daje nam gra, oraz konieczność pogłówkowania samemu, a taki kompromis osiągnąć niełatwo.

Niejednokrotnie podczas eksploracji czy walk będziemy zmuszeni myśleć totalnie nieszablonowo, a wpadnięcie na taki pomysł samemu i późniejsze rozwiązanie zagadki daje sporą satysfakcję. To nie jedyny element, który znacząco poprawiono — również backtracking, tak uciążliwy w jedynce doczekał się zmian.

Mapy przebudowano tak by był do nich szybszy dostęp, a jeśli uda nam się odnaleźć specjalnego zwiadowczego drona, dowiemy się gdzie ominęliśmy jakie sekrety. To duży krok naprzód w porównaniu do starej mechaniki, dzięki któremu eksploracja jest dużo przyjemniejsza. Nie trzeba już lizać ścian, tylko skupić się na zagadkach i kombinowaniu — tak powinno być.

Sprytne rozwiązania są tutaj nagradzane!

Słabszym elementem jest natomiast kawałek open-worldu, w postaci wspomnianej już pustyni jaką przemierzamy na motocyklu. Pomysł ciekawy, a i znalazło się parę sekretów czy smaczków, ale nadal ta lokacja jest po prostu pustawa. Brakuje czegoś większego, brakuje efektu WOW, który widzimy na mapach bardziej zamkniętych, czy też jakiegoś rozbudowanego side questa, który przyciągnąłby nas doń na dłużej. Szkoda, ale nadal gra się przyjemnie.

Myszka w końcu się przydaje

A skoro o samej walce wspomniałem — Ta nadal pasuje klimatem do Metroid Prime, ale doczekała się ciekawych ulepszeń. Ponownie mamy do czynienia z ikonicznym dla serii systemem autocelowania i potężnym działkiem wbudowanym w pancerz naszej bohaterki, ale tym razem mamy też możliwość swobodnego celowania w elementy wrogów, co niejednokrotnie jest kluczowe. Strzelanie w czułe punkty odbywa się poprzez tradycyjne ruszanie analogiem, poprzez żyroskop, sterowanie ruchem, albo nawet użyciem joy-cona jako myszy, czyli bajerem dostępnym tylko na Switch 2.

Nadal mamy dostępny system autocelowania, ale teraz walcząc z bossami i silniejszymi przeciwnikami nierzadko jesteśmy zmuszeni precyzyjnie wybierać punkty, gdzie będą lądować nasze ciosy w celu maksymalizacji obrażeń. Ba, niektórych bossów nawet nie ruszycie, jeśli nie traficie tam gdzie trzeba. Do tego tradycyjnie dla serii uzyskujemy w toku gry do coraz nowszych mocy i działek. Dzięki temu potyczki stały się znacznie bardziej dynamiczne i przez to ciekawsze.

Biorąc pod uwagę sporą różnorodność przeciwników oraz ich słabe strony (niektóre są wrażliwe na ogień, inne na lód czy elektryczność), to walka z elementu trącącego nieco myszką stała się naprawdę przyjemna. Tytuł ma także sporo interesujących bossów, jacy wcale nie są tacy prości. Nierzadko będziemy musieli się nagłowić nad ich pokonaniem, a gdy już uda nam się znaleźć sposób, będziemy bardzo z siebie dumni!

Bardzo mnie także cieszy, że nadal tytuł zachował swoje dziedzictwo i nie wywrócił jej do góry nogami jednocześnie oferując coś nowego. Ponownie twórcom udało się zachować świetny balans i za to należy się uznanie.

Dziurawa historia i tak chwyta za kosmiczne serce

Największą zagwozdkę mam za to jeśli chodzi o fabułę i tło wydarzeń najnowszego Metroid Prime'a. Powiem tak. Oczekiwałem takiej strzelanki 12+ z laserkami, heroizmem i bez głębszego przekazu... Cholernie się tutaj pozytywnie zaskoczyłem, bo finalnie historia Metroid Prime 4 okazała się... smutna i zadziwiająco dojrzała jak na tą serię. Nie chcę Wam oczywiście niczego zdradzać, ale łezka mi się w oku potrafiła czasem zakręcić, o co tego tytułu nie podejrzewałem przed ograniem.

Wrażenie robi też pieczołowitość, z jakim zaprojektowano świat. Wszystko tutaj ma swoje uzasadnione miejsce. Nawet skanując uszkodzone maszyny i panele kontrolne szybko zauważymy, że niemal każdą z nich twórcy opisali konkretną funkcją i wyjaśnili jej działanie. Przykładowo będąc w kopalni natrafimy na komputery z programami obsługi załadunku i wydobycia.

Kawałek dalej znajdziemy stację obsługi pojazdów, gdzie dokonywano szybkich napraw ciężarówek transportujących rudę, a na końcu natrafimy na mechanizmy kontroli wielkich bram służących do wywozu urobku z kopalni. Wszystko pieczołowicie opisane — w jaki sposób działa, jak się to obsługuje i jakim mechanizmem. Prawie jak w encyklopedii Mass Effect.

Oczywiście naszej postaci to wszystko nie jest do niczego potrzebne, ba, nie ma to nawet żadnego wpływu na rozgrywkę, ale dzięki takim szczegółom opuszczony świat Viewros nabiera charakteru i realizmu. Przemierzając świat gry i eksplorując jego zakamarki czujemy, że te wszystkie lokacje nie są jedynie pustymi wypełniaczami, ale mają fabularny sens. O tym bardzo często twórcy w grach zapominają, na szczęście nie tutaj.

I to jest ta dobra, nawet bym powiedział świetna część. Z drugiej strony, gdy ukończymy tą ciekawą fabułę, szybko się okaże, że jest dziurawa jak ser szwajcarski. Główny antagonista (nie ujawnię kto to, nie obawiajcie się) pojawia się w zasadzie kompletnie z kosmosu (hehe! I'm in space!), a i nie wiemy jak w ogóle do nas dotarł. Mieszane uczucia mam też co do naszych towarzyszy, którzy owszem są interesujący, ale ich wątki wydają się podobnie ucięte.

Wygląda to jakby producent kapnął się, że nie ma już czasu na dalszą produkcję gry i dodał zakończenie na szybko by wypchnąć grę do sklepów, podczas gry sporego kawalka historii brakuje. Bardzo szkoda, bo sam lore i wydarzenia są naprawdę ciekawe. Ubolewam nad tym, że czegoś tu po prostu brakuje, bo apetyt był na dużo dużo więcej. Może doczekamy się jednak DLC?

Podsumowanie

Prawie jak Death Stranding 2 ;)

Nie zmienia to jednak faktu, że Metroid Prime 4: Beyond to wciąż gra bardzo dobra. Szokująca przepiękną grafiką, intrygująca ciekawym światem i zapewniająca dynamiczną walkę. Do gry świetnej trochę zabrakło i to na własne życzenie twórców, niemniej Metroid Prime 4 mogę Wam gorąco polecić, gdyż sam jestem nim pozytywnie zaskoczony. Spróbujcie zdobyć 100% ukończenia gry, to czysta przyjemność!

Za udostepnienie gry dziękujemy firmie Nintendo.

Podsumowanie

Gra
  • Deklasująca konkurencyjne gry na handheldy jakość grafiki
  • Genialna ścieżka dźwiękowa
  • Godne podziwu przywiązanie do szczegółów
  • Dynamiczna i ciekawa walka
  • Pomysłowe poprawki tradycyjnej formuły
  • Chwytająca za serce historia...
Nie gra
  • ....która jest jednak dziurawa jak sito
  • Open-worldowa pustynia bywa pusta
  • Widać, że część gry wycięto
Artyzm
Dźwięk
Gameplay
Fabuła
Werdykt: 4/5
"Solidny szpil"
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star

To najlepszy Metroid Prime w jakiego grałem i gorąco mogę go polecić nie tylko fanom serii, ale także graczom, które po tą markę sięgają po raz pierwszy.

Platformy:
Czas czytania: 10 minut, 36 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: